Zakochana hrabina - najnowsza powieść pisarki z Podlasia [WYWIAD]
Urszula Gajdowska jest mieszkanką Białegostoku. Pochodzi z miejscowości nieopodal Moniek. Z wykształcenia ekonomistka, jednak od zawsze pisała. Wydała serię powieści, których akcja osadzona jest na Podlasiu. Właśnie wydała kolejną część Zakochana hrabina.
Anna Kulikowska
- O czym jest Pani najnowsza książka Zakochana hrabina?
Urszula Gajdowska: Zakochana Hrabina to powieść awanturnicza/romans historyczny pełen zabawnych sytuacji i zwrotów akcji, niebezpieczeństw i odrobiony romantyzmu. Zamożna wdowa, okrzyknięta najpiękniejszą z dam, hrabina Aurelia Plater (z domu Strzelecka) powraca do kraju i na salony, gdzie na krok nie odstępuje jej kordon absztyfikantów. Niestety ich zamiary nie zawsze są uczciwe, a wielu z nich nie cofnie się przed niczym. Aurelia zostaje uwikłana w próbę zabójstwa i porwanie, a los stawia jej na drodze Edmunda Brezę, uwodziciela i hazardzistę, z którym od lat toczy wojnę, przez którego straciła narzeczonego i który właśnie widowiskowo przegrał cały majątek narażając się mężowi jednej z orszaku kochanek. Czy Edmund pomoże Aurelii wyplątać się z tarapatów? Czy wplącze ją w jeszcze większe? A może to ona wreszcie utrze nosa przystojnemu bawidamkowi? I jaką rolę odegra we wszystkim tajemniczy Błękitny Major, ucieleśnienie odwagi i męstwa? Tego dowiedzą się czytelnicy sięgając po tę książkę. Pojawią się w niej bohaterowie z poprzednich tomów, jednak można spokojnie po nią sięgnąć bez znajomości tamtych.
- Dlaczego osadziła Pani tę powieść w XIX wieku?
Wiek XIX jest uznawany za początek czasów nowoczesnych, okres wyraźnych zmian i jednocześnie stulecie styku nowego świata ze starym. Te piękne długie suknie, konwenanse, etykieta, architektura dworska, wynalazki, targowiska małżeńskie i pojedynki... Sama uwielbiam czytać książki traktujące o epoce regencji. Dodatkowo, okres, w którym toczy się akcja (pierwsze lata istnienia Królestwa Polskiego po Kongresie Wiedeńskim) stanowi oryginalny historycznie epizod. Początki panowania Aleksandra I były przez znaczną część Polaków postrzegane pozytywnie. Dopiero później swobody obywatelskie stopniowo zaczęto ograniczać. Dlatego na ten okres przypada żywsze zainteresowanie balami, sensacjami, plotkami, intrygami, duchowością i życiem codziennym.
- Czy to, że pochodzi Pani z Podlasia ma wpływ na fabułę książki?
Owszem. W tej części pojawiają się miejsca, które znam (oczywiście zmienione przez czas), m.in. Tykocin i Choroszcz. Cały cykl umiejscowiony jest głownie na Podlasiu, choć moi bohaterowie poruszają się po obszarze całego Królestwa Polskiego, a nawet poza jego granicami. Zdecydowanie łatwiej jest pisać o terenach, które sama odwiedzam i o których przeszłości słyszałam wiele opowiadań. Poza tym trudno nie docenić walorów przyrodniczych Podlasia, a zwłaszcza dolin rzek (rozległe rozlewiska bogactwo fauny i flory) i nie pokusić się o ich opisanie.
- Do kogo kieruje Pani swoją twórczość?
Do osób, które lubią tego typu książki. Każdy tom z cyklu jest utrzymany w troszkę innym klimacie, bo i każda para bohaterów jest inna: od zadziornych pannic, bawidamków, uwodzicieli z nonszalanckim podchodzeniem do konwenansów, zakompleksionych sawantek, po weteranów wojennych, dotkniętych nieszczęściami biedaków i nękane wdowy. Starałam się, by wątki erotyczne nie były przesadzone, a pomiędzy przygodami bohaterów można było poznać jakieś ciekawostki historyczne, stąd można je polecić również nastolatkom.
- Myśli Pani, że czytelnicy dzisiaj potrzebują nieco fikcji? Pełnej przygód, zwrotów akcji, emocji?
Sama potrzebuję oderwać się od szarej codzienności, problemów, chorób, nawału informacji o trudnej sytuacji geopolitycznej i przenieść na chwilę myślami do innej epoki, do wykreowanego właśnie na taką potrzebę świata. Mam ogromną nadzieję, że ktoś również dzięki tym historiom zapomni na moment o swoich zmartwieniach.
- Zakochana hrabina łączy w sobie wiele wątków: to romans, kryminał, książka przygodowa. Skąd bierze Pani pomysły na fabułę powieści?
Z wyobraźni, z elementów własnych przeżyć, z opowiadań innych ludzi. Od dziecka lubiłam słuchać różnego typu historii. Pochodzę z maleńkiej wsi koło Moniek, gdzie nie było za dużo rozrywek, a przy pracy (lub na ławeczce) starsi ludzie potrafili snuć naprawdę wspaniałe opowieści (czasem straszne, czasem śmieszne) i do tego samego zachęcali dzieci.
- Hrabina to silna, niezależna kobieta? Czy raczej poszukująca oparcia w mężczyźnie?
To kobieta uważana przez otoczenie za wzór ówczesnej damy. Chwalona przez matkę, piękna, odpowiednio ubrana, z odpowiednimi manierami, powszechnie uważana za bystrą tylko na tyle, ile kobietom wypada i pogodzoną z układem społecznym, w jakim przyszło jej żyć. Wydaje się, że ona sama na tyle utożsamiła się ze swoim oficjalnym obrazem, że nawet w obliczu niespodziewanych wydarzeń trudno jej odsłonić inne oblicze. Pozycja wdowy i to majętnej daje jej wiele przywilejów, a dodatkowo jest na tyle rozsądna, że wie, jak prosić o pomoc i jak z niej skorzystać.
- Dlaczego zajęła się Pani literaturą? Czy chciała Pani przekazać tym samym jakieś inspiracje, życiowe rady?
Pisałam w zasadzie od zawsze. Najpierw jakieś pamiętniki, wierszyki, bajeczki, potem dłuższe formy. Zaczęło się od fascynacji książkami, bo moja mama prowadziła punkt biblioteczny i co miesiąc przyjeżdżały do nas książki na wymianę. Potem poszłam do szkoły i okazało się, że mam problemy z ortografią, a najlepszym sposobem na jej opanowanie było czytanie i pisanie. Przez lata nazbierało się tego tak dużo, że część spróbowałam wydać.
Nie uważam się za eksperta, by przekazywać jakieś życiowe rady, ale przemycam w swoich tekstach problemy, z którymi sama się borykałam i borykam. Pokonywanie lęków, zmagania ze śmiercią bliskich, codzienne rozterki i chwile radości. Nigdy nie uczyłam się profesjonalnie pisania, a opowiadać lubię, dlatego proszę o wyrozumiałość.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Kulikowska
anna.kulikowska@bialystokonline.pl