Kultura i Rozrywka

Wróć

Wielokrotnie miałem lufę przystawioną do głowy. Wyznanie fotoreportera wojennego

2013-06-14 00:00:00
O wojennej zawierusze, miejskiej partyzantce i książce 13 wojen i jedna. Prawdziwa historia reportera wojennego opowiadał wczoraj w Famie Krzysztof Miller.
AD
Gruzja, Czeczenia, Górny Karabach, Afryka, Afganistan - trudno wymienić wszystkie miejsca, w które dotarł z aparatem. Krzysztof Miller od 1989 r. jest fotoreporterem Gazety Wyborczej.

- Wielokrotnie miałem lufę przystawioną do głowy i do potylicy, byłem bity i brany do niewoli - wspominał. - Po powrocie z wyjazdu pytałem, czy warto? I mówiłem sobie, że nigdy więcej nie pojadę na wojnę. Gdy oglądałem zdjęcia, wiedziałem, że były warte tego ryzyka.

W książce, która ukazała się przed kilkoma miesiącami, spisał swoje wyznania w męski, dosadny sposób. Nie można przejść obok jego słów obojętnie. To wydawnictwo przyszło do niego z propozycją napisania książki. Pomyślał: Ja przecież nie umiem pisać. Najlepiej będzie więc napisać to takim językiem, jakim mówię. Na początku wydawca próbował na Millerze wymusić zmianę stylu pisania, potem - dał mu swobodę. Powstała więc opowieść autentyczna, o człowieku, który wchodzi w środek wojennego koszmaru.

Podczas spotkania prowadzonego przez Miłkę Malzahn można było obejrzeć zdjęcia Krzysztofa Millera, opatrzone komentarzem autora, uczestnicy zadawali też pytania.

- To był trochę przypadek - mówił o swoim pierwszym wyjeździe na wojnę fotoreporter. - Pucz w Rumunii, tam po raz pierwszy fotografowałem ofiary konfliktu, po raz pierwszy widziałem egzekucję dyktatorów, po raz pierwszy zetknąłem się z partyzantką miejską.

Podkreśla, że nie jest artystą, raczej rzemieślnikiem fotografii, który myśli kadrami. Najbardziej lubi fotografować prostych ludzi, w strefie przyfrontowej, uwikłanych w często bezmyślne konflikty. Ulubione obiektywy? - Szerokokątne, gdy wchodzi się pod nos osobie fotografowanej - odpowiada. - Staram się nie używać obiektywów ze zmienną ogniskową, zastępują mi je nogi - śmieje się.

Jakich zdjęć nie robi? - Jestem fotoreporterem, staram się robić wszystko - wyjaśnia Miller. - Wolę wykasować zdjęcia lub ich nie publikować, niż stracić ciekawą sytuację.

Spotkanie zorganizowali: Białostocki Ośrodek Kultury i Białostockie Towarzystwo Fotograficzne.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl