Kryminalne

Wróć

Zeznania dyrektora teatru oskarżonego o oszustwa finansowe na dużą skalę

2017-04-03 18:18:01
Kilka lat temu w Białymstoku działał Teatr TrzyRzecze. Jego dyrektor został oskarżony o oszustwa na 800 tys. zł. W przestępstwach miały mu pomagać dwie inne osoby. W poniedziałek (3.04) mężczyzna złożył przed sądem dodatkowe wyjaśnienia.
Dorota Mariańska
Na wokandzie, tym razem białostockiego sądu apelacyjnego, wisi sprawa Rafała Gawła - dyrektora Teatru TrzyRzecze i dwóch innych osób. Teatr funkcjonował kilka lat temu w Białymstoku przy ul. Młynowej. Gaweł został oskarżony o oszustwa na 800 tys. zł na niekorzyść m.in. wielu firm. Pozostałe dwie osoby miały mu w tych przestępstwach pomagać.

Przypomnijmy, że w lipcu 2016 r. Sąd Okręgowy wydał wyrok, którym skazał Rafała Gawła na 4 lata więzienia. Oskarżony, zgodnie z orzeczeniem, nie będzie mógł również przez 10 lat prowadzić działalności gospodarczej, wytwórczej, handlowej i usługowej ani zajmować stanowisk w takich podmiotach, a przez 5 lat będzie miał zakaz pełnienia funkcji we władzach stowarzyszeń. Ma też zapłacić 12 tys. zł z tytułu naprawy szkody.

Współpraca z firmami

W poniedziałek (3.04) Rafał Gaweł pojawił się w sądzie apelacyjnym w Białymstoku (w związku z wniesionym odwołaniem) i złożył dodatkowe wyjaśnienia. Sąd pytał mężczyznę o to, w jaki sposób rozliczał się w niektórymi firmami. Gaweł wyjaśniał, że rozliczenia opierały się na ustnych ustaleniach. Zeznał on, że właściciel jednej z firm, z którą współpracował, pozostawiał duży margines, jeżeli chodzi o czas rozliczeń. Pytany przez sąd o niektóre z nich wskazał, że nie dysponuje dokumentacją, ponieważ została ona zajęta przez prokuraturę podczas przeszukania na początku lutego. Gaweł utrzymywał także, że gdyby wspomniany przedsiębiorca nie zerwał współpracy, to prawdopodobnie wszystkie należności byłyby rozliczone w ciągu 2 miesięcy.

Pytany o relacje finansowe z jeszcze inną firmą powiedział, że podpisał fakturę korygującą, która działała na jego niekorzyść, ponieważ zrobił to z empatii:
- K. przyszedł do teatru. Mówił, że ma straszne problemy i nie ma za co utrzymać dziecka. Przejąłem się tym. Mówił też, że właściciele firmy obciążyli go całą fakturą w wysokości 20 tys. zł. Powiedział, że tak naprawdę ta faktura została już rozliczona z potrącania pensji. Zadeklarowałem, że zapłacę 6 tys. zł. Podpisałem te korekty po to, żeby on nie miał problemów w pracy.

Wspomnienia z Białegostoku

Ponadto sąd dopytywał Rafała Gawła, z czego utrzymywał się w latach 2013-2014 w okresie funkcjonowania Stowarzyszenia Teatralnego Dom na Młynowej.

- Pamiętam ten okres jako okres ogromnych problemów z finansami. Sprzedaliśmy samochód, który wcześniej kupiliśmy. Sprzedaliśmy po to, żeby mieć z czego się utrzymywać. Sprzedaliśmy też prawie 5-tysięczny księgozbiór. Realizowaliśmy też dotacje zlecane przez miasto, inne podmioty. Dotacje, w ramach których wydaje mi się, że dostawałem wynagrodzenie za konkretne techniczne działania. To był szereg dotacji m.in. z Departamentu Stanu USA, Ministerstwa Pracy, urzędu marszałkowskiego, z ROPS-u (Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej - przyp. red.) - wyjaśniał Gaweł.

Mężczyzna podkreślał też, że za wszelką cenę chciał stworzyć w Białymstoku teatr na wysokim poziomie. Zadeklarował również, że stara się i dalej będzie się starał oddać pieniądze wszystkim pokrzywdzonym. Wyjaśnił, że ma zamówienie na książkę, za którą dostanie 500 tys. zł i razem z bratem patentuje nowy preparat medyczny, więc będzie posiadał pieniądze na spłatę długów.

Gaweł przyznał, że łącznie musi jeszcze oddać ok. 500 tys. zł. Pieniądze te mają być przekazane m.in. Fundacji Batorego, jednemu z banków oraz firmom.

Warto wspomnieć, że w tej sprawie wypowiedzą się biegli psychiatrzy. Natomiast prokuratura będzie chciała wprowadzić nowy dowód. Póki co nie zdradza jeszcze jaki.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl