W Białymstoku jest awaryjny sprzęt. Ciąg dalszy sprawy katastrofy kolejowej
Przed białostockim sądem rejonowym zeznawali kolejni świadkowie w sprawie katastrofy kolejowej, do jakiej doszło w 2010 roku.
sxc.hu
Przed sądem zeznawał maszynista-instruktor, który badał miejsce katastrofy. Z zeznań wynika, że na stacji Białystok często dochodzi do awarii. Dodatkowo sprzęt nie jest modernizowany i pracownicy pracują na starych urządzeniach. Warto zaznaczyć, że świadek prywatnie jest teściem jednego z oskarżonych maszynistów.
Przypomnijmy, że do tragicznego zdarzenia doszło w listopadzie 2010 roku niedaleko jednego z białostockich tuneli. Skład 32 cystern z substancjami ropopochodnymi zderzył się z pociągiem towarowym, który przewoził złom i miał kilka cystern. Pociągi jechały sąsiednimi torami, jednak podczas mijania się składy zahaczyły o siebie i doszło do wykolejenia. W wyniku tego kilkanaście cystern się zapaliło. Prowadzący maszyniści odnieśli tylko lekkie rany. Akcja gaśnicza straży pożarnej trwała przez kilka godzin. Straty materialne oszacowano na ponad 20 mln zł.
Śledczy ustalili, że wina leżała po stronie maszynistów, którzy prowadzili pociąg z cysternami. Mieli oni zignorować sygnał z semafora, który nakazywał zatrzymanie. Mężczyźni początkowo na etapie śledztwa przyznali się do winy. Teraz jednak wszystkiemu zaprzeczają i twierdzą, że urządzenia nie dawały znaków do zatrzymania.
Łukasz Wiśniewski
lukasz.w@bialystokonline.pl