Olbrzymi skandal
Stał się najbardziej znanym białostockim zabytkoznawcą. Sebastian Wicher z biura miejskiego konserwatora zabytków został natychmiastowo zwolniony z pracy po tym, jak zwrócił się do radnych z prośbą o interwencję. Opisał, w jaki sposób dochodziło do nacisków, by opracowywane przez niego zalecenia konserwatorskie były korzystniejsze dla deweloperów. Szczególnie przychylnym firmom budowlanym miał być zastępca prezydenta miasta Rafał Rudnicki (więcej:
Został wyrzucony z pracy w magistracie, bo wytykał niszczenie białostockich zabytków).
- Sprawa śmierdzi olbrzymim skandalem. Mamy do czynienia z układem patologicznym na linii prezydent miasta - deweloper - komentuje radny Piotr Jankowski (PiS).
Jankowski dodał przy tym, że rozmawiał już z dwoma innymi urzędnikami, którzy potwierdzają niejasne działania urzędu, ale oni chcą pozostać anonimowi.
Radni PiS w środę zwrócą się do CBA, by sprawdziło, czy miała miejsce korupcja i czy doszło do przekroczenia obowiązków służbowych przez Rafała Rudnickiego.
- Żądamy od pana prezydenta Truskolaskiego natychmiastowego odwołania Rafała Rudnickiego - zapowiedział też radny Konrad Zieleniecki.
Wniosek w tej sprawie jest już w magistracie.
Kontrola i doniesienia na Wichra
- W tej chwili mamy tylko słowa Sebastiana Wichra. Dwie kontrole w departamencie urbanistyki wykażą, czy te zarzuty mają potwierdzenie w rzeczywistości - mówi Urszula Boublej, rzeczniczka prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.
Zanim jednak kontrole się odbędą, prezydent zrobił porządek w biurze miejskiego konserwatora zabytków - nie tylko zwolnił Wichra, ale też przeniósł konserwatora z departamentu urbanistyki do biura kultury.
- Zmiana jest po to, by miejski konserwator zabytków miał wsparcie referatu kultury - lakonicznie tłumaczy zmiany Boublej.
Tadeusz Truskolaski złożył też w środę zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wraz z wnioskiem o wszczęcie postępowania do Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. Zdaniem prezydenta, przestępstwem może być udostępnienie danych osobowych osobie nieuprawnionej przez pracownika Urzędu Miejskiego w Białymstoku - Sebastiana Wichra oraz kradzieży dokumentacji przez nieustalone osoby. Chodzi o dokumentację, którą Wicher przekazał radnemu Januszowi Koronkiewiczowi.
Urszula Boublej poinformowała też, że w związku z pomówieniami Wichra zastępca prezydenta Rafał Rudnicki złoży w najbliższych dniach pozew o ochronę dóbr osobistych. Zaznacza, że Rudnicki zgodził się na ustalenia konserwatorskie, zgodne z miejscowym planem, ale nie tak restrykcyjne jak zaproponował urzędnik.
Od 7 lat dostrzegałem patologie
Tymczasem Sebastian Wicher również ma zamiar walczyć o swoje racje. Chce złożyć wnioski do prokuratury i CBA ws. możliwości wywierania nacisków na urzędników.
- Spodziewałem się takiego obrotu sprawy, że zostanę zwolniony, ale nie spodziewałem się, że w tak szybkim czasie ze stanowiska został wyrzucony miejski konserwator zabytków - komentuje Wicher.
- Zawsze jest warto walczyć o przywrócenie normalnych standardów. Od 7 lat pracy w urzędzie miejskim dostrzegałem patologie lub słyszałem o wielu patologiach - mówi były już pracownik urzędu miejskiego. Zaznacza, że zareagował w sprawie, w której ma dowody. Ma nadzieję, że jego komputer, który został zajęty po zwolnieniu go z pracy, nie zostanie zniszczony.
Jak mówi Sebastian Wicher, zwrócił się o interwencję bezpośrednio do radnych, bo do prezydenta miał ograniczone zaufanie. Wszystko po sprawie Dojlid, gdy głośno mówił o tym, że na jednym z najcenniejszych białostockich osiedli nie powinno dopuszczać się wysokiej zabudowy (czego chcieli deweloperzy) ani drogi szybkiego ruchu. Za to dostał naganę.