Coś nie gra już od początku. A to zatnie się muzyka, a to ktoś spróbuje jeszcze przekręcić fragment dekoracji. Wreszcie jesteśmy świadkami przyjęcia, które jest zupełną katastrofą. Wyjaśnienie? To sztuka Chińczycy Michaela Frayna, którą w swój tekst wpisał Zelenka. Po pół godzinie gaśnie światło (moment ładnie zbiegł się z proekologiczną Godziną dla Ziemi) i w drugim akcie oglądamy powtórkę aktu pierwszego, tyle że od kulis. Aktorskie miny, zmiana kostiumów, pozasceniczne reakcje – wszystko czego dotąd nie widzieliśmy, pokazane jak na dłoni.
Ciekawy zabieg formalny teatru w teatrze, interesująca konstrukcja. Niesie jednak ze sobą pewne niebezpieczeństwa. Powtórka nieco się dłuży, choć aktorzy dwoją się i troją (w przenośni i dosłownie). Zagranie kilku ról – także męskich i damskich na zmianę oraz siebie – jest niewątpliwym wyzwaniem dla Justyny Godlewskiej-Kruczkowskiej i Rafała Olszewskiego. Jednak aktorzy Teatru Dramatycznego mu sprostali.
Śmiech cichnie, gdy zaczynają prowadzić brutalnie szczere rozmowy o zawodzie aktora. Naczelna zasada, którą kierują się profesjonaliści: nie przenosić problemów osobistych na scenę. Tylko teoria, gorzej z praktyką. Podczas spotkania aktorów (grają byłe małżeństwo) odżywają dawne uczucia i nadzieja na wspólną przyszłość. Oboje marzyli o ambitnych produkcjach. Jednak rzeczywistość przynosi chałtury, z udziału w których wcale nie są dumni. Trudno też o zawodową realizację, gdy pracuje się w dubbingu i czyta rozkłady jazdy na dworcach... Smutna, ale prawdziwa refleksja.
Rozkłady jazdy w reżyserii Adama Biernackiego w barwny i niekonwencjonalny sposób mierzą się z życiowymi i zawodowymi rozczarowaniami. Polecamy nie tylko wielbicielom czeskich komedii.
Spektakl na małej scenie Teatru Dramatycznego w środę i w czwartek, a także 16, 17 i 19 kwietnia. Sprawdź:
Repertuar Teatru Dramatycznego