Kultura i Rozrywka

Wróć

Zakończył się pozytywny festiwal. Królował Seal

2011-07-24 00:00:00
Dobiegło końca największe wydarzenie muzyczne tego lata w naszym mieście - Pozytywne Wibracje Festival. Wraz z drugą edycją impreza nabrała prawdziwego rozmachu. Jedno jest pewne: Białystok w końcu ma wydarzenie na ogólnopolskim poziomie, którym odważnie może ściągać do siebie gości.
Wojtek Zalewski
Energiczny Seal...

Drugi dzień Pozytywnych Wibracji - sobota (23.07) - minął pod znakiem Seal'a. Brytyjski wokalista soul i r&b był bez wątpienia najbardziej oczekiwaną gwiazdą całego festiwalu. Swój blisko dwugodzinny występ mocno zaczął If I'm any closer. Potem posypały się jego mniej i te wszystkim znane przeboje, w tym Kiss from a rose, który zadedykował zmarłej wczoraj Amy Winhouse. Oprócz tego, że królował wokalem, w jednym z kawałków wystąpił w roli gitarzysty.

Ani przez chwilę nie nikt nie miał wątpliwości, że Seal to artysta dużego formatu. Na scenie dawał z siebie wszystko: biegał, wyginał się i tańczył z mikrofonem. Wypadł znakomicie porywając wypełniony szczelnie dziedziniec przed pałacem Branickich. Doskonałą atmosferę koncertu uzupełniały efekty świetlne.

Muzyk zagadywał, udało mu się nawiązać dobry kontakt z publiką, nawet tą stojącą na samym końcu. Przeplatał utwory spokojniejsze z bardziej energicznymi, które podnosiły nie do końca lipcową temperaturę (o czym dowcipnie nadmienił). Dobre wrażenie robiło, iż zwracał się do fanów Poland co nadawało naszemu koncertowi naprawdę krajowy charakter.

...i inni

Zanim na scenę wyszła największa gwiazda, na dziedzińcu pałacu Branickich grał Marcin Nowakowski i grupa Pilichowski Band. Potem wystąpił Count Basic. Wydaje się jednak, że organizatorzy wieńcząc festiwal Seal'em całą sobotę skupili niejako na nim. O ile w piątek słuchaliśmy 3 naprawdę znakomitych koncertów: grali James Taylor Quartet, De Phazz i Raphael Saadiq, którzy poruszyli największych fanów jazzu, soulu, elektro, lounge oraz całkowicie wkręcili tych nieco mniej wtajemniczonych, to drugiego dnia powalał na kolana tylko Seal. Polscy artyści powoli rozgrzewali publikę, ale ogromna scena nieco ich przytłoczyła.

Po nich zagrała, po raz pierwszy w Polsce, grupa Count Basic. Dała dobry występ grając ciekawe kawałki acid jazzu i reggae. Żywo poruszali się na scenie gitarzysta i lider zespołu - Peter Legat oraz Keyontia Romaine - wokalistka z wciągającym czarnym głosem. Nie zaszkodziłby jednak jeszcze dialog z publicznością i animacja zabawy. Uczestników naprawdę rozkołysał dopiero koniec ich koncertu.

Tysiące uczestników...

Drugiego dnia Pozytywnych Wibracji na dziedzińcu pałacu Branickich bawiło się około 10 tys. fanów (majowego koncertu Guano Apes na juwenaliach słuchało 30 tys. osób). Dosłownie po brzegi wypełniono część przed samym pałacem Branickich, tzw. golden circle. Ogromna liczba festiwalowiczów śledziła występy z dziedzińca wstępnego. Pojawiła się też pokaźna liczba białostoczan, którzy przysłuchiwali się występowi Seala'a zza murów rezydencji. Doskonałe nagłośnienie niosło muzykę daleko, ale to nie wystarczyło, by poczuć niesamowitą atmosferę i klimat imprezy toczącej się na dziedzińcu.

...i oby jeszcze więcej za rok!

Na zakończenie festiwalu organizatorzy zapewnili, że spotkamy się w Białymstoku i za rok. Tego nam trzeba! Kto był na imprezie nie wątpi, że tak doskonale przygotowane wydarzenie muzyczne stanie się marką samą w sobie.

Jak wcześniej w kuluarach zdradzali organizatorzy, teraz stoi przed nimi trudne zadanie pozyskania sponsora tytularnego. Chcieliby też dostać wsparcie z urzędu marszałkowskiego (miasto Białystok w tym roku przeznaczyło na występy gwiazd 2 mln zł). Jeśli się to uda, przyszłoroczna edycja będzie jeszcze ciekawsza. Lista gwiazd, które mogą pojawić się w Białymstoku sięga 40 pozycji, więc jest na co czekać.

Organizatorzy przewidywali, że nawet do 3/4 publiki Pozytywnych Wibracji to osoby spoza Białegostoku. Oby w przyszłym roku imprezę wypełniło więcej naszych!

Przeczytaj o pierwszym dniu imprezy:
Pozytywne Wibracje nie zawodzą - relacja
E.S.