Siemieniec po meczu z Pogonią: Nie jesteśmy zadowoleni z tego remisu, bo chcieliśmy wygrać
Starcie Jagiellonii Białystok z Pogonią Szczecin, które było określane hitem 30. kolejki PKO BP Ekstraklasy, zakończyło się remisem. Wynik mógł być inny, gdyż w ostatnich sekundach spotkania piłkę meczową miał na nodze Dominik Marczuk, ale młodzieżowiec Dumy Podlasia w wybornej sytuacji niestety przestrzelił.
Jagiellonia Białystok
Przed przerwą gra Jagi mogła się podobać
- Chciałbym podziękować kibicom za wsparcie, za fantastyczną oprawę, frekwencję. Czuć było dzisiaj to wsparcie widowni. Dziękuję również drużynie, bo to był bardzo intensywny i dobry mecz w naszym wykonaniu. Widziałem dużą determinację, wolę zwycięstwa, pasję, czyli te wartości, które sobie cenimy. Uważam, że pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Naszym największym problemem było to, że do przerwy prowadziliśmy tylko 2:1 i starcie wciąż nie zostało zamknięte. Po przerwie Pogoń doszła do głosu, spotkanie się wyrównało. Nie jesteśmy zadowoleni z tego remisu, bo chcieliśmy wygrać, jednak wszystko jeszcze przed nami. Zostały cztery kolejki, teraz trochę odpoczniemy i przygotujemy się jak najlepiej do starcia w Mielcu - takimi słowami konferencję prasową po meczu z Portowcami rozpoczął Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.
Po niezwykle emocjonującym pojedynku nie mogło oczywiście zabraknąć pytania o wydarzenia z ostatnich sekund. Wtedy to Dominik Marczuk kapitalnie zwiódł dwóch zawodników gości i będąc na 10. metrze miał przed sobą tylko bramkarza Pogoni. Młodzieżowiec Dumy Podlasia mógł uderzyć po długim słupku, mógł też podać piłkę do niepilnowanego Jesusa Imaza, któremu pozostałoby zapakować futbolówkę do pustaka, lecz Marczuk wybrał strzał po krótkim słupku i niestety była to zła decyzja, bo skrzydłowy Jagi trafił jedynie w boczną siatkę.
- Taka jest piłka. Dominik trochę wyprzedził swoje piłkarskie życie o parę dobrych lat tym sezonem. Rosną oczekiwania wobec niego, bo wykręca świetne liczby i ma wpływ na funkcjonowanie drużyny w ataku, ale pamiętajmy jednak, że to wciąż bardzo młody zawodnik, który dopiero zbiera doświadczenie. Dziś jako drużyna musimy go wesprzeć. Straciliśmy dwa oczka, ale mamy punkt z trudnym przeciwnikiem, a wiedzieliśmy, że ten pojedynek będzie bardzo wymagający. Uważam, że w pierwszej połowie była niesamowita intensywność. Jak stałem z boku i patrzyłem na to, jakie tempo narzucili moi zawodnicy, ile razy wchodzili w pole karne, jakie sytuacje stwarzali, to po prostu byłem z nich dumny. Kapitalnie się to oglądało. Bardzo się cieszę, że mogę taki zespół prowadzić - oznajmił opiekun Żółto-Czerwonych.
Rywal po remisie nie rozpacza
Na uwagę zasługuje zachowanie Mateusza Skrzypczaka. Defensor Jagi, po tym jak Marczuk spudłował, podbiegł kilkadziesiąt metrów i zaczął pocieszać swojego klubowego kolegę.
- Cieszę się, że drużyna jest razem w każdym momencie. Potrafi się razem cieszyć i celebrować bramki, lecz potrafi też wspierać, gdy ktoś tego wsparcia potrzebuje. To świadczy o takiej gotowości mentalnej i o tym, że wszyscy są razem - skomentował całą sytuację Siemieniec.
Głos po piątkowej rywalizacji zabrał również trener gości.
- Za nami bardzo trudny mecz, zwłaszcza w pierwszej połowie nie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Zdobyliśmy punkt przeciwko bardzo trudnej drużynie. W drugiej połowie pokazaliśmy się z dobrej strony. Ten punkt oczywiście szanujemy. Mecz mógł potoczyć się w obie strony, lecz ostatecznie jest podział punktów. Grę z drugiej połowy chcemy przełożyć na starcie w finale Fortuna Pucharu Polski. Jesteśmy gotowi na ten mecz. Dziś zabrakło Aleksa Gorgona, ale jest zbyt wcześnie, by stwierdzić, czy będzie dostępny na 2 maja - powiedział Jens Gustafsson, szkoleniowiec Pogoni Szczecin.
Rafał Żuk
rafal.zuk@bialystokonline.pl