Walczą z zanieczyszczeniami i dbają o zwierzęta. Sprawdzamy, jak radzą sobie w Białymstoku
Eko patrol istnieje w Białymstoku od 2008 roku. Strażnicy miejscy mają za zadanie walkę z zanieczyszczeniami naszego miasta oraz pomoc bezdomnym, porzuconym i dzikim zwierzętom.
Straż Miejska Białystok
Eko strażnicy codziennie mają dużo pracy. Współpracują z funkcjonariuszami SOKu, pracownikami Lasów Państwowych czy Ochrony Środowiska. Wycinają połamane oraz zaschnięte konary drzew. Są odpowiedzialni też za wypompowywanie wody z zalanych ulic. Z kolei zimą, by chronić nasze środowisko, sprawdzają spalanie w piecach. Likwidują też dzikie wysypiska śmieci.
Najwięcej czasu zajmuje im jednak opieka nad zwierzętami. Większość interwencji jest zgłaszanych przez mieszkańców. W ubiegłym roku przyjęto prawie 1800 zgłoszeń, rok wcześniej – około 2 tys.
W 2015 roku udało się odłowić 472 zwierzęta, zaś w 2014 – 536. Co się z nimi dzieje? Wszystkie są odwożone do lecznicy. Jeśli są np. ranne czy chore, trafiają pod opiekę weterynarzy, jeśli zaś są zdrowe – przewozi się je np. do schroniska dla zwierząt bądź wypuszcza do środowiska naturalnego. W ubiegłym roku do swoich prawdziwych leśnych domów wypuszczono 43 zwierzęta.
Mieszkańcy zgłaszają bardzo różne problemy. Wielokrotnie dotyczą one zwierząt, które zostały podrzucone do czyjejś posesji czy piwnicy.
- Otrzymujemy np. zgłoszenia, że na czyjąś prywatną posesję wszedł łoś albo znajduje się tam ranna sarna, czy że do głębokiego dołu wpadł lis i nie może się wydostać. I o ile sarnę czy lisa można jeszcze odłowić, o tyle do łosia potrzebna jest już pomoc specjalisty. Jeżeli sam nie oddali się spokojnie, należy go uśpić, aby nie zrobił sobie krzywdy uciekając w popłochu i wówczas przewożony jest do środowiska naturalnego – informuje rzecznik prasowy białostockiej straży miejskiej Joanna Szerenos–Pawlicz.
Latem wiele osób zgłasza, że do ich mieszkania wleciał nietoperz. Ludzie nie wiedzą, co mają wówczas zrobić, więc dzwonią, prosząc o pomoc. Strażnicy odławiają wówczas nieproszonych gości i przewożą do ich miejsca przebywania.
- Mieliśmy np. psa weselnika, był też pies włamywacz. Pierwszy z nich wtargnął na wesele o 2 nad ranem. Nie był co prawda agresywny, zależało mu bardziej na weselnym poczęstunku niż awanturze, ale i tak gości weselnych wystraszył. Organizatorzy zawiadomili straż miejską i pies został odłowiony. Natomiast pies włamywacz wtargnął na działkę rekreacyjną, narozrabiał w szklarni i jakby tego było jeszcze mało, udusił 15 kur, które hodował tam właściciel działki. I w tym przypadku pies też został odłowiony przez Eko patrol – informuje Szerenos-Pawlicz.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl