Sprawdzamy w jaki sposób Białystok uczy się języków obcych. Jakie są preferencje białostoczan? Spytaliśmy o to Justynę Siniło-Kuczyńską – koordynatorkę ogólnopolskiej akcji Polska Zna Angielski – Wielki Test Języka Angielskiego.
Homeschool
BiałystokOnline: Za nami już trzecia edycja Wielkiego Testu Języka Angielskiego.
Justyna Siniło-Kuczyńska: Zgadza się, 14 września cała Poska kolejny raz udowodniła, że zna angielski. W tym roku w naszej akcji wzięło udział aż 77 miast i miejscowości. Przetestowaliśmy ponad siedem i pół tysiąca Polaków. Test wykazał, że Polska zna angielski na poziomie B1+.
Co to oznacza?
Że jest nieźle! Ten wynik określa poziom znajomości języka obcego na ogólnoeuropejskiej skali kompetencji językowych CEFR. A1 i A2 to poziomy podstawowej znajomości języka, B1 i B2 – poziomy samodzielności językowej, C1 i C2 to poziomy biegłości językowej. B1 to bardzo dobry wynik.
A jak Białystok wypada na tle Polski?
Lepiej! Napisaliśmy na B2. I naprawdę jest czego pogratulować, bo testy były profesjonalne i wymagające. Pisaliśmy w tym roku autentyczne fragmenty testów TOEIC® i TOEFL Junior®.
Chyba nie mamy na co narzekać. Białostoczanie uczą się efektywnie.
To zbyt duże uproszczenie. Pamiętajmy, że na test przyszła specyficzna grupa osób. Określiłabym ją jako mocno uświadomioną językowo. To byli ludzie, często całe rodziny (bo test pisały i ośmiolatki), którzy doskonale zdają sobie sprawę jak ważny jest angielski w dzisiejszym świecie. I oni nie tylko o tym mówią, ale naprawdę w to wierzą.
To znaczy?
To znaczy, że tak zwanemu przeciętnemu Kowalskiemu bardzo trudno byłoby poświęcić niedzielne przedpołudnie na przyjście do Opery w celu napisania testu.
Ale przecież w Białymstoku pisało prawie pół tysiąca ludzi.
To właśnie jest sukces! Frekwencją pobiliśmy wszystkie miasta.
I w tej euforii powróćmy do kwestii sposobów nauki. Jak białostoczanie uczą się języków obcych? Na ile jest to efektywne?
Uczymy się głównie korzystając z usług szkół językowych i z korepetycji w domu. Ta druga opcja nie jest niestety najlepszym rozwiązaniem. I nie mówię tego, bo sama prowadzę szkołę językową. Jestem też mamą dwójki dzieci i tak jak inni rodzice chciałabym dla nich jak najlepiej. Rodzice nie zdają sobie sprawy, jak dużo ryzykują oddając swoje dziecko pod opiekę językową nie do końca sprawdzonej osobie.
Często są to nauczyciele z polecenia.
Tak, ale po pierwsze: z czyjego polecenia? Sąsiadki, która nie zna języka? Po drugie: często słowo nauczyciel jest w przypadku korepetycji nadużyciem, bo jest nim np. student pierwszego roku. Największym błędem przy organizowaniu kształcenia językowego dziecka jest niedocenianie jakości. Rodzice zatrudniają studenta: koszt nieduży, a sumienie spokojne. Tylko czy jesteśmy w stanie sprawdzić merytorycznie jakość świadczonych przez niego usług? Jak skontrolujemy postęp językowy?
Zwłaszcza jeśli rodzic sam nie zna angielskiego.
Dokładnie. W dobrej szkole językowej nie tylko kursy grupowe są objęte nadzorem metodycznym. Dotyczy to też zajęć indywidualnych. W Homeschool każdy uczeń ma osobny dziennik i sylabus kursu – jest traktowany jak jednoosobowa grupa.
Ale zajęcia indywidualne w szkole językowej to jednak wyższy koszt.
Nie do końca. Pamiętajmy, że za jakość płaci się nieco więcej – dobra szkoła językowa nie zatrudnia osób bez kwalifikacji i doświadczenia, a na profesjonalnych zajęciach indywidualnych zrobimy szybsze postępy i czasem rok nauki indywidualnej da nam efekt taki, jak dwa lata nauki w grupie. Zawsze jest opcja (przynajmniej u nas) zajęć dwa do jednego lub trzy do jednego, a wtedy koszty są dużo niższe.
Czy Białystok za rok napisze test lepiej?
Zdecydowanie!
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Justyna Siniło-Kuczyńska – współwłaścicielka szkoły językowej Homeschool – ogólnopolskiego organizatora Wielkiego Testu języka Angielskiego. www.homeschool.pl
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z
Polityka cookies
. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu mechanizmu cookie w Twojej przeglądarce