Strażnik miejski z wyrokiem za przywłaszczenie 20 zł. Doniósł na niego kolega z pracy
Strażnik miejski został skazany za to, że zabrał 20 zł osobie doprowadzanej do białostockiej izby wytrzeźwień. O całym zdarzeniu poinformował jego kolega z pracy.
pixabay.com
Wszystko przez 20 zł
Pracownik białostockiej straży miejskiej został oskarżony o to, że 1 października 2015 r., pełniąc obowiązki funkcjonariusza i działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, przekroczył swoje uprawnienia. Miał on przywłaszczyć kwotę w wysokości co najmniej 20 zł, którą zabrał z portfela osoby doprowadzanej do izby wytrzeźwień w Białymstoku. Natomiast, jak wynika z aktu oskarżenia, w protokole wypełnionym w izbie wytrzeźwień mężczyzna poświadczył nieprawdę co do wykazu przedmiotów posiadanych przez osobę doprowadzaną.
Sąd rejonowy w listopadzie ubiegłego roku skazał za to strażnika na karę łączną roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 2 lat. Z takim orzeczeniem nie zgodził się obrońca oskarżonego, który wniósł apelację. Obrona chciała zmiany wyroku i uniewinnienia.
W czwartek (30.03) Sąd Okręgowy w Białymstoku utrzymał w mocy zaskarżony wyrok. W uzasadnieniu wskazywał, że kolega oskarżonego z pracy twierdził, że widział w portfelu doprowadzanego 20 zł. Natomiast oskarżony nie ujawnił tej kwoty, a w zamian za to wpisał, że osoba doprowadzona miała przy sobie 12 zł i 9 gr. Oskarżony kategorycznie zaprzeczał, aby jakąkolwiek kwotę zabrał z portfela pijanego mężczyzny.
Mężczyźni nie lubili się
Zdaniem sądu okręgowego, nie ma racji apelujący, wskazując, że wiarygodność zeznań świadka (mowa o koledze z pracy - przyp. red.) podważa fakt, iż istniał pomiędzy oskarżonym i świadkiem konflikt dotyczący sposobu pełnienia służby. Oskarżony kwestionował metodę postępowania swojego kolegi po fachu. Chodzi o nasłuch częstotliwości radiowych, z jakich korzystała policja, a także o sposób przeszukiwania osób w trakcie interwencji.
Odnosząc się do konfliktu między panami, sąd stwierdził na podstawie analizy akt, że dochodziło między nimi do konfliktu w związku z wykonywaną pracą i podejściem do obowiązków. Panowie wzajemnie nie akceptowali swoich zachowań, ale to nie znaczy, zdaniem sądu, że świadek bezpodstawnie pomówił oskarżonego.
Co więcej, sąd uznał, że twierdzenie oskarżonego, iż świadek pomówił go, żeby z nim nie pracować, jest nieprzekonujące. Sąd wskazał, że świadek w swoich zeznaniach złożonych w postępowaniu przygotowawczym w sposób przekonujący zeznał, co skłoniło go do złożenia wyjaśnień niekorzystnych dla oskarżonego. Miał on powiedzieć, że: Chcę być uczciwy w stosunku do siebie, Boga, żony. Nie mogę pozwolić, aby pracował ze mną złodziej.
Kierownik nie zawiadomił policji
Warto wspomnieć, że świadek, po zakończonej służbie w dniu zdarzenia, powiadomił o wszystkim zastępcę kierownika referatu specjalistycznego, który wówczas rozliczał patrole. Mężczyzna nie potrafił w sposób racjonalny wskazać, dlaczego wówczas nie wezwał policji. Następnie 3 listopada 2015 r., po incydencie między oskarżonym a świadkiem, na polecenie naczelnika strażników miejskich kierownik sporządził notatkę służbową opisującą zdarzenie z 31 października, która była powodem wszczęcia postępowania karnego w tej sprawie.
Sąd przyznał, że kierownik referatu specjalistycznego nie był do końca pewien, czy świadek widział ten banknot. Jednak, zdaniem sądu drugiej instancji, zmiana zeznań wiąże się przede wszystkim z tym, że mężczyzna ten chciał usprawiedliwić swoje zachowanie oraz to, że nie był stanowczy i nie zawiadomił policji o tym, co się stało.
Sąd uznał również, że na uwzględnienie nie zasługuje zarzut związany z możliwością utracenia banknotu w innych okolicznościach. Faktem jest, że banknotu nie zabezpieczono u oskarżonego, gdyż nie dokonano jego przeszukania i na miejsce zdarzenia nie wezwano policji. Zdaniem sądu, to był duży błąd.
SO odrzucił także wersję, że ktoś inny mógł zabrać banknot.
Sędzia, podsumowując, mówiła, że wymierzona oskarżonemu kara jest adekwatna do stopnia zawinienia i społecznej szkodliwości czynu. Zgodziła się z sądem rejonowym, że oskarżony był funkcjonariuszem publicznym, od którego wymagano więcej:
- Swoim zachowaniem nadużył on zaufania obywateli do instytucji straży miejskiej i w złym świetle postawił całą instytucję. Takie zachowania nie będą tolerowane, a wręcz będą traktowane z należytą surowością.
Wyrok jest prawomocny. Natomiast oskarżonemu przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl