Kryminalne

Wróć

Pożar przy Grunwaldzkiej. Proces za nieudzielenie pomocy

2020-11-24 13:34:27
Prokuratura twierdzi, że dwóch mężczyzn mogło, bez ryzyka dla własnego zdrowia, powiadomić służby o tym, że w budynku przy ul. Grunwaldzkiej wybuchł pożar. Ponieważ 44- oraz 32-latek nie wezwali pomocy, teraz muszą tłumaczyć się przed sądem.
Dorota Mariańska
13 maja 2019 r. przy ul. Grunwaldzkiej 55 w Białymstoku wybuch pożar. Płomienie strawiły drewniany dom. W ogniu zginęło dwóch mężczyzn, trzeci zmarł po dwumiesięcznej hospitalizacji. Nie udało się ustalić, kto był sprawcą zdarzenia i zaprószył ogień, więc śledztwo w tej kwestii zostało umorzone.

Z drugiej strony prokuratura wyodrębniła z niego oddzielny wątek dotyczący dwóch osób, które miały nie udzielić pomocy 5 ofiarom pożaru, chociaż mogły to zrobić bez narażania siebie. We wtorek (24.11) przed Sądem Rejonowym ruszył proces w tej sprawie. Jeden z oskarżonych chciał wyłączenia jawności rozprawy, ponieważ uważa, że będzie napiętnowany. Sąd nie uwzględnił jego wniosku.

44- oraz 31-latek nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im czynu. Zgodnie twierdzili, że byli pijani i wszystkiego dokładnie nie pamiętają oraz że próbowali złapać kogoś z telefonem.

Adam T. tłumaczył, że był zaskoczony tak szybkim rozprzestrzenianiem się ognia i m.in. dlatego szybko wyszedł z budynku, a po pomoc nie zadzwonił, bo nie używa telefonu od kilku lat. - Krzyczeć nie mogłem, bo bym złapał powietrze i upadł - dodał. Wcześniej wyjaśnił również, że jest chory, miał migotanie przedsionków i chciał jak najszybciej wyjść z pożaru.

Z kolei Maciej Cz. wyjaśnił już kilka miesięcy temu (teraz odczytał to sąd), że w mieszkaniu w którym wybuchł pożar on oraz współoskarżony nic nie palili, nie było żadnych świeczek, a sam lokal to była melina, ale nie dla wszystkich otwarta.

- Jak nadjeżdżali strażacy, to mówiliśmy, że na górze i na dole są ludzie. Przecież to był mój brat, przecież ja bym go na plecach wyniósł. Były takie płomienie, że nie dało się wejść - tak wcześniej zeznawał 32-latek.

Obydwaj oskarżeni byli już karani. Teraz grozi im kolejny, nawet 3-letni, pobyt za kratkami.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl