W piątek (2.03) nad ranem, w Białymstoku, na jednym z parkingów przy ul. 42. Pułku Piechoty zapalił się samochód. Mundurowi, którzy przybyli na miejsce, zaczęli gasić forda focusa. Szybko okazało się, że w środku znajduje się mężczyzna. Na szczęście - dzięki pomocy mundurowych - mężczyzna opuścił zadymione auto i cała sprawa zakończyła się jedynie stratami materialnymi. Więcej:
Auto stanęło w płomieniach. Kierowca był w środku
Informację o zdarzeniu policja przekazała opinii publicznej w poniedziałek (5.03) rano. Zaś w okolicach południa zorganizowane zostało spotkanie interweniujących funkcjonariuszy z mediami. Opowiedzieli oni o szczegółach tego, co się stało.
- Otrzymaliśmy informację od dyżurnego komendy miejskiej policji, iż na parkingu przy ul. 42. Pułku Piechoty płonie pojazd, tył pojazdu, zderzak. Po niecałych 5 minutach byliśmy na miejscu, wzięliśmy z pojazdu gaśnicę, gasiliśmy płonący pojazd. W międzyczasie zauważyłem, iż pojazd jest uruchomiony, a za kierownicą siedzi mężczyzna. Mężczyzna był nieprzytomny, śpiący najprawdopodobniej. Na początku nie reagował na żadne wezwania odnośnie tego, co się dzieje ani na nasze komendy. Po kilku chwilach ocknął się. Wyciągnęliśmy, wyprowadziliśmy mężczyznę z pojazdu. Koleżanka wezwała karetkę pogotowia za pośrednictwem dyżurnego. Przyjechała też straż pożarna – wspomina sierż. Jarosław Ostaszewski z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Sierż. Ostaszewskiemu towarzyszyła sierż. Karolina Matyszkiewicz.
- Z informacji podanych przez dyżurnego mieliśmy tylko tyle, że płonie samochód. Dlatego, by nie dopuścić do jakichś gorszych sytuacji, podjęliśmy decyzję, żeby najpierw pojazd zagasić. Chwilę później okazało się, że jest on włączony, a za kierownicą siedzi mężczyzna – relacjonuje sierż. Matyszkiewicz.
Okazuje się, że 35-latek znajdował się w aucie od ok. 30 min. Był trzeźwy, oszołomiony, nie wiedział, co się dzieje. Wyjaśnił, że kilka dni ciężko pracował, przyjechał na parking, żeby przenocować u kolegi i po prostu przysnął za kierownicą. Natomiast forda focusa kupił dwa dni wcześniej. Samochód był używany krótko, a mężczyzna nie znał jego stanu technicznego. Auto miało ważne badania i ubezpieczenie. Natomiast policjanci nie chcą wypowiadać się na temat przyczyn pożaru.