Zabił ojca gołymi rękami i poszedł spać. Obudził się, zobaczył ciało – i znów zasnął
Kilka miesięcy temu syn brutalnie zabił swojego ojca. Jaki jest powód? Nie wie, nie pamięta, a przynajmniej tak twierdzi.
Justyna Fiedoruk
Oskarżony nadużywał alkoholu
Do tragicznego zdarzenia doszło 24 września 2017 r. przy ul. Sowlańskiej w Białymstoku. Dzień wcześniej 28-letni Dawid P. rano udał się na pogrzeb swojego dziadka. Gdy wrócił z cerkwi postanowił spotkać się ze znajomymi.
- Po powrocie z pogrzebu wróciłem do domu, przebrałem się i wyszedłem na podwórko. W godzinach wieczornych pojechałem ze znajomymi na dyskotekę do klubu – opowiadał sędziemu.
Młody mężczyzna od dawna nadużywał alkoholu. Nie miał stałej pracy, chwytał się dorywczych zleceń. Z pewnością na problem z zatrudnieniem wpływał też fakt, iż nie skończył żadnej szkoły ponadgimnazjalnej. Był też karany. Początkowo oskarżony nie przyznawał się do winy. Twierdził, że to ktoś inny zabił ojca, a on nie ma z tym nic wspólnego. Podczas rozprawy w sądzie zmienił swoje zeznania i opowiedział – co się wówczas wydarzyło.
Dawid P. po wspólnej zabawie ze znajomymi wrócił do mieszkania. Towarzyszył mu jeden z kolegów, który poszedł jednak do siebie widząc awanturę oskarżonego i ojca.
- Po powrocie do domu - nie pamiętam dokładnie jak to było. Kolega wyszedł podczas mojej kłótni z ojcem. Zaczęła się między nami jakaś szarpanina. Nie wytrzymałem chyba i zacząłem okładać pięściami ojca. Nie wiedziałem, że nastąpił jego zgon. Położyłem się do łóżka i poszedłem spać – relacjonuje Dawid P.
Zobaczył leżącego na podłodze ojca i znów zasnął
Następnego ranka obudził go telefon przyrodniej siostry, która zapowiedziała swoją wizytę. Wówczas Dawid P. zobaczył ojca leżącego w przedpokoju. Nie pomyślał jednak o tym, by wezwać pomoc, albo chociaż sprawdzić co się z nim dzieje.
- Wstałem, zobaczyłem, że ojciec leży w przedpokoju. Nie dochodziło do mnie co się stało. I położyłem się znowu do łóżka – wyjaśnia oskarżony.
Gdy dziewczyna przyjechała, nikt jej jednak nie otwierał. Skontaktowała się więc ze znajomymi Dawida P. i wspólnie szukali jego oraz ojca na osiedlu. Po jakimś czasie oskarżony oddzwonił i wpuścił siostrę i swojego kolegę (który pomagał w poszukiwaniach) do mieszkania. Młodzi ludzie widząc leżącego na ziemi Zdzisława P. od razu zorientowali się, że nie żyje. Wezwano karetkę. Lekarz po przyjeździe od razu stwierdził zgon. Na miejsce przybyła też prokurator i policja.
- Pani prokurator stwierdziła zgon na skutek pobicia. Siostra i kolega wyszli z mieszkania, a ja pojechałem na komisariat w celu złożenia wyjaśnień – wspomina Dawid P.
Na początku wmawiał wszystkim wokół, że kto inny pobił ojca, a on nie wie kto. Być może pobyt w areszcie, a może skrucha sprawiły, że postanowił zmienić zeznania.
- Nie pamiętam dokładnie tego. Pamiętam, że była między nami jakaś awantura, nie wiem od czego się zaczęło – mówi oskarżony. - Bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Może gdyby nie śmierć dziadka, te emocje, to by do tego nie doszło. Nie wiedziałem, że to się tak skończy – dodaje.
Świadek utrzymuje, że Dawid P. nigdy nie miał z ojcem większych konfliktów. Przyrodnia siostra oskarżonego przyznaje natomiast, że obaj mieli problem z nadużywaniem alkoholu. Ojciec miał też się jej skarżyć na brata. Nigdy nie słyszała jednak, by dochodziło do rękoczynów.
Dawidowi P. za zabójstwo grozi dożywocie.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl