Aktualności

Wróć

Spleśniałe ściany, brak wody. Tam mieszka kilkudniowy noworodek. Potrzebna pomoc

2020-07-15 13:23:29
Wzruszająca historia młodej matki, której postanowiła pomóc położna z podlaskiego szpitala. Kobieta samotnie wychowuje 3 dzieci. W domu nie ma bieżącej wody, na ścianach jest pleśń, a przez dziury w spróchniałej podłodze można zobaczyć ziemię.
Paula Śliwowska
Każdy człowiek miewa lepsze i gorsze dni. Czasem z jakiegoś powodu, czasem zwyczajnie bez. Jeżeli obniżenie nastroju spowodowane jest problemem, mówimy sobie, że wszystko przecież da się naprawić i ta myśl podtrzymuje nas na duchu. Nie rzadko jest też tak, że mając wiele, szybko przyzwyczajamy się do dobrobytu i zapominamy co w życiu jest najważniejsze. Łatwo można przestać doceniać to, co się posiada. I nie mowa tu o rzeczach materialnych, lecz o podstawowych wartościach, których nie można kupić nawet za milion dolarów. Dlatego są najcenniejsze. Dom, rodzina, miłość. Mogłoby się wydawać, że to standard u przeciętnego człowieka.

Niestety nie. Zbiórka zorganizowana przez położną z podlaskiego szpitala wiele wyjaśnia i wywołuje smutek na twarzy niejednego człowieka, bo chyba nikt nie byłby w stanie przejść obojętnie wobec historii kobiety, która samotnie wychowuje noworodka i dwoje starszych dzieci (10 i 12 lat) w warunkach, w których nie da się po prostu żyć.

Tylko dwa dni i ponad 15 tys. zł

Pani Paula Śliwowska pracuje jako położna w podlaskim szpitalu. To w nim poznała mamę Anastazji. Podczas pracy zawodowej wysłuchała wiele historii. Widok, gdy przy wypisie na matkę i dziecko czekał ojciec, za każdym razem wzruszał ją tak samo. Oprócz chwil radości były też chwile wzruszenia. Jednak w przypadku mamy Anastazji miały one inny wymiar, bo nikt na nie czekał. Położna pomogła im się przedostać do domu. Gdy tylko przekroczyła jego próg, doznała skrajnych emocji. Spleśniałe ściany, dziurawa podłoga, spróchniałe deski, które zapadły się w momencie, gdy położna przekroczyła próg domu. Jak sama mówi, bała się iść dalej. Pomiędzy deskami i pod dywanami jest ziemia. Rodzina nie ma dostępu do bieżącej wody, co uniemożliwia korzystanie z wanny i toalety. Położna dowiedziała się, że matka dzień przed porodem rozpaliła ognisko, by nagrzać dzieciom wodę do kąpieli, która odbyła się w misce.

Pani Paula bez chwili zastanowienia postanowiła pomóc młodej kobiecie. Zorganizowała więc zbiórkę, dzięki której w ciągu 2 dni udało się zebrać ponad 15 tys. zł. To o 12 tys. więcej niż założony cel. Ponadto Pani Paula apelowała o przekazanie żywności, odzieży, kołder, ręczników i pościeli, praktycznie wszystkiego, co jest niezbędne do codziennego funkcjonowania. I tu też pojawił się duży odzew. Starsze dzieci nie znają pojęcia marzenia. Ojciec dzieci od kilku lat pobierał nienależnie świadczenie 500+. MOPS przyznaje matce 300 zł w ramach comiesięcznego funduszu.

Potrzebne mieszkanie

Najgorszy, choć nie sposób tu, porównywać jest wygląd mieszkania, które nie jest własnością młodej mamy. Po zorganizowaniu zbiórki i jej udostępnieniu w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się głosy, że tę sprawę należy zgłosić do programu, którego celem jest remont mieszkań rodzin, znajdujących się w trudnej sytuacji. Jednak szybko pojawił się komentarz, że w sytuacji młodej mamy nie jest to możliwe, ponieważ mieszkanie nie jest jej własnością, w związku z czym nie kwalifikuje się do udziału w programie. Najlepszym rozwiązaniem byłaby pomoc w znalezieniu mieszkania w Białymstoku lub okolicach. Takiego, które kobieta byłaby w stanie utrzymać.

Takie historie są rzadkością, zwłaszcza w obecnych czasach. Każda złotówka, każdy gest pomocy, choć ten najmniejszy jest bardzo istotny. Każde dziecko zasługuje na szczęście i godne życie. Te niestety nie wiedzą jak powinno wyglądać normalne życie. Dzięki wspólnemu zaangażowaniu mają szansę je poznać.
Angelika Dorf
angelika.dorf@bialystokonline.pl