Aktualności

Wróć

Śmieci z Białegostoku trafiają na dzikie wysypiska?

2011-06-21 00:00:00
Białostoccy radni podejrzewają, że przedsiębiorstwa odbierające od mieszkańców miasta nieczystości łamią prawo. Zebrane przez nie odpady nie trafiają na składowisko w Hryniewiczach w takiej ilości, jak by wskazywały szacunki.
sxc.hu
Odpowiedzialne za usuwanie nieczystości z Białegostoku - MPK z Ostrołęki, Czyścioch, Czyścioch Bis oraz LINK - przede wszystkim te cztery przedsiębiorstwa mogą rażąco łamać prawo. A chodzi o wywóz odpadów na składowisko w Hryniewiczach.

Firmy mają z nim podpisane umowy na przyjmowanie odpadów, gdy tymczasem śmieci do Zakładu Utylizacji nie trafiają z tego źródła w ogóle lub są ich tylko znikome ilości. Oznacza to, że odpady mogą być wywożone w miejsca do tego nie przeznaczone - na żwirowiska czy dzikie wysypiska - albo poza nasze województwo, przez co tracimy pieniądze z tzw. opłaty marszałkowskiej (połowa ceny przyjęcia nieposegregowanych odpadów, która ma zachęcić do segregacji). Wielomilionowe straty ponosi też z tego tytułu miejska spółka Lech.

Komisja zagospodarowania przestrzennego i ochrony środowiska białostockich radnych chce, by urzędnicy sprawdzili pracę firm odpowiedzialnych za wywożenie śmieci z terenu Białegostoku. Liczą - w razie nieprawidłowości - na natychmiastowe cofnięcie zezwoleń na prowadzenie działalności w zakresie odbioru odpadów komunalnych. Sugerują też wystąpienie do administracji państwowej z prośbą o kontrolę przestrzegania prawa w firmach wywożących odpady.

Z oficjalnym wystąpieniem w tej sprawie wyszedł na ostatniej sesji radny Janusz Kochan. Odpowiednie stanowisko trafiło już na ręce prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.

W 2010 r. na wysypisko w Hryniewiczach trafiło tylko 60 tys. ton odpadów, gdy tymczasem szacunki mówią, że powinno być ich około 150 tys. ton.
E.S.