Aktualności

Wróć

Skandal w V LO. Głos zabrała uczennica, która ujawniła sprawę molestowania [WYWIAD]

2024-03-18 07:14:08
Nauczyciel V Liceum Ogólnokształcącego w Białymstoku jest podejrzany o molestowanie seksualne uczennic. Zarzuty postawiono nie tylko jemu, ale też dyrektorowi szkoły. Rozmawiamy z Julitą Nowacką, która ujawniła co działo się w placówce i wspólnie z koleżankami napisała list otwarty pogrążający belfra.
Pixabay
W 2023 roku uczennice V Liceum Ogólnokształcącego powiedziały: dość. Julita Nowacka napisała list otwarty, ujawniając jak traktowane były dziewczyny w szkole przez jednego z nauczycieli. Mowa tu między innymi o wygłaszaniu przez oskarżonego napastliwych komentarzy, prowokowaniu uczennic do kontaktu fizycznego oraz składaniu propozycji spotkań towarzyskich.

Sprawa nabierała rozgłosu. List trafił nie tylko do dyrektora białostockiego liceum, ale także do kuratora oświaty. Oskarżony nauczyciel początkowo został zawieszony. Później, skierowano go na urlop zdrowotny, który ma zakończyć się we wrześniu bieżącego roku.

Ustalenia śledczych bulwersują. Jedna z ofiar nie miała 15 lat?

W toku śledztwa przesłuchano niemal 100 osób. Przebadano zawartość komputerów i innych nośników informacji. Ostatecznie, nauczycielowi postawiono cztery zarzuty. Miał dopuścić się molestowania czterech nieletnich uczennic, w tym jednej poniżej 15-go roku życia.

Podejrzany znajduje się obecnie pod nadzorem policjantów. Taką decyzję podjęła prokuratura. Grozi mu kara pozbawienia wolności do lat pięciu.

Oskarżono także dyrektora szkoły

Dyrektor V LO w Białymstoku został oskarżony o niedopełnienie obowiązków służbowych i niepodjęcie odpowiednich czynności. Ustalono bowiem, że jeszcze w 2022 roku doszło do incydentu z oskarżonym nauczycielem w roli głównej. Dyrektor szkoły nie podjął wówczas żadnych działań, chociaż już wtedy wiedział o całej sprawie. Według medialnych relacji, jedyną jego reakcją było przywołanie winowajcy do porządku w obecności innego nauczyciela.

Teraz grozi mu kara pozbawienia wolności do lat trzech. Szczegóły tej sprawy bada także komisja dyscyplinarna Podlaskiego Kuratorium Oświaty.

Głos w całej sprawie zajęła autorka listu otwartego - Julita Nowacka.

Dlaczego napisałaś list otwarty? To z pewnością wymagało odwagi.

Julita Nowacka: Odpowiedź jest niesamowicie prosta, chodziło o bezpieczeństwo uczniów. Inicjatywa była wspólna. Zdecydowałyśmy z moimi koleżankami z klasy, że nie możemy dłużej milczeć i czekać aż sytuacja sama się zmieni. Pomysł ten zrodził się w naszych głowach kilka chwil po zrozumieniu do czego doszło w naszej szkole. Naprawdę dużo osób wiedziało czego dopuszcza się ten nauczyciel. Ustaliłyśmy, że skoro mam doświadczenie w przygotowywaniu różnych pism, to ja zajmę się realizacją i dokładnie tak się stało. Kolejnego dnia w szkole byłyśmy już z gotowym listem, bo trzeba było natychmiast zatrzymać falę krzywdy, jakiej doświadczały dziewczyny.

Jak zareagowali pozostali uczniowie na list?

Uczniowie przyjęli nasze działanie za słuszne. W trakcie czytania treści listu w klasie, gdy zbierałyśmy podpisy, nagle pojawiały się głosy kolejnych osób, które np. usłyszały od nauczyciela niestosowne komentarze. Wystarczyło przejść się po jednym piętrze, by zapełnić obie strony kartki podpisami poparcia uczniów i uczennic. Jakieś 95 proc. osób bez wahania poparło nasz list. Pewnie byłoby więcej podpisów gdybyśmy nie musiały tego jak najszybciej przedstawić dyrekcji.

Czy napisanie listu miało negatywne konsekwencje dla ciebie, ze strony pracowników szkoły?

