Skutki inflacji w sklepach. W lipcu artykuły spożywcze zdrożały o ponad 18%
Analiza ponad 31 tys. cen detalicznych wykazała, że w lipcu zakupy w sklepach były droższe średnio o 18,6% niż rok wcześniej. Zdrożały wszystkie monitorowane kategorie, a najmocniej artykuły tłuszczowe - wśród nich najbardziej poszła w górę margaryna – o 54,3%.
Malwina Witkowska
Drożyzny ciąg dalszy
W lipcu ceny w sklepach zdrożały średnio o 18,6% rok do roku (rdr). To już kolejny z rzędu dwucyfrowy wzrost w relacji rocznej. Miesiąc wcześniej wyniósł 18%. I podobnie jak w czerwcu, ostatnio też poszła w górę każda z 12 monitorowanych kategorii. Tak wynika z cyklicznego raportu pt. Indeks cen w sklepach detalicznych autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych.
W najnowszej odsłonie porównano wyniki z lipca tego roku i z analogicznego okresu w 2021 r. Łącznie zestawiono ze sobą ponad 31 tys. cen detalicznych z blisko 41 tys. sklepów należących do 62 sieci. Przeanalizowano oferty wszystkich na rynku dyskontów, hipermarketów, supermarketów, sieci convenience i cash&carry.
– Wyniki wyraźnie wskazują na to, że utrwaliły się przyczyny procesu inflacyjnego. Przy bardzo słabej dynamice inwestycji grozi to stagflacją i recesją lub głębokim spowolnieniem gospodarczym o przebiegu stagflacyjnym. Takie są skutki wysypu pustego pieniądza, wojny w Ukrainie oraz ogólnoświatowego kryzysu ciągnącego się od początku pandemii. W efekcie dochodzi do podniesienia cen, pomniejszenia podaży i pomnożenia sztucznie utrzymywanego popytu. Wraz z błędną polityką energetyczną tworzy to bardzo niebezpieczną mieszankę – komentuje dr Maria Andrzej Faliński, były wieloletni dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Analiza wykazała, że ze wszystkich monitorowanych kategorii najbardziej podrożały w relacji rocznej produkty tłuszczowe – o 50,4%. Wśród nich najmocniej podskoczyła margaryna – aż o 54,3%. Za nią jest olej ze wzrostem o 50,5%, a dalej – masło z wynikiem 46,3%. Natomiast na drugim miejscu w zestawieniu, przedstawiającym największe podwyżki cen rok do roku, znajdują się tzw. inne produkty. Zdrożały o 30,4%, tj. o prawie 20 punktów procentowych mniej niż tłuszcze. Najbardziej poszły w górę karmy dla psów i kotów – odpowiednio o 51,6% i 29,3%.
– Wzrost cen produktów tłuszczowych był widoczny jeszcze przed wojną w Ukrainie, która tylko spotęgowała to zjawisko. W końcu Ukraina to tzw. spichlerz Europy. Z kolei Rosję, bardzo ważnego gracza na rynku spożywczym, objęto sankcjami. Dodatkowo na skutek inflacji zwiększyły się koszty produkcji żywności. Widać to również w przypadku takich artykułów, jak karmy dla zwierząt domowych. Zarówno tłuszcze, jak i inne produkty zdrożały głównie ze względu na wzrost cen energii i paliw, a także kosztów zakupu surowców, opakowań i transportu – mówi dr Robert Orpych z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie.
Nakręcanie spirali
Jak wynika z raportu, 3. miejsce wśród najbardziej drożejących kategorii ma pieczywo, które podrożało o 28,2%. Sam chleb podskoczył o 29,1%. Z kolei na 4. pozycji w zestawieniu znalazło się mięso ze wzrostem o 24,5%. Wołowina poszła w górę o 36,9%, drób zdrożał o 19,4%, a wieprzowina zanotowała podwyżkę o 17,1%.
W pierwszej piątce najbardziej drożejących kategorii są też produkty sypkie, które podrożały średnio o 20,8%. Najmocniej z nich wystrzelił w górę makaron – o 32,1%. Mąka skoczyła o 31,8%. Z kolei cukier zdrożał o 20,6%. Jak podkreśla dr Faliński, lęki konsumentów, związane z wojną w Ukrainie i suszą, powodują skłonność do robienia zapasów. Rynek kwituje to wzrostem cen tego typu produktów.
Warto dodać, że najmniej ze wszystkich obserwowanych kategorii podrożały warzywa. I jest to jedyna grupa towarów, która odnotowała jednocyfrowy wzrost, wynoszący 7,7% . Z kolei cebula potaniała o 13,1%, a ziemniaki poszły w dół o 1,2%. Najbardziej zdrożały ogórki – o 29,3%.
– Te artykuły nie są aż tak ważne dla polskich konsumentów, jak nabiał, pieczywo czy mięso. Producenci warzyw oczywiście, tak samo jak inni, potrzebują podnosić ceny, chcąc utrzymać się na rynku. Jednak nie mogą robić tego w tym samym tempie, co wytwórcy towarów pierwszej potrzeby – wyjaśnia ekspert z WSB we Wrocławiu.
Według ekspertów, do końca roku inflacja powinna delikatnie opadać. Ale niestety - na początku nowego roku prawdopodobnie nadejdzie kolejna fala podwyżek, w związku z oczekiwanymi, drastycznymi podwyżkami opłat za prąd, gaz i ogrzewanie.
– Impuls inflacyjny jest ewidentnie bardzo szeroko zakrojony, co sugeruje, że szybko nie pozbędziemy się tego problemu. Nawet jeżeli ceny nie będą już przyspieszać, to minie sporo czasu, zanim ich dynamika zbliży się do zgodnej z celem inflacyjnym – 2,5% rdr. Moim zdaniem, nie nastąpi to wcześniej niż w 2025 roku – podsumowuje Piotr Bielski.
Malwina Witkowska
malwina.witkowska@bialystokonline.pl