Wolniej po centrum? Miasto chce wprowadzić uspokojony ruch w okolicy Lipowej
Magistrat rozważa wprowadzenia w ścisłym centrum Białegostoku strefy uspokojonego ruchu, w którym będzie obowiązywać ograniczenie prędkości do 30 km/h. To kolejny pomysł na zwiększenie bezpieczeństwa na ulicach, tylko czy potrzebny.
pixabay.com
Skorzystają policjanci i egzaminatorzy
Strefy z ograniczeniem prędkości do 30 km/h, zwane popularnie Tempo 30, wprowadzają miasta, którym zależy na zmniejszeniu liczby wypadków oraz na obniżeniu poziomu hałasu i emisji spalin. W tamtym roku takie rejony powstały choćby w centrum Katowic i Warszawy. W Białymstoku miałaby się one znajdować w okolicach ul. Lipowej. Nie będzie to jednak pierwsze takie miejsce w mieście.
- W Białymstoku w chwili obecnej strefą uspokojonego ruchu jest objęty obszar osiedla Nowe Miasto, ograniczony ulicami Pogodną, Wiejską, K. Pułaskiego oraz S. Żeromskiego - mówi Katarzyna Ramotowska z Urzędu Miejskiego w Białymstoku. - Wprowadzenie wyżej wymienionej strefy znacząco poprawiło poziom bezpieczeństwa wszystkich uczestników ruchu drogowego, wobec czego rozwiązania takie w chwili obecnej są sukcesywnie wprowadzane na innych osiedlach miasta Białegostoku - dodaje.
Nie wszyscy jednak są zadowoleni z takiego pomysłu i nie widzą sensu wprowadzania obostrzeń.
- Za wiele to nie zmieni. Nie wyobrażam sobie, żeby ludzie jeździli zgodnie z przepisami. Wręcz przeciwnie, jeśli przez to zwiększą się korki, to ludzie będą bardziej się śpieszyli, żeby nadrobić – mówi Marcin, zawodowy kierowca. - W centrum taki pomysł mija się z celem.
Pan Marian, kierowca taksówki, dodaje natomiast:
– Po bruku na Lipowej i tak nie jeździ się szybko, ale czasami trzeba przyśpieszyć. Moim zdaniem najwięcej na takiej strefie skorzystają policjanci i egzaminatorzy na prawo jazdy, którym będzie łatwiej oblać kursantów.
Bezpieczeństwo zależy od ludzi
Jeśli chodzi o kwestię bezpieczeństwa na białostockich drogach, magistrat nie ogranicza się wyłącznie do spowalniania samochodów. Jakiś czas temu miasto wprowadziło system zarządzania ruchem drogowym, który ma pomagać w płynniejszym przejechaniu przez miasto, a na ulicach wyznaczono buspasy, co ma usprawnić komunikację miejską. Jednak i te pomysły przez kierowców oceniane nie są zbyt pozytywnie.
- Z buspasów sam korzystam, jako taksówkarz, więc rzeczywiście są przydatne – mówi pan Marian. - Ale ten system zarządzania ruchem to jakaś kpina. Bywa tak, że co 100 metrów trzeba stać na czerwonym. Prawda jest taka, że bezpieczeństwo zależy od ludzi. Może być pełno przepisów, ale wystarczy, że ktoś się zagapi i będzie wypadek.
Do pomysłu nie chcą się odnosić białostoccy policjanci, którzy tłumaczą, że dopóki nie pojawi się projekt z dokładnymi założeniami, nie mogą wydać opinii.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl