Przekazał kilkadziesiąt opon do eko-ogrodu. Dostał ponad milion złotych kary
W październiku w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Białymstoku odbędzie się rozprawa przedsiębiorcy z Suwałk, który został milion złotych kary za to, że przekazał kilkadziesiąt opon do eko-ogrodu.
pixabay.com
Pan Sławomir od 34 lat prowadził niewielki warsztat wulkanizacyjny. I chociaż założył warsztat w czasach komuny, to jak się okazało nawet wtedy urzędnicy nie okazali się w stosunku do niego i jego działalności tak bezduszni. Problemy suwalskiego przedsiębiorcy zaczęły się w 2018 r. Wówczas do pana Sławomira zgłosił się przedstawiciel Fundacji Dziedzictwo Suwalszczyzny. Mężczyzna opowiedział mu o pomyśle stworzenia proekologicznego, permakulturowego ogrodu na terenie, który został zdewastowany przez bobry. W tym celu poprosił o przekazanie używanych opon.
Alternatywne zastosowanie opon jest znane od dawna. Często stosuje się je jako odboje w przystaniach, czy torach gokartowych, ale także na placach zabaw czy w ogrodach. Tego typu zastosowanie starych opon przewiduje nawet rozporządzenie Ministra Środowiska z maja 2015 r. Pan Sławomir, w dobrej wierze, chciał wspomóc działania proekologiczne. Jednak jeszcze przed rozpoczęciem prac ogrodniczych dostał 300 złotych mandatu od kontrolerów z Inspektoratu Ochrony Środowiska za to, że przekazał opony firmie, która nie posiada zezwolenia na przetwarzanie odpadów - czytamy w informacji przekazanej przez rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw.
W reakcji na te sytuację wójt gminy Suwałki wydał decyzję potwierdzającą, że opony zostały zebrane w celu modernizacji terenu zdewastowanego przez bobry uzasadniając, że miały one wzmocnić nadbrzeże stawu, więc nie powinno się ich uznawać za odpady. Ta decyzja została zaskarżona do Samorządowego Kolegium Odwoławczego przez Inspektorat Ochrony Środowiska, jednak skład orzekający przyznał rację wójtowi. Po kilku miesiącach postępowanie zostało wznowione i decyzja została uchylona. Dlatego wójt gminy Suwałki musiał wydać kolejną decyzję, tym razem nakazującą usunięcie opon z ogrodu. Te zostały pod koniec grudnia 2020 przekazane do firmy, która zajmuje się ich utylizacją.
Nałożono ponad milion złotych kary
Mogłoby się wydawać, że sprawa została zakończona. Niestety rok później, 7 grudnia 2021 r. pan Sławomir przeżył prawdziwy szok. Dostał list z Urzędu Marszałkowskiego, w którym była decyzja dotycząca opłat, które powinien ponieść w związku ze składowaniem odpadów na prywatnej działce, która znajduje się w obszarze chronionym Wigierskiego Parku Narodowego. Kara sięgała 1 128 604 zł.
Do sprawy włączył się Adam Abramowicz, rzecznik MŚP, który wystąpił o postępowanie przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym. Po otrzymaniu decyzji przez SKO przystąpił do skargi na tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego:
– Jestem zszokowany brakiem dobrej woli ze strony administracji. Szkoda wyrządzona środowisku poprzez przekazanie opon fundacji była znikoma lub żadna. Przedsiębiorca działał w dobrej wierze i nie zdawał sobie sprawy, że może to budzić wątpliwości prawne. Zapłacił mandat i zabrał opony. Czy urzędnik podpisujący decyzję o ponad milionowej karze chociaż przez chwilę pomyślał, że rujnuje życie uczciwemu przedsiębiorcy i jego rodzinie? Czy w interesie naszego państwa jest, aby tolerować urzędników którzy interpretują prawo literalnie, bez przeprowadzania jego celowościowej analizy? Jeżeli uznamy, że urzędnicy mogą nakładać milionowe kary w oderwaniu od zdrowego rozsądku i bez żadnych proporcji co do wagi przewinienia to następni w kolejce do ukarania powinni być rolnicy powszechnie wykorzystujący opony do umacniania pryzm kiszonkowych, żeglarze wykorzystujący opony jako odbojniki, właściciele działek, którzy z opon zrobili sobie kwietniki, piaskownice, huśtawki czy urządzili tory gokartowe - wyjaśnia Adam Abramowicz, rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl