Zabytkowy budynek na terenie Browaru Dojlidy zburzony. Winnego jednak nie ma
Nikt nie poniesie winy za zburzenie zabytkowego budynku na terenie Browaru Dojlidy. Oskarżony o ten czyn prezes Jerzy Jacek W. miał to zrobić nieumyślnie.
Justyna Fiedoruk
Prezes działał nieumyślnie
Sprawa dotyczy czworaka z XIX wieku. Budynek był wpisany do rejestru zabytków. Mimo to został zburzony między 21 a 28 września 2007 roku. Zalecenie takie wydał prezes Browaru Dojlidy – Jerzy Jacek W. Prokurator domagał się ukarania szefa zakładu piwowarskiego karą roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata i grzywny.
- Jerzy Jacek W., działając nieumyślnie, zniszczył zabytek w postaci budynku dawnego czworaka – stwierdził sędzia Andrzej Kochanowski, dlatego umorzył postępowanie przeciwko oskarżonemu. Dodał też, że działanie prezesa było spowodowane niedbalstwem. - Nie ma w sprawie żadnych dowodów wskazujących na to, że oskarżony miał bezpośrednią wiedzę polegającą na tym, że przedmiotowy budynek, który został rozebrany, był wpisany do rejestru. Nie oznacza to, że oskarżonemu nie powinno się nie przypisać winy nieumyślnej – dodał sędzia.
Wystarczyło przejrzeć dokumenty znajdujące się w Browarze
Dokumenty poświadczające fakt, iż budynek jest zabytkiem, znajdowały się w zakładzie. Jerzy Jacek W. rzekomo jednak o tym nie wiedział. Dlatego też wysłał pismo do wojewódzkiego konserwatora zabytków prosząc o opinię dotyczącą domu rybaka, który znajdował się na terenie Browaru. Problemem okazało się jednak to, że konserwator nie zrozumiał, o który budynek chodzi i poinformował, że taki zabytek nie został wpisany do rejestru. Gdyby w piśmie pojawiło się określenie czworak, z pewnością odpowiedź byłaby inna.
- Konserwator powinien powiedzieć, jeśli wie, o który budynek chodzi, że znajduje się w rejestrze. Jeśli nie, powinien poprosić o dokładne określenie – twierdzi Kochanowski.
Zgodę na rozbiórkę dał też urząd miejski, mimo iż zaledwie rok wcześniej wydał decyzję odmowną w tej samej sprawie. Okazuje się jednak, że wówczas pismo nie było wysyłane przez oskarżonego, więc nie ma dowodów, by o nim wiedział.
- Mamy tak naprawdę do czynienia dwa razy z sytuacją, kiedy dwa niezależne organy - konserwator zabytków i urząd miejski - mając możliwość zakwestionowania decyzji o rozbiórce, tego nie zrobiły - mówił sędzia.
Prokurator uważa inaczej
Ze zdaniem sądu nie zgadza się prokurator, który uważa, że oskarżony doskonale zdawał sobie sprawę, że zburzony budynek jest wpisany do rejestru zabytków. Nie miał też możliwości oskarżenia innych osób powiązanych ze sprawą.
- W toku śledztwa rozpoznawany był też wątek przekroczenia uprawnień czy niedopełnienia obowiązków konserwatora, jednak już nastąpiło jego przedawnienie, ponieważ minęło 5 lat od tego zdarzenia - poinformował prokurator Bartłomiej Horba.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator zapowiada, że będzie się odwoływał.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl