Rozsądek nie pozwala nam inaczej. W szkołach odbył się strajk nauczycieli
W 43 placówkach oświatowych w Białymstoku odbył się w piątek (31.03) strajk nauczycieli. Była to forma sprzeciwu wobec reformy edukacji, która wprowadza rewolucyjne zmiany w polskiej oświacie. Rewolucyjne, ale niezbyt dobrze oceniane.
MN
Reforma kosztów i chaosu
- Jesteśmy przeciwni reformie, która jest przeprowadzona w taki sposób, bo wprowadza chaos. Reforma powinna być przede wszystkim dobrze przygotowana i powinna dotyczyć dzieci, które zaczynają swoją ścieżkę szkolną, czyli 7-latków, a nie dzieci, które są w cyklu kształcenia. To nie tylko kwestia pracy nauczycieli, ale podręczników przygotowanych naprędce, podstaw programowych, dużych kosztów i chaosu – mówi Renata Lewandowska, przewodnicząca komitetu strajkowego w Publicznym Gimnazjum nr 2 w Białymstoku.
W tej szkole, która we wrześniu zostanie przemieniona w Szkołę Podstawową nr 9, w strajku udział wzięło 88% załogi. Na lekcje dzieci przyszło niewiele, ale tym, które się zjawiły, zostały zapewnione zajęcia opiekuńcze w godz. od 8.00 do 14.30 pod opieką nauczycieli, którzy nie strajkowali. Postulaty osób, które przyłączyły się do protestu, są dwa – podwyżka płac i zapewnienie gwarancji zatrudnienia do 2022 r. Tylko pozornie nie dotyczą one reformy edukacji.
- Wprowadzenie reformy w takiej formie pozbawia tysiące ludzi pracy. Nie ma możliwości, żeby weszła ona bezinwazyjnie. Reformowanie czegoś powinno poprawiać, a nie burzyć to, co istnieje, i budować na szybko – tłumaczy Renata Lewandowska.
Nauczyciele nie wierzą w zapewnienia minister edukacji Anny Zalewskiej, że zwolnień nie będzie. W PG 7 nie wiedzą jeszcze, ile etatów będzie trzeba obciąć, ponieważ nie wiadomo, ile dzieci przyjdzie do szkoły we wrześniu. Problem będzie jednak z nauczycielami zajmującymi się do tej pory przedmiotami ścisłymi, które w nowej strukturze pojawiają się dopiero od 5. klasy. W szkole liczą, że poza uczniami klas pierwszych, uda im się zrekrutować dzieci do klas 4 i 7, na co pozwala ustawa.
- Na dzisiaj marzymy o klasach 1, 4 i 7. Intensywnie na tym pracujemy od jakiegoś czasu, ale tego, ile dzieci przyjdzie, nikt nam nie zagwarantuje. Szkoła jest duża, lokalowo nie ma problemu. Chociaż oczywiście będzie trzeba przeprowadzić remonty, oczywiście będzie to kosztować. Trzeba wyposażyć sale, przystosować świeżo wyremontowane łazienki dla maluchów, przygotować inne ławki, krzesełka, inną świetlicę – mówi wicedyrektor PG 2 Katarzyna Kisielewska-Martyniuk.
Wszystko zależy od rodziców
W piątek odbyło się spotkanie dyrektorów z zastępcą prezydenta Białegostoku odpowiedzialnym za edukację, czyli Rafałem Rudnickim. Zarządcy placówek mieli dowiedzieć się o planach miasta odnośnie rozlokowania oddziałów szkołach. W magistracie twierdzą jednak, że bez względu na plany, wszystko tak naprawdę zależy od rodziców.
- Nam zależy na tym, żeby to przede wszystkim rodzice decydowali, gdzie chcą posłać dzieci. My mieliśmy szereg spotkań z rodzicami, którzy deklarowali chęć przeniesienia dzieci do innych szkół w ramach klasy 4. Zobaczymy, czy te deklarację staną się faktem. Nie wiemy, na co oni się ostatecznie zdecydują - tłumaczy Rafał Rudnicki.
Ostatnio pojawiła się sensacyjna informacja, że w białostockich szkołach może pojawić się około 100 nowych etatów, jednak w magistracie studzą entuzjazm, mówiąc, że taką informację będzie można potwierdzić dopiero po przeprowadzeniu rekrutacji i sporządzeniu arkuszy organizacyjnych w szkołach, czyli pod koniec kwietnia.
- Statystyka jest taką nauką, która ma to do siebie, że pewne rzeczy przekłamuje. Będziemy patrzeć na rozwój wypadków. Arkusze organizacyjne tak naprawdę nam odpowiedzą, jakie będzie obłożenie pracy dla nauczycieli – wyjaśnia Rafał Rudnicki.
Coraz mniej czasu
Mimo że do września pozostało niewiele czasu, nauczyciele, którzy przystąpili do strajku, wierzą, że nie jest za późno, żeby szkodliwą, ich zdaniem, reformę udało się jeszcze zatrzymać. Kolejnym, po strajku, elementem walki ma być próba doprowadzenia do referendum ws. zmian w oświacie. W piątek skończyło się zbieranie podpisów pod wnioskiem obywatelskim, ale już od jakiegoś czasu wiadomo, że udało się skompletować potrzebne 500 tys. głosów. Jednak to parlament będzie musiał zgodzić się na przeprowadzenie referendum.
- Nie zrezygnujemy ze strajków, bo rozsądek na to nie pozwala. Większość z nas ma wieloletnie doświadczenie w pracy. Natomiast powinni zastanawiać się ci, którzy reformę wprowadzają. Sposób jej wprowadzania, przeciągania czasu, zastanawianie się postawiło nas w takiej sytuacji, że ten strajk jest teraz. Nie od nas zależało, czy mogliśmy podjąć taką akcję wcześniej. Musieliśmy mieć całą wiedzę o tym, co nas czeka. A to, co nas czeka, to zaprzeczenie konstruktywnej zmiany oświaty w Polsce – twierdzi Renata Lewandowska.
W całym woj. podlaskim zaledwie 10% placówek przystąpiło do piątkowego strajku, co daje trochę ponad 50 szkół. Zdecydowanie najwięcej, bo aż 43 z nich, znajdowały się w Białymstoku.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl