Potrącenie na przejściu dla pieszych. Rodzina odwołuje się od wyroku
Na wokandę trafiła sprawa potrącenia starszej kobiety. Zmarła 5 miesięcy po zdarzeniu. Kierowca, który uczestniczył w wypadku, został uniewinniony. Teraz rodzina pokrzywdzonej chce, żeby sąd raz jeszcze zajął się tym, co się wydarzyło.
Dorota Mariańska
Potrącenie na przejściu dla pieszych
Był luty 2014 r. Wówczas doszło do wypadku na oznakowanym przejściu dla pieszych w okolicach skrzyżowania ul. Berlinga i Palmowej w Białymstoku. Potrącona została starsza kobieta. Sąd pierwszej instancji uniewinnił 55-latka, który kierował samochodem i został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku. Natomiast pokrzywdzonej 78-latce wtedy pomocy udzielił przypadkowo przechodzący ratownik medyczny. Ostatecznie kobieta zmarła po 5 miesiącach pobytu w hospicjum.
Rodzina odwołała się od wspomnianego wyroku. W związku z tym w czwartek (6 kwietnia) sprawą zajął się sąd okręgowy w Białymstoku. Pełnomocnik rodziny chce uchylenia wcześniejszego orzeczenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Wskazuje on, że opinie biegłych, którzy wypowiadali się w tej sprawie, są niepełne i zawierają sprzeczności, dlatego powinny być uzupełnione lub w temacie powinni wypowiedzieć się inni biegli. Zdaniem mecenasa, brakuje m.in. odniesienia do tego, że kobieta przed wypadkiem była zdrowa i sprawna. Podnoszona jest też kwestia uszkodzenia samochodu.
- Uszkodzenie samochodu umiejscowione było w prawej części auta. Naszym zdaniem, to wskazuje, że piesza schodziła już z przejścia a nie na nie wtargnęła, bo wtedy pojawiłyby się uszkodzenia po lewej stronie – mówił przed sądem adwokat reprezentujący rodzinę.
Dodawał także, że pokrzywdzona miała pierwszeństwo przejścia, a oskarżony nie zachował zasad ostrożności i powinien był zatrzymać się. Zwłaszcza że jest zawodowym kierowcą, który powinien mieć wyostrzoną wyobraźnię. Ponadto mieszka on w okolicach tego przejścia i zdaniem apelujących, powinien był je znać. Poza tym miał on przyznać, że nie widział pokrzywdzonej.
Natomiast córka zmarłej mówiła na rozprawie, że ocenianie prędkości po urazie jest dyskusyjne. Wskazała także, że doszło do urazu wielonarządowego. A jej matka wcześniej takich urazów nie miała.
- Oceny biegłych nie opierały się na faktycznych dowodach, bo tam wprost jest wskazane, że brak jest informacji o sposobie kierowania, prędkości. Miejsce zdarzenia nie było zbyt dobrze zbadane. Byłam świadkiem zdarzenia w innym miejscu, tam służby w ciągu dnia badały je kilka godzin – mówiła przed sądem oskarżycielka posiłkowa.
Zdanie obrońcy i prokuratury
Prokuratura nie poparła apelacji i nie dopatrzyła się powodów do uchylenia wyroku sądu pierwszej instancji.
Nieuwzględnienia odwołania chce także obrońca oskarżonego. W trakcie czwartkowej rozprawy powoływał się on na przepisy prawa o ruchu drogowym. Wskazywał, że kobieta powinna była zorientować się, czy ma przejście przez drugą część jezdni.
- Pieszy również zobligowany jest do zachowania szczególnej ostrożności przy przechodzeniu przez przejście. Ma pierwszeństwo dopiero w tym momencie, kiedy na tym przejściu się znajduje. Pokrzywdzona nie zachowała ostrożności – mówił mocodawca oskarżonego.
Adwokat wyjaśniał również, powołując się na opinie biegłych, że mężczyzna poruszał się z prędkością 37-42 km/h, a wtargnięcie na jezdnię nastąpiło, kiedy samochód znajdował się ok. 19 metrów przed przejściem. Ma to świadczyć o tym, że jechał ostrożnie. Mężczyzna podkreślał, że opinie biegłych wliczają prędkość, a jedyną przyczyną zdarzenia było nieprawidłowe zachowanie kobiety. Wskazał również, ponownie opierając się na zdaniu specjalistów, że bezpośrednią przyczyną śmierci starszej pani była niewydolność krążeniowo-oddechowa, a sam wypadek mógł być jedynie pośrednim powodem.
Cała sprawa jest o tyle skomplikowana, że w temacie niestety nie wypowie się już pokrzywdzona. To, czy sąd przychyli się do apelacji rodziny, okaże się w drugiej połowie kwietnia.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl