Znalezione nie kradzione? Ci, którzy tak myślą, są w błędzie
Przywłaszczenie znalezionej rzeczy to przestępstwo. Przekonała się o tym 23-letnia mieszkanka gminy Czarna Białostocka. Policjanci znaleźli u niej utracony w maju telefon komórkowy.
pixabay.com
Sprawa ma swój początek w maju ubiegłego roku. Wtedy to 25-latek zgubił telefon komórkowy w lokalu na białostockim osiedlu Bojary. Zajmujący się sprawą funkcjonariusze pionu kryminalnego komisariatu policji II w wyniku podjętych czynności ustalili, że odpowiedzialną za przywłaszczenie telefonu jest 23-latka.
- Okazało się, że mieszkanka gminy Czarna Białostocka podczas zabawy w tym samym lokalu znalazła aparat telefoniczny pokrzywdzonego. Atrakcyjność telefonu sprawiła, że nikogo o tym fakcie nie powiadomiła i nie zwróciła go właścicielowi. Wartą około 1100 zł komórkę kobieta zachowała dla siebie - relacjonuje oficer prasowy.
Mundurowi w środę (21 czerwca) zatrzymali 23-latkę i przedstawili zarzut przywłaszczenia rzeczy znalezionej. Teraz za swój czyn odpowie przed sądem, a konsekwencje mogą być poważne - grozi jej kara grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Policja przypomina, że przywłaszczenie cudzego mienia jest przestępstwem. W myśl art. 284 par. 3 kodeksu karnego każdemu, kto przywłaszcza rzecz znalezioną, grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku. Natomiast jeżeli wartość rzeczy ruchomej nie przekracza kwoty 1/4 minimalnego wynagrodzenia za pracę w chwili popełnienia czynu (500 zł w 2017 r.), to mamy do czynienia z wykroczeniem art. 119 par. 1 kodeksu wykroczeń, za co grozi kara aresztu (do 30 dni), ograniczenia wolności albo grzywny.
Monika Zysk
monika.zysk@bialystokonline.pl