Prokuratura: rekrutowali bojowników i zbierali pieniądze
Czterej obywatele Rosji, deklarujący narodowość czeczeńską, oskarżeni zostali o to, że od maja do października 2014 r. w Białymstoku, Łomży, Warszawie i innych miejscach w Polsce, a także w Turcji rekrutowali bojowników na tzw. dżihad, a także zajmowali się organizowaniem i kupowaniem sprzętu paramilitarnego.
Ponadto, jako zorganizowana grupa przestępcza, zdaniem prokuratury, brali oni udział w gromadzeniu i przekazywaniu wartości dewizowych (zagranicznych środków płatniczych w łącznej kwocie 8 950 euro) po to, by wesprzeć nimi terrorystów z samozwańczego Państwa Islamskiego działających na terenie Syryjskiej Republiki Arabskiej i Republiki Iraku.
Zarówno w śledztwie, jak i przed sądem oskarżeni nie przyznali się do winy. Wszyscy podkreślali, że nie mają nic wspólnego z tzw. Państwem Islamskim i zbieraniem pieniędzy na jego rzecz.
Koniec procesu
Proces w tej sprawie trwał od października ubiegłego roku. Natomiast zakończył się przed Sądem Okręgowym w Białymstoku we wtorek (25.07). Prokurator wniósł o kary od 3 do 5 lat pozbawienia wolności oraz grzywny od każdego z oskarżonych. Zażądał także, żeby mężczyźni zapłacili koszty sądowe. Obrońcy chcą uniewinnienia swoich klientów.
Prokurator w mowie końcowej podkreślał, że jeden z oskarżonych odgrywał największą rolę i to mu powinna zostać przypisana najwyższa kara, czyli 5 lat więzienia. Mężczyzna ten, zdaniem prokuratora, utrzymywał kontakty z organizacjami terrorystycznymi i uzgadniał z nimi szczegóły dotyczące zbiórki pieniędzy, a przez komunikator internetowy porozumiewał się z bojownikiem walczącym w Syrii. Rzecznik oskarżenia publicznego podkreślał, że na takie wnioski pozwalają nagrane rozmowy i przetłumaczone stenogramy. Więcej:
Oficer ABW zeznawał przed sądem w procesie Czeczenów, którzy mieli pomagać ISIS
- Z treści jego rozmów wynikają liczne kontakty z osobami o arabskich pseudonimach, których nazywa braćmi i uzgadnia przekazanie pieniędzy, tak, aby trafiły do Turcji, docelowo na teren Syrii, celem wsparcia rodaków walczących po stronie tzw. Państwa Islamskiego, ewentualnie także po stronie innej organizacji terrorystycznej – poinformował przedstawiciel prokuratury.
Wskazywał on również, że kiedy Czeczen o którym mowa, miał odpowiedzieć na konkretne pytanie, udzielał tylko dwóch informacji: nie wiem lub nie pamiętam.
- Doświadczenie wojenne oskarżonego idealnie wpisuje się – zgodnie z treścią opinii i treścią zeznań świadka – w zapotrzebowanie organizacji terrorystycznych na tego typu osoby, będące w stanie zorganizować konspiracyjne środki finansowe, a także potrafiące podporządkować innych do realizacji takich celów – przekonywał prokurator.
Odnosząc się w swoim przemówieniu do pozostałych oskarżonych stwierdził, że jeden z nich nie złożył istotnych wyjaśnień, zasłaniał się niepamięcią w kontekście odsłuchiwanych rozmów, kolejny zaś – zdaniem przedstawiciela śledczych – był świadomy, po co zbierane są pieniądze. Poza tym w pamięci telefonów należących do dwóch oskarżonych znaleziono flagi tzw. Państwa Islamskiego i inne treści dotyczące radykalnego, salafickiego odłamu islamu. Jeden z mężczyzn miał je przesyłać innym.
Co na to wszystko obrońcy?
Obrońcy w swoich mowach końcowych podkreślali że, na etapie postępowania przygotowawczego, czyli jeszcze przed rozpoczęciem procesu, popełniono szereg błędów.
- Materiały uzyskane w trakcie prowadzonej kontroli operacyjnej nie mogą stanowić wiarygodnego źródła dowodowego. Przede wszystkim są to notatki sporządzone przez funkcjonariusza Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który notował treści podawane przez nieujawnionego tłumacza z języka czeczeńskiego. Nie wiadomo zatem, czy był to tłumacz przysięgły języka czeczeńskiego, czy znał dialekty, które występują w tym języku, czy osoba ta jest godna zaufania i bezstronna – mówił jeden z mecenasów.
- Używanie pseudonimów w rozmowach spowodowane jest bezpieczeństwem. Posługiwanie się skrótami, niedopowiedzenia to typowa walka w konspiracji, a taka walka prowadzona jest na terenie Czeczeni i taką walkę wspierali oskarżeni – dodawał kolejny adwokat.
Jednocześnie obrońcy wskazywali, w odpowiedzi dotyczącej zarzutu związanego ze sprzętem paramilitarnym, że plecaki uznawane za taktyczne, były ogólnodostępne, można je było kupić i zrobił to w internecie jeden z pracowników łomżyńskiej Fundacji Ocalenie. Natomiast celowniki optyczne okazy się noktowizorami. Zaś to, co prokuratura wzięła za aparaturę podsłuchową, zdaniem mecenasów, jest zwyczajnym aparatem słuchowym kupionym na fakturę.
- Jest to specyficzna grupa, którą świadomie państwo polskie przyjęło, wiedząc, że jest to klanowość, że jest to wzajemne wspieranie się, więc na tej podstawie, wydaje się, pan prokurator wyciąga wniosek, że to była grupa przestępcza – m.in. tymi słowami zwrócił się do sądu jeden z adwokatów.
Poza tym obrona zgodnie podnosiła, że większość kwestii w procesie jest niewyjaśniona i w dużej mierze wszystko oparte jest na domysłach.
- Może było tak, a może inaczej? Pieniądze zostały przekazane, ale od kogo? Po analizie podsłuchów, po systemie prowadzenia postępowania przygotowawczego uważam, że nie możemy iść stereotypami osądzając tę sprawę. I tak, jak nie każdy muzułmanin jest terrorystą, tak nie każdy Polak to pijak. I jeśli będziemy patrzeć na to pod kątem tego, że mają brody i nie można ich słuchać, a treści ich wyjaśnień traktować wiarygodnie, to staniemy po stronie tego, że każdego za wszystko będzie można osądzić i skazać – podsumował inny mecenas.
Teraz pozostaje już tylko czekać na publikację orzeczenia. Wyrok zostanie ogłoszony w pierwszej połowie sierpnia.