Gdy jej serce umrze, nasze pękną z rozpaczy...
Początkowo nic nie wskazywało na dramat, który czeka najbliższych Marysi. Jej rodzice to młode i zdrowe małżeństwem. Gdy pani Ania dowiedziała się, że jest w ciąży, to był najpiękniejszy dzień w jej życiu. Dbała o siebie, zdrowo się odżywiała, unikała wszelkich używek, stosowała suplementy. Początek ciąży przebiegał wzorowo. A potem przyszła szokująca wiadomość...
- Jestem w 8 miesiącu ciąży, moja córeczka ma stwierdzoną poważną, złożoną wadę serduszka. Zbieramy pieniążki na poród i operację Marysi przez Pana Profesora Edwarda Malca w klinice w Niemczech. Koszty są ogromne, ponad nasze możliwości. Dlatego prosimy z całego serca o pomoc (wpłatę, udostępnienie zbiórki, modlitwę). Każdy gest ma znaczenie i stanowi szansę dla naszej córeczki na życie, na zdrowie - pisze pani Ania, mama Marysi.
Szokująca diagnoza
W 16 tygodniu ciąży lekarz prowadzący ciążę zasugerował, że coś jest nie tak z serduszkiem maluszka. Skierował panią Anię na dodatkowe badania. Po echu serca przyszła diagnoza, która zwaliła rodziców dziecka z nóg. Okazało się, że dziewczynka ma szereg wad serca: bardzo duży ubytek w przegrodzie międzykomorowej, przełożenie wielkich pni tętniczych, zwężenie zastawki płucnej oraz zwężenie zastawki trójdzielnej z niedorozwojem prawej komory.
Zjeździliśmy wielu specjalistów w całej Polsce. Wszyscy twierdzili, że taki zespół wad może być leczony tylko paliatywnie i polegać na szeregu operacji prowadzących do serca jednokomorowego... A przecież nasza córeczka ma dwie pracujące komory! Tak to prawda, że prawa komora stanowi 1/3 wielkości lewej, że zastawka trójdzielna jest dwukrotnie za mała... Ale Marysia ma dwie komory... Z nimi ma większą szansę na życie! - pisze mama Marysi.
Rodzice postanowili walczyć
Rodzice dziecka zdecydowali, że zrobią wszystko co w ich mocy, by uratować córeczkę i dać jej szanse na normalne życie. Pomoc znaleźli 600 km od domu, w Krakowie. - Profesor Malec na podstawie badań uznał, że nasza Marysia może mieć zachowane dwie komory! Dał nam niesamowitą nadzieję i siłę do dalszej walki - dodaje pani Ania.
Niestety operacja może się odbyć tylko w Niemczech, w klinice w Munster. Nie jest ona w żaden sposób finansowana, a jej koszt znacznie przekracza możliwości młodego małżeństwa.
W wielu przypadkach już się udało pomóc, więc jest nadzieja, że i tym razem się tak stanie. Liczy się każdy, nawet najmniejszy gest. A życie wielokrotnie pokazywało, że warto pomagać. Każdy, kto chciałby pomóc rodzicom Marysi może wpłacać pieniądze na stronie zorganizowanej zbiórki:
TUTAJ.