Strach zamiast odpoczynku. Biuro podróży wysyła Podlasian na greckie Rodos
Smród spalenizny, strach i obawa o własne życie - chyba nikt tak sobie nie wyobraża wymarzonego scenariusza wakacji. Jednak są osoby, które właśnie na takie wakacje będą musiały jechać. Biura podróży nie odwołują wszystkim pasażerom wycieczek na np. grecką wyspę Rodos.
st. str. Krzysztof Pisz
Żywioł niszczy wyspę
Niszczycielskie pożary, które szaleją na greckiej wyspie Rodos, stanowią ogromne zagrożenie dla turystów i lokalnej społeczności. Sytuacja jest na tyle poważna, że już ponad 30 tysięcy osób zostało ewakuowanych z południowej części wyspy, co stanowi największą cywilną ewakuację w historii Grecji. Pożary nie udało się dotąd opanować, co powoduje obawy o bezpieczeństwo i spowodowało odwołanie wielu planowanych wycieczek na Rodos.
W odpowiedzi na tę kryzysową sytuację, niektóre polskie biura podróży, takie jak Itaka, podjęły decyzję o odwołaniu wycieczek na Rodos, które były zaplanowane na 24-28 lipca. Dotyczyło to przede wszystkim wakacji all inclusive, z którymi związane były pobyty w jednym z 10 hoteli znajdujących się w obszarze zagrożonym pożarami. Biuro Itaka zapewniła klientom prawo do zmiany rezerwacji lub darmowej rezygnacji z wycieczki w tej sytuacji. To samo dotyczy osób, które miały zaplanowany pobyt na wyspie w innych, niezagrożonych miejscach.
Biuro podjęło również decyzję o odwołaniu wycieczek na Rodos z wylotem na 28 lipca. Klienci mieli możliwość bezpłatnej rezygnacji z wycieczki, zmiany terminu lub miejsca pobytu na Rodos lub wyboru innej wycieczki z oferty Itaki.
Co jednak z osobami, które na wakacje lecą po 28 lipca? W ich przypadku biuro niechętnie odwołuje wycieczki. Podobnie było w przypadku pani Katarzyny, która na wyspę Rodos ma lecieć 31 lipca.
Od tygodnia starała się dogadać z biurem
Pani Katarzyna z Białegostoku napisała do naszej redakcji, że od ponad tygodnia starała się zmienić destynacje jej pobytu, ponieważ wciąż trwa ewakuacja osób z wyspy.
Po prostu boimy się o swoje zdrowie i życie. Nasz hotel nie spłonął, ale jest w miejscowości Kolymbia, czyli 10-15 km od pożarów, więc obawy są uzasadnione. Pisaliśmy z biurem podroży mailowo, bo do centrali nie można się dodzwonić. 26 lipca dostaliśmy odpowiedz, że mamy jechać, bo nic się nie dzieje! Naprawdę nic? Smród spalenizny, przerwy w dostawie prądu, co jest równoznaczne z brakiem wody i tragedia ludzi to przecież nic! - napisała zbulwersowana białostoczanka.
Jej zdaniem biuro podróży Itaka nie widzi problemu oraz nie słucha próśb klientów, którzy powtarzają, aby nie pchać ich w piekło. Pracownicy biura sugerowali jej, że może zerwać umowę i stracić wówczas 80% wpłaconych pieniędzy, bo zerwanie umowy byłoby z jej winy.
Każdy chce na wakacjach poczuć beztroskę, pooddychać, odpocząć, a przecież za to płacimy. A tak to trzeba będzie przez pobyt trzymać plecak ze wszystkimi ważnymi dokumentami w razie nagłej ewakuacji - stwierdziła.
W biurze uzyskała informacje, że z województwa podlaskiego wykupionych zostało kilkanaście wyjazdów na wyspę Rodos.
Itaka zmieniła zdanie
W środę (26.07) rano pani Kasia dostała odpowiedź, że ma jechać na wyspę Rodos, a biuro nie zwróci jej pieniędzy, ani nie zmieni kierunku wyjazdu.
Jednak wieczorem otrzymała już inną odpowiedź. Biuro Itaki przekazało jej, że hotel, do którego miała jechać nie spełnia wymogów - nie ma w nim prądu ani wody.
Dostaliśmy odpowiedź, że mamy dwie możliwości - albo zwrot kosztów i nici z oczekiwanych wakacji i wypoczynku albo zmiana miejsca na inne (tak w ostatniej chwili to mało opcji nam zostało). Ostatecznie udało nam się przebukować na Bułgarię, ale w wylotem w Poznaniu, co jest mało komfortowe, ale trudno. Inni z turystów nie mieli tyle szczęścia i po prostu kto wylatuje 31 lipca to cały czas czeka. Nie wiem tylko na co? Aż hotel spłonie? Biuro podroży nie przekłada bezpieczeństwa ludzi tylko pieniądze jako najważniejsze w tej sytuacji - przekazała naszej redakcji pani Katarzyna.
Warto jednak podkreślić, że są i tacy turyści, którzy mimo występujących w Grecji pożarów, sami się decydują na wycieczkę, ponieważ nie martwią się tym, że w każdej chwili pożar może się rozprzestrzenić. Aktualnie wiele biur podróży oferuje turystom oferty last minute. W związku z tym można pojechać do Grecji za nawet połowę ceny.
Malwina Witkowska
malwina.witkowska@bialystokonline.pl