Aktualności

Wróć

Rzadsze koszenie trawników jako miejskie działanie proeko

2019-06-24 15:20:36
Władze Białegostoku zdecydowały, że część zieleńców w pasach drogowych będzie rzadziej koszona. Ma to wpłynąć pozytywnie na ochronę bioróżnorodności w mieście.
MN
Łąki kwietne, sad edukacyjny, budki dla ptaków – to wszystkie działania podejmowane przez władze Białegostoku, mające na celu poprawę stanu przyrody w stolicy województwa podlaskiego. Teraz wymyślono kolejny sposób – postanowiono, że część zieleńców znajdujących się pasie drogowym (ok. 24 hektarów) będzie rzadziej koszona.

- Głosy ekologów i zmiany klimatyczne powodują to, że chcemy inaczej podejść do wykaszania trawników – mówi prezydent Tadeusz Truskolaski. - Te 24 hektary mają być koszone zaledwie 2 lub 3 razy w roku, w zależności od wegetacji. Chcemy to zrobić w taki sposób, żeby nadal je pielęgnować. Nie będą porzucone same sobie, że będą przerastały na krawężniki. Część będzie obkoszona, a reszta zostanie. Chcemy do tego przyzwyczaić mieszkańców.

Ekotrawniki

Dzięki tej inicjatywie lepiej chronione mają być naturalne siedliska owadów i drobnych kręgowców, które często na zieleńcach mają swoje żerowiska. Poza tym powinno to polepszyć retencję wód opadowych (a z tym w Białymstoku jest szczególny kłopot), z drugiej strony zaś - chronić glebę przed wysuszeniem podczas fali upałów. Dodatkowo takie trawniki, a właściwie rośliny na nich rosnące, przyczyniają się do oczyszczania powietrza ze spalin i szkodliwych związków chemicznych.

Do tej pory miasto wszystkie trawniki kosiło 7-8 razy rocznie. Wspomniane 24 hektary to mniej więcej 1/10 wszystkich zieleńców. Przedstawiciele miasta chcą wspomniane niekoszenie przeprowadzić na największych terenach, przy największych arteriach.

- Trzymamy się schematu, że zostawiamy niekoszone większe powierzchnie, takie, które mają istotne znaczenie dla retencji czy oczyszczania powietrza – mówi Andrzej Karolski, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska w Białymstoku.

W centrum mamy już łąki

Jeśli pomysł zostanie dobrze przyjęty, to miasto dopuszcza zwiększenie powierzchni trawników, które będą niekoszone. Można się też spodziewać, że znajdą się tacy, którym zaniedbane trawniki nie spodobają się, ale władze miasta podkreślają, że jest to robione dla dobra mieszkańców. Miasto nie robi tego ze względu na oszczędności. Pojawią się one co prawda, ale będą niewielkie.

- Myślę, że jeśli mieszkańcy zobaczą, że to jest robione w sposób świadomy, bez tego przerastania na krawężniki, to powinno być dobrze przyjęte – mówi prezydent Truskolaski. - Tych nieprzekonanych trzeba przekonywać i edukować. Świadomość ludzi się zmienia.

Na podobnej zasadzie funkcjonują łąki kwietne, które wyglądają po prostu jak łąki. Ma ich powstawać od 5 do 6,5 hektara rocznie. Rosnąć mają na nich rzepak, słoneczniki, byliny, zboża. W tym roku powstaną na placu NZS, przy ul. Branickiego, przy ul. Piastowskiej, przy ul. gen. Maczka, czy przy al. Solidarności.

Tylko drzew brakuje

Gorzej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o nasadzenia drzew. Bo one niestety z Białegostoku głównie znikają, wykaszane przy realizowaniu kolejnych dużych inwestycji drogowych. Miasto mówi, że przy każdym takim przedsięwzięciu planowane są nasadzenia kompensacyjne, bo jest to wymagane przy składaniu wniosków dofinansowanie z funduszy unijnych, ale nie zawsze muszą być to drzewa.

- Jest zapotrzebowanie na nasadzenia i będziemy to robić, ale muszą być też analizy, czy posadzenie drzewa w danym miejscu nie zagraża bezpieczeństwu, czy się utrzyma np. w przypadku solenia – mówi Tadeusz Truskolaski.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl