Zagrał Zegarmistrz światła
Znakomity recital dał w piątek w Spodkach Tadeusz Woźniak. Odbył się on w ramach Festiwalu Piosenki Literackiej im. Łucji Prus W żółtych płomieniach liści... zorganizowanego przez Wojewódzki Ośrodek Animacji Kultury w Białymstoku.
Sala była wypełniona po brzegi. Przekrój wiekowy duży. Od młodzieży, przez średnie pokolenie, a kończąc na słuchaczach pamiętających początki kariery Woźniaka sprzed 40 lat.
- Mam wiele powodów do radości. Po pierwsze - okazja. Miałem przyjemność znać Łucję. Cieszę się, że są ludzie, którzy przywracają pamięć o artystach wybitnych. Po drugie w Białymstoku po raz pierwszy pracowałem w 1976 roku. Współpracowałem wtedy z Andrzejem Witkowski, który wystawiał Odprawę posłów greckich w Teatrze Dramatycznym - mówił na początku koncertu Woźniak. Występ rozpoczął doskonale znanym utworem Hej, Hanno. Przyznał, że piosenkę Agnieszki Osieckiej i Katarzyny Gertner zaśpiewał na festiwalu w Opolu w 1968 roku z trzęsącymi się nogami.
Potem przypomniał postać Edwarda Stachury. - Przynosił do mnie wino i mówił grzej. Później siadaliśmy i coś wspólnie graliśmy - snuł opowieść, po czym zaśpiewał Piosenkę dla Potęgowej.
Woźniak nie przyjechał do Białegostoku sam. Na scenie pojawiła się jego żona Jolanta Majchrzak, która towarzyszyła mu wokalnie przy piosence do wiersza Ernesta Brylla Ta północna pora. Potem dołączyła do nich reszta zespołu - najstarszy syn Piotr Woźniak (śpiew i gitara) oraz syn Jolanty Majchrzak Mariusz Jagoda (skrzypce). Już wspólnie wykonali piosenkę Włóczykije z bajki Lato Muminków i jedną z najsłynniejszych ballad do tekstu Bolesława Leśmiana Romans.
Marek Grechuta był kolejnym nieżyjącym artystą, którego wspominał Woźniak. - Kilka dni temu byliśmy w Krakowie na festiwalu mu poświęconym - mówił. - Wykonamy dwa utwory Twoja postać i Widziałem. Miałem zaszczyt uczestniczyć w powstawaniu pierwszej piosenki. Marek pracował wtedy przy spektaklu w Teatrze Współczesnym w Krakowie. Wkrótce powstała jego pierwsza płyta Korowód. Drugi utwór ułożyliśmy w Kijowie w 1969 roku podczas objazdu po Związku Radzieckim - opowiadał Woźniak.
Po części poświęconej Grechucie Woźniak zostawił słuchaczy ze swoim synem, który wykonał dwie piosenki. Wkrótce też wyda własną płytę. Gdy Mistrz wrócił na scenę, zaśpiewał, przyjętą gorącymi brawami, piosenkę z serialu Plebania. Dalej było również melancholijnie i nastrojowo. Dylan Jacka Kaczmarskiego, Mam ledwie bliznę Jaromíra Nohavicy i Cichutko, bo ktoś zobaczy ponownie do tekstu Brylla. Poetycki nastrój zmienił wakacyjny utwór Smak i zapach pomarańczy, podczas którego publika klaskała i śpiewała.
Nie mogło obejść się bez największego przeboju Woźniaka, czyli utworu Zegarmistrz światła. Słuchacze nagrodzili go owacją na stojąco i nie pozwolili, by wokalista opuścił scenę bez bisów.
Koncertowi Tadeusza Woźniaka patronował portal BiałystokOnline.pl.
andy