Żadna z nas nie miała nawet najmniejszych nieprzyjemności z tego powodu. Nauczycielki okazały się dla nas największym możliwym wsparciem. Jedna z nich do teraz jest przy nas, gdy potrzbujemy. W całej tej sytuacji zawsze okazywała nam najwięcej wsparcia. Dodatkowo, niejednokrotnie wspominała, że jest wzruszona naszą reakcją. Nie będę mówić, która to nauczycielka, ale gdy to przeczyta jestem pewna, że nie będzie mieć wątpliwości, że o niej mowa. To zdecydowanie zachęcało nas do walki o wszystkie kobiety, które potencjalnie mogłyby przeżyć to, co spotkało ofiary tego nauczyciela. Uczniowie też nie sprawiali nam nieprzyjemności. Wiadomo, znalazło się kilka chłopaczków mówiących, że to przecież normalne, że mężczyzna ma swoje potrzeby, ale kto by się takim gadaniem przejmował? Kilka plakatów informacyjnych o przemocy seksualnej, sile kobiet czy groomingu, które wywiesiłyśmy w szkole zostało zniszczonych. Do dziś nie wiem czyja to sprawka. Ale i to nas nie zniechęciło. Po prostu dowiesiłyśmy nowe plakaty.

Co dokładnie działo się w V LO? Jak przebiegały lekcje z oskarżonym nauczycielem?

Nie miałam lekcji z tym nauczycielem, więc na co dzień, z własnego doświadczenia nie jestem w stanie podać przykładów jego zachowań. Chociaż co ciekawe mimo, że nie miałyśmy z tym panem żadnych zajęć, to słyszałyśmy jego komentarze. Są dziewczyny, które doświadczyły jego dotyku. Przyznam jednak, że nie chciałabym mówić o cudzych doświadczeniach skoro nie było to wycelowane centralnie we mnie. To nie moja historia.

Co działo się w szkole po wystosowaniu listu otwartego?

Temat był na bieżąco poruszany na zajęciach lekcyjnych. W liście prosiłyśmy, by odbyło się też kilka spotkań z nauczycielami, którzy odbyli takie małe szkolenie z psychologiem. Oczywiście drzwi do każdej zaufanej nauczycielki, psychologa, czy pedagoga były dla nas otwarte cały czas. Nikt nikomu nie odmówił wsparcia. Do mnie prywatnie też zgłosiło się kilka dziewczyn. Chciały przegadać to, co czują. Każda z tych osób i jej uczucia były dla mnie istotne, mam nadzieje, że nadal mają świadomość, że jestem dla nich.

Za Tobą przesłuchania. Jak się z tym czujesz? Czy wymiar sprawiedliwości cię nie zawiódł?

Przesłuchanie wspominam dobrze o ile w ogóle przesłuchanie w takiej sprawie można za takie uznać. Po prostu czułam, że faktycznie wszyscy chcą, by ta sprawa szła sprawnie i dbali o mój komfort. Usłyszałam nawet od pani policjantki, że podziwia nasze działanie. Mimo moich wcześniej mało przyjemnych doświadczeń z funkcjonariuszami, tam czułam się naprawdę okej. Widać było, że chcą by sprawiedliwości stało się zadość.

Pięć lat kary. Tyle grozi nauczycielowi, jeśli zarzuty się potwierdzą. To adekwatne?

Nie ja będę sądzić tego pana, ale jeśli mogę sobie pozwolić na takie przemyślenia, to te pięć lat pozbawienia wolności nie jest dla mnie satysfakcjonujące. Taki nawet maksymalny wymiar kary, nie może się równać z traumą, z którą wiele ofiar może borykać się nawet do końca życia. Oczywiście cieszy mnie, że po tylu latach zaczynają pojawiać się jakieś konsekwencje dla takich działań. To nie jest jednak adekwatne do sytaucji, do cierpienia osób. Pozwolę sobie też przy okazji na mały apel. Chcę pomagać kobietom, które doświadczają przemocy lub borykają się z takimi sytuacjami jak miała miejsce w naszej szkole. Jestem dostępna i zawsze zaangażuję się w pomoc. Wystarczy się ze mną skontaktować. Ta sytaucja była dla mnie lekcją jak reagować w takich sytuacjach.
Zofia Kondraciuk
24@bialystokonline.pl