Zespół ds. Bojar. Są pierwsze pomysły i zastrzeżenia
Przy prezydencie Białegostoku został utworzony zespół ds. Bojar, w skład którego wchodzą przedstawiciele magistratu, a także miejskich stowarzyszeń. Podczas dwóch pierwszych spotkań padły pomysły, co w tej historycznej dzielnicy miasta przydałoby się zrobić.
MN
Doprowadzenie do powstania oficjalnego zespołu ds. Bojar, było inicjatywą Zbigniewa Klimaszewskiego – prezesa stowarzyszenia Nasze Bojary, a od niedawna także miejskiego radnego. Dzięki namowom udało takie ciało powołać, a w jego skład weszli m.in. zastępca prezydenta Rafał Rudnicki, miejski konserwator zabytków Dariusz Stankiewicz, dyrektor departamentu kultury Edyta Mozyrska, Agnieszka Rzosińska z Departamentu Urbanistyki czy Andrzej Ostrowski z Zarządu Mienia Komunalnego. Ze strony społecznej natomiast do współpracy został zaproszony właśnie Zbigniew Klimaszewski, a także architekt Adam Turecki czy Barbara Tomecka z Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
Wyłaniają się konkrety
We czwartek (21.06) odbyło się drugie spotkanie, podczas którego ustalono, że zespół będzie skupiał się przede wszystkim na sercu Bojar, czyli okolicach ulic Koszykowej, Wiktorii, Staszica, Słonimskiej czy Piasta, co jest tożsame z obszarem wpisanym do rejestru zabytków i co do którego niegdyś postulowano utworzenie parku kulturalnego. Nie znaczy to, że pozostała część dzielnicy będzie pozostawiona sama sobie, ale wokół wspomnianego obszaru mają się skupiać główne działania.
Ton obradom nadawał sam inicjator, czyli Zbigniew Klimaszewski, który wyszedł z kilkoma postulatami, o których mówił już dawniej. To przede wszystkim próba wprowadzenia zakazu sprzedaży zabytkowych nieruchomości z tego obszaru należących do miasta, czy też akcja zachęcająca prywatnych właścicieli do zgłaszania swoich nieruchomości jako zabytków
- Zostało jeszcze kilka takich domów – 6 czy 7. One nie mogą iść pod młotek ponieważ są wartością historyczną i kulturową. Są to stare domy, często są zabytkami i muszą one pozostać w rękach gminy.
Innym pomysłem, o którym już wcześniej wspominał Zbigniew Klimaszewski jest utworzenie w domu przy Koszykowej 1 Chaty Bojarskiej, która stałby się centrum kulturalnym osiedla, połączonym ze swoistym skansenem, gdzie można byłoby zobaczyć, jak mieszkańcy Białegostoku żyli przed wojną. Przy Wiktorii 9 mogłaby powstać natomiast swoista galeria z dziełami malarza Czesława Sadowskiego, który w tym miejscu mieszkał, a którego rodzina jest gotowa przekazać zbiory po nim. Przy innych domach na ogrodzeniach miałyby się pojawić zdjęcia przedwojennych chat, których już tam nie ma lub wyglądają zupełnie inaczej.
Zwrócono uwagę również na szersze problemy, jak to, że w na bardzo dużej części Bojar mieszkańcy prawdopodobnie nadal używają starych pieców, a zanieczyszczone powietrze źle wpływa zarówno na zieleń jak i na stan nieruchomości. Przedstawiciele urzędu miasta zobowiązali się do przygotowania zestawień jak na ten moment wygląda zgazyfikowanie dzielnicy, a także zrobienia inwentaryzacji drzewostanu.
Pomysłów jest dużo, co jest adekwatne do potrzeb, ale jak wiadomo, za wszystkim muszą stać pieniądze. Trudno oczekiwać, żeby wszystkie środki wyłożyło miasto, ale pojawiają się też inne możliwości. Jak np. wpisanie Bojar i kilku projektów do programu rewitalizacji Białegostoku. Co prawda miasto przedstawiło już projekt, który została zatwierdzony przez urząd marszałkowski nadzorujący program w regionie, ale nadal istniej możliwość jego rozszerzenia. Do podjęcia, w skali województwa, jest ok. 23 mln euro, co z pewnością w dużej części mogłoby pomóc w realizacji kilku z pomysłów w Białymstoku.
Są i niezadowoleni
Zespół ma spotykać się raz na miesiąc na razie we własnym gronie, ale niewykluczone jest, że gdy wypracowane zostaną jakieś konkretne propozycje, to wówczas zorganizowane zostaną także otwarte spotkania dla mieszkańców. Jednak nie wszystkim osobom podoba się praca, a właściwe skład zespołu.
Na czwartkowym spotkaniu pojawił się Karol Halicki, przedstawiający się jako mieszkaniec Bojar od urodzenia, który postulował o usunięcie ze składu zespołu właśnie przedstawicieli stowarzyszenia Nasze Bojary.
Wszystko ze względu na plan zagospodarowania przestrzennego dla części Bojar, chociaż akurat nie dla tej centralnej, ale obejmującego ulice Starobojarską, Łąkową i Sienkiewicza. Zakłada on możliwość wyburzenia kilku zabytkowych domów przy Sienkiewicza, a także nie obejmuje ochroną należącego obecnie do jednego z deweloperów terenu przy Starobojarskiej po spalonym domu przedwojennego prezydenta Białegostoku Bolesława Szymańskiego. Zbigniew Klimaszewski głosował za przyjęciem tego planu. Trzeba jednak przyznać, że był on przygotowany do kilku dobrych lat i do momentu jego przedstawienia przed radą nie zostały zgłoszone do niego żadne uwagi, nad którymi można byłoby się pochylić.
- Byłem u pana Klimaszewskiego i zgadzaliśmy się co do tego, że trzeba zachować ten cenny obszar, który można poddać rewitalizacji. Jak wszyscy wiedzą, wynik głosowania nie był korzystny dla mieszkańców Bojar i tego fragmentu dzielnicy. W chwili weryfikacji tego, czy naprawdę bronimy Bojar czy ich nie bronimy pan Klimaszewski zagłosował za przyjęciem planu. Proponuję, więc żeby w skład tego zespołu wchodziły osoby, co do których nie ma żadnych obiekcji – postulował podczas spotkania Karol Halicki.
Zespół wysłuchał jego zastrzeżeń, a także innych postulatów, jak np. dotyczącego ponownego ustalenia obszaru serca Bojar, tak żeby nie obejmował on o budynków nowych jak np. siedziba firmy ZETO. Obiecano je rozpatrzyć na następnych posiedzeniach.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl