Upadłość konsumencka. Cudowny środek na kłopoty z długami?
Przez trzy lata funkcjonowania przepisu o upadłości konsumenckiej nikomu z białostoczan nie udało się zbankrutować. Próbowało prawie 30 osób.
sxc.hu
Białostoczanin składający wniosek o upadłość to przeważnie osoba starsza lub w średnim wieku, która ma zaciągniętych kilka kredytów w bankach oraz różnych instytucjach finansowych i często wpadła już w pętlę kredytową. Przepis o upadłości konsumenckiej wszedł w życie 31 marca 2009 roku i zyskał aurę cudownego środka na kłopoty z długami. Realia pokazały jednak, że prawo to jest bardzo restrykcyjne. Skorzystać można z niego tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. przy wypadku czy chorobie uniemożliwiającej podjęcie pracy. W białostockim sądzie rejonowym na 27 przypadków ani razu nie ogłoszono upadłości. W kraju na ok. 2 tys. wniosków zbankrutowało niewiele ponad 20 osób.
- Na początku zdarzało się, że kierowano do nas wnioski nie o ogłoszenie upadłości konsumenckiej, a wręcz o oddłużenie, zaś w uzasadnieniu w kilku zdaniach napisane było tylko żeby zwolnić taką osobę z płacenia wszelkich zobowiązań - wspomina sędzia Wojciech Orzel, z VIII Wydziału Gospodarczego, Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Inne osoby dopiero na sali sądowej dowiadywały się co tak naprawdę oznacza ogłoszenie upadłości konsumenckiej - mówi sędzia. - Zawsze na rozprawie informujemy dłużnika czy ma świadomość, że w przypadku ogłoszenia upadłości cały jego majątek, łącznie z mieszkaniem czy domem, zostanie sprzedany. I wtedy zdarza się, że ludzie mówią nie.
Ustawa o upadłości przewiduje, że cały majątek dłużnika ma być sprzedany, by pokryć długi i koszty postępowania, które mogą wynosić od kilkunastu do nawet 30 tys. zł. Gdyby tylko częściowo zaspokojono zobowiązania, resztę dłużnik ma spłacać według zatwierdzonego przez sąd planu spłat, który może trwać maksymalnie pięć lat. I dopiero po zrealizowaniu planu, gdyby długi jeszcze pozostały, można starać się o umorzenie reszty zaległości. Sędzia dodaje, że dłużnik przez cały ten okres musi pracować i musi zarabiać tyle, żeby utrzymać siebie, swoją rodzinę i zarobić na zrealizowanie planu spłaty.
Obecnie trwają prace związane ze zmianą przepisów. Postulowane jest np. aby zwalniać dłużnika częściowo lub w całości od obowiązku ponoszenia kosztów postępowania lub też by dopuścić możliwość upadłości z możliwością zawarcia układu, kiedy to dłużnik dogaduje się z wierzycielami, a ci mogą się zgodzić na pewną redukcję długu. Takie układy dopuszczalne są w innych krajach, w Polsce taki przepis funkcjonuje w relacjach podmiotów gospodarczych.
andy