Reforma edukacji. Miasto się stara, ale nauczyciele i tak są w ciężkiej sytuacji
Do końca maja w szkołach miały powstać arkusze organizacyjne, które pokazują, jak w następnym roku będzie wyglądało, mówiąc kolokwialnie, zapotrzebowanie na nauczycieli. Sytuacja nie jest tragiczna, ale na ten moment nie wszyscy mają pracę.
pixabay.com
Powoli zaczyna klarować się chyba najistotniejsza kwestia związana z przeprowadzeniem reformy edukacji – jak będzie wyglądał poziom zatrudnienia w szkołach po rozpoczęciu wygaszania gimnazjów.
Pierwsze informacje na ten temat wynikają ze sporządzonych przez szkoły arkuszy organizacyjnych, które było trzeba przygotować do końca maja. Przedstawiają one, ile w następnym roku będzie godzin z poszczególnych przedmiotów, a co za tym idzie - ilu potrzebnych będzie nauczycieli i ile będą mieli oni godzin pracujących.
- W związku z reformą edukacji wszyscy nauczyciele, którzy pracują w gimnazjach, mają pracę, czyli nie będzie zwolnień nauczycieli. Niektórzy z nich będą jednak musieli łączyć godziny, pracując w innych szkołach na terenie miasta – informuje Kamila Busłowska z magistratu.
Informacja wydaje się bardzo pozytywna, ale tylko na pozór. Nie zgadzają się z nią przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego, którzy przekazują, że tylko wśród członków związku są osoby, które pracować nie będą.
- 8 osobom nie przedłużono umowy, więc bezrobocie jest – mówi Maria Mieszalska-Goroszkiewicz, prezes oddziału ZNP w Białymstoku. - 38 spośród naszych członków ma niepełne etaty, w tym są tacy nauczyciele, którzy maja np. 2/18 lub 4/18, a z tego się wyżyć nie da.
Prezes ZNP podkreśla jednak, że jest jeszcze za wcześnie, żeby wyrokować, jak poziom zatrudnienia będzie wyglądać we wrześniu. Nauczyciele bowiem mogą znaleźć zatrudnienie w innych szkołach, mogą też łączyć etaty, więc dopiero w sierpniu będzie można powiedzieć, ile osób będzie zmuszonych szukać nowej lub dodatkowej pracy.
- Na pewno trzeba przyznać, że miasto i kuratorium starają się, żeby to bezrobocie było jak najmniejsze. Poszukują dla nauczycieli miejsc pracy, my też to robimy, ale nie jest tak, że reforma nie będzie miała skutków w poziomie zatrudnienia – mówi Maria Mieszalska-Goroszkiewicz.
Najgorsze jest jednak to, że prawdopodobnie w następnym roku sytuacja się tylko pogorszy, ponieważ w gimnazjach zostanie tylko I klasa, a więc będzie mniej miejsc pracy dla przedmiotowców z chemii, fizyki, biologii, geografii. Co prawda podczas ostatniej rekrutacji udało się w większości gimnazjów, które zostały przemianowane na samodzielne podstawówki, otworzyć klasy IV i VII, ale to i tak nie wyczerpuje potrzeb.
Mateusz Nowowiejski
mateusz.nowowiejski@bialystokonline.pl