Zakończył się proces w sprawie redaktorki z ogólnopolskiej telewizji, która udawała urzędniczkę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Miała to być dziennikarska prowokacja i sprawdzenie, czy policyjne samochody służą urzędnikom za taksówki i są na każde zawołanie. Nagranie z tego, co się wydarzyło, pokazywane było w telewizji, a kobieta nie przyznała się do winy.
Więcej o sprawie:
Nieudana prowokacja dziennikarska z udziałem policji. Kobieta stanie przed sądem.
Policja wniosła o wymierzenie dziennikarce grzywny w wysokości 1 tys. zł oraz wpłaty takiej samej kwoty na rzecz Fundacji Wdów i Sierot Poległych Policjantów.
Jednak Sąd Rejonowy w Zambrowie odstąpił od wymierzenia kary. Uznał, że obwiniona powinna była wylegitymować się i podać swoje dane, tym samym nie wprowadzać dyżurnego policji w błąd co do swojej tożsamości i miejsca zatrudnienia, aczkolwiek nie wywołała ona niepotrzebnej czynności funkcjonariuszy. Zdaniem sądu, informacja o zepsuciu samochodu nie stanowi przyczyny do policyjnej interwencji, ponieważ nie wystąpiło zagrożenie w ruchu drogowym oraz zagrożenie życia i zdrowia.
Orzeczenie jest nieprawomocne.