Potwory jazzu zaatakowały Famę
Podwójnymi bisami zakończył się piątkowy koncert trójmiejskiej grupy Pink Freud w Famie. Zespół promował swój najnowszy, piąty w dorobku, krążek Monster of jazz.
Anna Dycha
- To nasz pierwszy koncert na trasie, więc jest to specjalna sytuacja - powiedział basista zespołu Wojciech Mazolewski.
W pierwszej części koncertu Pink Freud promowało nową płytę. Można było usłyszeć m.in. klimatyczny Braxton, spokojny, acz intrygujący Polanski, cover elektronicznego duetu Autechre Goz Quarter czy Warsaw (przewrotny tytuł nadali mu po tym, jak kojarzył im się z musicalem Chicago).
Druga część występu stała pod znakiem yassowej improwizacji i psychodelii. Grupa udowodniła, że wciąż jest muzycznie nieokiełznana. Była i gra na butelkach, i na żywo miksowane dźwięki trąbki. Oprócz nowych kompozycji zagrali też znakomitą wersję utworu Nirvany Come as you are oraz powrócili do przedostatniej płyty zatytułowanej Punk Freud - pojawił się Dziwny jest ten kraj.
Wojciech Mazolewski gawędził ze słuchaczami, a fantastycznie podany, energetyczny jazz porwał nawet część publiki do tańca. Nie mogło obejść się bez bisów. Rozradowane gorącym przyjęciem Pink Freud wracało na scenę jeszcze dwukrotnie.
- Pamiętajcie, że byliście pierwsi i wygraliście - rzucił na zakończenie Mazolewski dziękując za doskonały odbiór białostockiej publiczności.
Patronowaliśmy koncertowi.
andy