Przemycali pięć kilo cukru do Białegostoku. Zapisali się w historii
Tak zaskakującego spektaklu w Teatrze Dramatycznym dawno nie było. Pięć kilo cukru w reżyserii Katarzyny Deszcz to opowieść o młodym Izraelczyku, który poznaje losy swojej rodziny. Trudny temat? Zapewne, ale inteligentnie podany.
Bartek Warzecha
Realizatorzy przedstawienia mieli zadanie niełatwe, ale mu w pełni sprostali. Sekret sukcesu tkwi przede wszystkim w tekście izraelskiego dramaturga Gura Korena, który nie boi się w sposób odważny i z humorem mówić o rzeczach ważnych. O tragedii Holocaustu, wojennych wspomnieniach i tożsamości współczesnych Żydów. Unika koturnowego myślenia, bawi się ironią i humorem, potrafi pisać naturalne dialogi. Nic dziwnego, że widzowie podczas premiery pękali ze śmiechu.
Z Tel Avivu do Białegostoku
Gur Koren jest nie tylko autorem sztuki, ale jej głównym bohaterem. To współczesny młody Izraelczyk, który wiedzie lekkie życie młodego singla, skupionego głównie na poszukiwaniu pracy, próbach zrobienia kariery i przygodach erotycznych. Pewnego dnia w Tel Awiwie przychodzi do niego nieżyjący dziadek, który wcielając się w postacie napotkanych przez Korena osób, domaga się ujawnienia prawdy z przeszłości. Jakiej?
Wcielając się w kolejne postaci (bezrobotnego aktora, kelnerki, prostytutki czy taksówkarza) dziadek - niemal jak współczesny dybuk - opowiada, jak z Polski uciekł do Związku Radzieckiego, a dokładnie do Białegostoku. Towarzyszył mu niejaki Józek Ryba. Trafili do synagogi, w której kłębili się brudni i zawszeni Żydzi. Potem wyruszyli do Brześcia Litewskiego, następnie do Witebska, Kijowa i przez miejscowość Sarny znów do Białegostoku. Ale już nie z pustymi rękami. Przemycali cukier, który próbowali sprzedać. Natknęli się jednak na milicjantów. Szlomo Koren trafił na 60 dni do więzienia, Józek Ryba uciekł. Sęk w tym, że w powstającej książce przypominającej tę historię nie ma ani słowa o Szlomo Korenie. To Gur ma przedstawić autorowi prawdziwy przebieg zdarzeń.
Zwroty akcji i zaskakujący finał
Już od pierwszych chwil uwagę przykuwa grający główną rolę Jakub Snochowski (gościnnie). W monologu przypominającym one man show przekonuje widzów, że ta historia jest prawdziwa. Na scenie jest swobodny, prezentuje też duży talent komediowy. Cała bowiem historia przesycona jest ironicznym humorem. Śmiech budzą kolejne wcielenia dziadka, sam moment przemiany (najdowcipniejsza scena z prostytutką) i żywe dialogi. Cała aktorska obsada (Agnieszka Możejko-Szekowska, Dorota Radomska, Sławomir Popławski oraz Piotr Szekowski - wykonuje też muzykę na żywo) spisuje się znakomicie. A do zagrania ma przecież kilka ról. Wspaniale, że tekst z Białymstokiem w tle trafił na naszą scenę. Dodatkowo to polska prapremiera.
Gur chce spełnić prośbę dziadka. Odnajduje wnuka Józka Ryby, który przygotowuje książkę. Już na spotkaniu w kawiarni okazuje się, że potomek Ryby... woli mężczyzn. Łatwo się domyślić, jaką propozycję będzie miał dla Gura. Bądźcie jednak przygotowani na zwroty akcji i zaskakujący finał.
Jak zmierzyć się z przeszłością?
Nie trzeba rozbuchanej scenografii czy dużej sceny, by pokazać chwytającą za serce historię. Niewątpliwie pomagają w tym wymowne wizualizacje i poruszająca muzyka na żywo. Ten spektakl to kolejna udana realizacja w ramach Sceny Inicjatyw Artystycznych, którą uruchomił Teatr Dramatyczny.
Dialog między pokoleniami, pamięć, refleksja nad historią - tych wszystkich tematów dotyka przedstawienie. Jednocześnie zmusza do zadawania pytań. Czy na co dzień żyć z traumą? Czy rozpamiętywać dramatyczne wydarzenia? Jak zmierzyć się z przeszłością?
Najbliższe spektakle 19-21 czerwca o godz. 19. Patronujemy przedstawieniu.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl