Przemycał samochody o łącznej wartości ponad 2 mln zł. Pójdzie siedzieć
Zakończyła się rozprawa Białorusina, który działał w grupie przestępczej zajmującej się przemytem samochodów. Najbliższe lata spędzi w więzieniu.
pixabay.com
Henadzi P. został oskarżony o przemyt kradzionych aut. Pojazdy były kradzione w Niemczech, następnie przez Polskę przewożono je na teren Republiki Białorusi.
- Henadzi P., chcąc osiągnąć korzyść majątkową, wspólnie i w porozumieniu z innymi ustalonymi i nieustalonymi osobami pomagał w nabyciu na terytorium Niemiec skradzionych 49 samochodów marki volkswagen passat o łącznej wartości nie mniejszej niż 2 450 000 zł - powiedział sędzia.
Oskarżony był odpowiedzialny za odbiór skradzionych aut. Opłacał też osoby, które je przewoziły do Białorusi. Kurierom wręczał od 300 do 500 dolarów za każdy pojazd. Organizował również ich powrót do Polski.
- Sąd skazuje Henadzia P. na 4 lata pozbawienia wolności i 190 stawek dziennych grzywny, przy ustaleniu jednej stawki w wysokości w wysokości 60 zł - poinformował sędzia.
Sąd uznał, że mechanizm przestępstwa, które zostało przypisane oskarżonemu, nie był skomplikowany. Tzw. kurierzy skradzionymi samochodami udawali się z Niemiec do Polski. Później przez kilka dni przebywali w Polsce, czekając na wiadomość, kiedy i gdzie mają przywieźć auta.
Oskarżony dostarczał też (prawdopodobnie wysyłał kurierem) tablice rejestracyjne z samochodów i dokumenty, które zostały legalnie kupione. To pozwalało na przekroczenie granic kradzionymi autami.
Nie ma dowodów, że oskarżony uczestniczył w bezpośredniej kradzieży samochodów. Dlatego oskarżono go jedynie o paserstwo.
Wiadomo, że Henadzi P. nie był mózgiem całej grupy przestępczej. Niestety dotychczas nie udało się ustalić, kto nim był, mimo że znany jest jego wizerunek.
- Nieustalony obywatel Białorusi, nazywany przez tzw. kurierów Żenia, kierował całą akcją. On wyznaczał osoby, które miały nabyć legalne pojazdy w celu zdobycia dokumentów, on też zapewniał tzw. naklejki z numerami rejestracyjnymi, które musiały być zawsze przymocowane do szyby kradzionego pojazdu, aby nie wzbudzał przy kontroli granicznej żadnych podejrzeń. To właśnie jemu był podwładny oskarżony - mówił sędzia.
Zdaniem sądu 4 lata więzienia za paserstwo to kara sprawiedliwa i adekwatna do popełnionego czynu.
Wyrok nie jest prawomocny.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl