Sześć do jaja! Jaga zlała ŁKS i wciąż jest liderem!
Wielka Sobota to i wielkie granie? Tak jest! Jagiellonia tuż przed Wielkanocą rozbiła ŁKS Łódź 6:0, dlatego zbliżające się święta będą dla białostockich kibiców bardzo radosne. Przy Słonecznej byliśmy świadkami totalnej dominacji.
Jagiellonia Białystok
Beniaminek powalczył tylko przez kilkanaście minut
W Wielką Sobotę na stadionie miejskim przy ul. Słonecznej spotkały się ze sobą drużyny z zupełnie różnych biegunów. Żółto-Czerwoni przed 26. kolejką PKO BP Ekstraklasy znajdowali się na szczycie, natomiast ŁKS zamykał ligową tabelę. Faworytem meczu byli zatem oczywiście białostoczanie, ale to zespół z Łodzi szybciej doszedł do strzału w trakcie omawianej rywalizacji. W 2. minucie niecelne uderzenie głową po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego oddał Adrien Louveau. Duma Podlasia odpowiedziała niedługo później, kiedy to zza szesnastki futbolówkę kopnął Jesus Imaz, ale Hiszpan niestety minimalnie się pomylił, dlatego grę od własnej bramki rozpoczął Aleksander Bobek. Jagiellonia, jak na swoje możliwości, zaczęła domowy mecz dosyć spokojnie, jednak jak się okazało, była to jedynie cisza przed burzą. W 12. minucie Wdowik kapitalnie prostopadłym podaniem obsłużył bowiem wbiegającego w pole karne Nene, a ten uderzeniem z pierwszej piłki pokonał golkipera ŁKS-u i Jaga prowadziła z beniaminkiem 1:0.
Co działo się potem? Zaraz po wznowieniu gry niecelnie główkował wystawiony w miejsce Afimico Pululu Kaan Caliskaner, w 24. minucie niedokładnie zza szesnastki uderzył Bartłomiej Wdowik, po czym futbolówkę ponad poprzeczką posłał niemiecki snajper Jagi, czyli wspomniany wcześniej Caliskaner. Duma Podlasia na murawie białostockiego stadionu przeważała, a od 33. minuty Żółto-Czerwoni mieli ułatwione zadanie, gdyż właśnie wtedy, za brzydki faul na Jesusie Imazie, czerwoną kartkę zobaczył Louveau, w efekcie czego goście przez godzinę musieli grać w osłabieniu.
Zaraz po tym, jak gracz ŁKS-u wyleciał z boiska, dwa strzały zaprezentował aktywny w tym meczu Nene, a później szalony rajd lewą stroną zakończony dośrodkowaniem wykonał Husein Balić, w efekcie czego w znakomitej sytuacji znalazł się Bartosz Szeliga. Zawodnik ten oddał uderzenie głową, ale gol nie padł, gdyż piłkę z linii bramkowej kapitalnie wybił Adrian Dieguez. Zrobiło się zatem nerwowo, bo Jagiellonia otrzymała solidne ostrzeżenie, ale po chwili kibice Dumy Podlasia mogli odetchnąć już z ulgą, bo gospodarze prowadzili 2:0. Futbolówkę w siatce umieścił Dominik Marczuk, który popisał się efektownym centrostrzałem. Jeszcze przed przerwą bliski szczęścia był także Jesus Imaz, lecz Hiszpanowi zabrakło nieco precyzji, dlatego białostoczanie zeszli do szatni, mając tylko lub aż dwubramkową przewagę.
Żółto-czerwony walec nie miał litości
Druga połowa rozpoczęła się od zaskakującego ataku gości, po którym instynktowną obronę wykonał Zlatan Alomerović, a kilkadziesiąt sekund później byliśmy już w innym polu karnym, gdzie po centrze Marczuka niecelnie główkował Hansen. Jeszcze mocniej golem dla Żółto-Czerwonych zapachniało w 51. minucie. Wtedy to, po zgraniu piłki przez Caliskanera, pięknym wolejem popisał się Nene, lecz Aleksander Bobek wyciągnął się jak długi i wyniku meczu nie uległ zmianie.
Duma Podlasia naciskała, Duma Podlasia, co zrozumiałe, przeważała, ale gospodarzom przy wykończeniu akcji brakowało dokładności, dlatego ŁKS po godzinie rywalizacji wciąż przegrywał przy Słonecznej tylko 0:2. Rezultat spotkania powinien podwyższyć w 61. minucie Nene, jednak Portugalczyk huknął ponad poprzeczką, ale za moment skuteczniejszy był Jesus Imaz, w efekcie czego Jaga i tak wygrywała 3:0. Napastnik Żółto-Czerwonych wykazał się zimną krwią w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości, a piękną asystę przy tym trafieniu zaliczył reprezentant Polski - Taras Romanczuk.
Co ciekawe, Jaga mimo wysokiego prowadzenia wciąż nie odpuszczała, co szybko przyniosło efekt w postaci kolejnej bramki. Wynik pojedynku na 4:0 podwyższył wprowadzony w drugiej połowie Afimico Pululu, który skutecznie wykonał rzut karny podyktowany za zagranie piłki ręką przez Kaya Tejana.
Jak zatem wyglądała końcówka spotkania? Tak samo jak wcześniejsza część meczu. Żółto-Czerwoni wciąż dominowali, strzelali w zasadzie co chwilę, dlatego nic dziwnego, że na rezultacie 4:0 sobotnie starcie wcale się nie zakończyło. W 77. minucie trafienie na 5:0 zdobył Jarosław Kubicki, który dobił uderzenie Nene, a potem futbolówkę w siatce w piękny sposób umieścił także Portugalczyk i to na sześciu zatrzymał się licznik goli w sobotnie popołudnie. W doliczonym czasie gry bramkę numer siedem zdobył wprawdzie jeszcze Jose Naranjo, lecz sędziowie słusznie tego trafienia nie zaliczyli, gdyż na pozycji spalonej był biorący udział w akcji Imaz.
Czy tak gra przyszły mistrz Polski?
Jagiellonia Białystok - ŁKS Łódź 6:0 (2:0)
Bramki: Nene 12, 83, Dominik Marczuk 41, Jesus Imaz 64, Afimico Pululu 70k, Jarosław Kubicki 77
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik (80' Jakub Lewicki) - Dominik Marczuk (71' Jose Naranjo), Taras Romanczuk (71' Jarosław Kubicki), Nene, Jesus Imaz, Kristoffer Hansen (80' Tomasz Kupisz) - Kaan Caliskaner (61' Afimico Pululu)
ŁKS Łódź: Aleksander Bobek - Kamil Dankowski, Levent Gülen, Rahil Məmmədov, Piotr Głowacki - Husein Balić (71' Jędrzej Zając), Engjell Hoti (46' Jakub Letniowski), Adrien Louveau, Dani Ramírez (83' Jan Łabędzki), Bartosz Szeliga (46' Antoni Młynarczyk) - Piotr Janczukowicz (46' Kay Tejan)
Żółte kartki: Jarosław Kubicki (Jagiellonia Białystok) oraz Piotr Głowacki (ŁKS Łódź).
Czerwona kartka: Adrien Louveau (ŁKS Łódź, w 33. minucie za faul).
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl