Wróciły protesty w obronie sądów. Czy tym razem przyniosą efekt?
W niedzielny wieczór (1.10) pod sądem okręgowym zebrali się przeciwnicy reformy sądownictwa, którzy tym razem protestują przeciwko projektom ustaw zaproponowanym przez prezydenta Andrzeja Dudę.
MN
Już to chyba gdzieś widzieliśmy
Zapalone znicze, okrzyki Wolne sądy i kilkaset osób stojących na chodniku przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Niektórzy, przechodząc w pobliżu ul. Skłodowskiej 1, mogliby pomyśleć, że to deja vu, ale to kolejny protest przeciwko zmianom w sądownictwie.
2 miesiące wcześniej ludzie wyszli na ulice wielu miast w kraju, żeby zamanifestować swój sprzeciw wobec projektów uchwał złożonych przez partię rządzącą, a dotyczących daleko idących zmian w Sądzie Najwyższym, Krajowej Radzie Sądownictwa a także w ustroju sądów powszechnych. Wydawało się, że protesty przyniosły skutek, ponieważ prezydent Andrzej Duda zawetował dwie z trzech ustaw, podpisując tylko tą dotyczącą najmniejszych sądów. Uspokoiło to trochę społeczeństwo, chociaż nadal podnoszono, że jest to zgniły kompromis. Równocześnie jednak prezydent zapowiedział, że przygotuje własne ustawy o SN i KRS. W ubiegły poniedziałek (25.09) je zaprezentował, a ludzie znów zaczęli się szykować do protestów.
- Mieliśmy nadzieję, że prezydent przeciwstawi się pokusom polityków z Prawa i Sprawiedliwości, zawróci ze swej dotychczasowej drogi łamania konstytucji. Wiele osób liczyło na to, że przygotuje on projekty ustaw, które nie będą powodowały likwidacji trójpodziału władzy, a zapewnią rzeczywistą reformę wymiaru sprawiedliwości – mówiła podczas białostockiego protestu Dorota Zerbst z Komitetu Obrony Demokracji.
Mimo niskiej temperatury, frekwencja pod gmachem sądu okręgowego była dość duża, a zebrani chętnie włączali się w skandowanie haseł Równość, wolność, demokracja czy Ręce precz od Konstytucji. Zapowiadali również, że będą uczestniczyć w protestach, dopóki te będą trwały.
- Czuję się oszukana, bo naprawdę liczyłam, że prezydent się opamiętał, a on tylko zagrał na siebie. To, że Ziobro nie będzie miał większej władzy, to nie jest żadne zwycięstwo, bo sądy powinny pozostać niezawisłe - mówiła pani Barbara, która przyszła na wiec.
Co się zmieni?
Główne zmiany w KRS to przede wszystkim przerwanie kadencji sędziów i fakt, że nowi wybierani byliby przez sejm większością 3/5 głosów (potrzebne byłoby ponadpartyjne porozumienie). Gdyby nie udało się dojść do kompromisu, to wówczas odbywałoby się głosowanie imienne, w którym jeden parlamentarzysta mógłby postawić na jednego sędziego. Wracamy więc do momentu, w którym wybór sędziów stałby się wyborem politycznym i zamazywałaby się granica w trójpodziale władzy. Mechanizmem zabezpieczającym miałby być zapis, który po 2 miesiącach oddaje w ręce prezydenta możliwość wyboru sędziów. Jako że jest to niezgodne z Konstytucją, Andrzej Duda przygotował także projekt zmiany najważniejszego aktu normatywnego w Polsce.
Jeśli natomiast chodzi o Sąd Najwyższy, dużych zmian jest więcej. Najważniejsza z nich to obniżenie wieku przejścia na emeryturę dla sędziów. Mieliby oni przechodzić w stan spoczynku w wieku 65 lat, a nie, jak teraz, w wieku 70 lat i tylko prezydent mógłby przedłużyć ich kadencję. W praktyce oznaczałoby to odejście w tym roku ponad 30 sędziów, czyli 40% składu. Zmiana, w stosunku do projektu z lipca, jest o tyle inna, że tamten zakładał wygaszenie kadencji wszystkich sędziów.
Inna to tzw. skarga nadzwyczajna. Narzędzie to miałoby trafić w ręce obywateli, którzy byliby niezadowoleni z wyroku sądu najwyższego i za pośrednictwem m.in. prokuratora generalnego, rzecznika praw obywatelskich, rzecznika praw dziecka, rzecznika praw pacjenta, a także za pośrednictwem 20 senatorów i 30 posłów mogliby dochodzić swoich praw.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl