Kryminalne

Wróć

Poszedł na maturę za brata, bo chciał mu pomóc. Teraz obaj będą pracowali społecznie

2016-10-11 19:05:46
6 miesięcy ograniczenia wolności i prace społeczne przez 20 godzin w każdym miesiącu w ciągu pół roku – na taką karę skazał Sąd Rejonowy w Białymstoku braci, którzy chcieli oszukać maturalną komisję egzaminacyjną.
Dorota Mariańska
Patryk B. oraz Marcin B. - bracia, którzy próbowali oszukać maturalną komisję egzaminacyjną z Zespołu Szkół Technicznych im. gen. W. Andersa w Białymstoku, podczas wtorkowego (11.10) procesu zostali skazani na takie same kary, tj. po 6 miesięcy ograniczenia wolności, z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne, w wymiarze po 20 godzin miesięcznie. Mają oni też wpłacić łącznie kilkaset złotych (uwzględniono koszty sądowe).

- Nieudolna operacja, z góry skazana na niepowodzenie. Oskarżeni wykazali się dużym optymizmem, licząc na to, że tego typu działanie przejdzie niezauważone - mówił, uzasadniając wyrok, sędzia Andrzej Kochanowski.

Wyrok nie jest prawomocny. Zapadł po jednej rozprawie. Nie było na niej oskarżonych ani ich obrońców. Bracia przyznali się do zarzucanych im czynów, wyrazili skruchę i żałowali tego, co zrobili. Ponadto jeden z nich chciał dobrowolnie poddać się karze, drugi liczył na warunkowe umorzenie postępowania.

Przypomnijmy, że 5 maja tego roku Marcin B. postanowił wysłać na maturę z matematyki młodszego o dwa lata brata (Patryka B.), bo sam nie zdążył się do niej przygotować. O próbie podszycia się został poinformowany dyżurny białostockiej komendy miejskiej policji, a do szkoły wysłano policjantów patrolówki. Okazało się, że Patryk B. przyszedł na egzamin z dowodem osobistym Marcina B. i podpisał się za niego na liście obecności. Członkowie komisji zauważyli jednak, że wyglądem nie przypomina on tego, za którego się podaje. Sprawa wyszła na jaw jeszcze przed rozpoczęciem testu. Tymczasem właściwy abiturient czekał w samochodzie pod szkołą. Tam zatrzymali go funkcjonariusze.

- Wiem, że źle zrobiłem. Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia – mówił bezpośrednio po zdarzeniu Marcin B.

Natomiast Patryk B. tłumaczył, że chciał pomóc bratu, który bardzo go o to prosił. Chłopak zapewnił również, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy.

Aktualnie Marcin B. pracuje w firmie transportowej, natomiast Patryk B. jest studentem Politechniki Białostockiej.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl