Kultura i Rozrywka

Wróć

Przeproś za historię. Szczery do bólu obraz współczesnej Polski

2018-01-08 15:45:21
Mocny język, oryginalna scenografia, ciekawa konstrukcja. Tego spektaklu nie możecie przeoczyć. Przedstawienie Odys wracaj do domu można oglądać w białostockiej Akademii Teatralnej.
Bartek Warzecha
Odys wracaj do domu to efekt współpracy studentów IV roku Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej z Marcinem Bartnikowski i Marcinem Bikowskim, twórcami Teatru Malabar. Ten pierwszy jest wykładowcą WSL Akademii Teatralnej, napisał też scenariusz (jego język w wielu momentach przypomina ten, którym operowała niegdyś Dorota Masłowska), ten drugi spektakl wyreżyserował. Oryginalną, wykonaną z tkanin i włóczki, scenografię stworzyła Agata Skwarczyńska, a elektroniczną muzykę - Anna Stela. Powstał spektakl mocny w wyrazie, w udany sposób łączący klasykę z językiem internetu, o wielce atrakcyjnej formie.

Klasyka łączy się ze współczesnością

Czym jest ojczyzna, jak z niej uciec i do niej powrócić - takie tematy wzięli na warsztat Bartnikowski i Bikowski ze studentami. Zainspirowali się Ulissesem Joyce'a, eposem Homera, wykorzystali w przedstawieniu fragmenty Powrotu Odysa Stanisława Wyspiańskiego. Mitologiczna historia, przepisana przez młodopolskiego dramaturga, jest dla twórców spektaklu tylko punktem wyjścia, tematem do przepracowania. Na scenie trwa bowiem poszukiwanie aktualnych odczytań i interpretacji, czerpiących tak ze współczesnej kultury, jak i doświadczeń samych studentów. Starożytne państwo może być przecież współczesnym podwórkiem pod blokiem. Nie brakuje tu wypowiedzi młodych osób i zdań zaczerpniętych z internetu. To największa siła tego spektaklu. Celne zderzenie, zestawienie, przenikanie dwóch epok, różnych na pozór światów, które mają ze sobą wiele wspólnego.

W białostockim spektaklu Odys to żołnierz wracający z wojny w Iraku. Bo przecież mężczyzna musi być w domu. Wraca do żony (czekała na niego 10 lat), do syna. Ale wojenna przeszłość nie daje spokoju. Zabijał matki, ojców, dzieci - ponoć w imię sprawy. Tylko, że tej sprawy nie było. Walczył za Amerykę, jak Kościuszko i kosynierzy. Miał być bohaterem, a wrócił jak galareta. Twórcy spektaklu poruszają też wiele innych tematów, m.in. zarobkowej emigracji (wyjechać do Anglii i Szwecji na borówki i poziomki) czy uzależnienia od dopalaczy.

Ta opowieść przełamana jest spotkaniem na świątecznym obiedzie u cioci Penelopy, które studenci bardzo autentycznie odgrywają. Opowiadają, co ich denerwuje - zamartwianie się, brak patriotyzmu, fanatyzm religijny. Ta scena przekonuje, ma improwizacyjny luz, a jednocześnie mocny wydźwięk.

Ostatnią część spektaklu wypełnia monolog ojca (fantastyczny kostium z włóczki). W tej przerysowanej wypowiedzi mężczyzna opowiada, jak chodził przy -116°C na bosaka i budował nową Polskę. Walczył w I, II, III wojnie światowej, w powstaniu styczniowym i lutowym i cierpiał za nasze cierpienie. A co w tym czasie miał robić syn? Pić colę w jeansach Levi's i bażantom kokardy wiązać. Ojciec pokrzykuje do syna: Przeproś tatusia, przeproś za historię. Rozżalony, pełen pretensji. Syn nie pozostawia ojcu złudzeń. To nie jest prosta relacja.

Sto lat dla Polski

Nie tylko mocny i soczysty język jest atutem spektaklu. Wykonana z materiału ściana ma symbolizować gromadzone z lubością przez Polaków niepotrzebne już zupełnie ubrania. Nie lubimy się z nimi rozstawać. Nigdy ich już nie założymy, ale uwielbiamy trzymać je w szafach. Na scenie roi się też od plątaniny włóczkowych nitek. Aktorzy próbują okiełznać tę materię, zakładają też kolorowe kominiarki - rodzaj gombrowiczowskiej gęby, maski.

Jest też biało-czerwona syrenka, która symbolizuje ojczyznę. Za scenografię odpowiada znana i nagradzana Agata Skwarczyńska. Muzyka z kolei wyszła spod ręki Anny Steli, która współpracowała z Teatrem Malabar Hotel przy realizacji spektaklu Czarodziejska góra na podstawie powieści Tomasza Manna. Kompozycje są oszczędne, można powiedzieć ilustracyjne, aż do momentu symbolicznej sceny, w której Odys zabija łukiem. Wtedy elektronika rozbrzmiewa mocniej. Choreografię przygotowała z kolei Marta Bury.

Spektakl jest egzaminem dyplomowym IV roku Akademii Teatralnej. Grają w nim: Joanna Kozioł, Anna Złomańczuk, Paulina Kulas, Emil Lipski, Karolina Martin, Kinga Matusiak, Olga Nawrocka, Małgorzata Nowacka, Daniel Skrzypczak.

Twórcy tego spektaklu sprawnie operują przerysowaniem, satyrą i pokazują Polskę w krzywym zwierciadle. Potrafią też śmiać się z polskich wad, słabości, które tak często nie pozwalają uwolnić się od martyrologii. Co więc zrobić, by śpiewane dla Polski Sto lat nie brzmiało jedynie jak żart?

Przedstawienie trwa 90 minut. Można je oglądać do 28 stycznia (z wyjątkiem 22-25 stycznia).

Repertuar Teatru Szkolnego
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl