Kultura i Rozrywka

Wróć

Popularny serial Kruk z muzyką w wykonaniu Południc

2021-04-29 07:59:58
Południce – białostocki zespół śpiewający tradycyjne pieśni, zaangażowany w nagrania muzyki do I i II sezonu serialu Kruk. Porozmawialiśmy z jedną z członkiń zespołu – Julitą Charytoniuk.
Gosia Żuk
Julita Charytoniuk, pedagożka – kulturoznawczyni (UwB), absolwentka Podyplomowych Studiów Etnomuzykologicznych UW, skończyła Małopolski Uniwersytet Ludowy we Wzdowie z tytułem instruktorki rękodzieła artystycznego oraz czeladnika-tkacza. Organizuje warsztaty, festiwale, eventy. Prowadzi warsztaty śpiewu tradycyjnego. Wiceprezeska Stowarzyszenia Dziedzictwo Podlasia. Członkini redakcji portalu muzykatradycyjna.pl.

Z Lasu i na Polesie

Działa w kilku obszarach. Większość rzeczy, które robi, jest związana z muzyką, głównie tradycyjną. Śpiewa w kilku zespołach, gra w Kapeli Batareja. Z Lasu to zespół wokalny, który tworzą osoby jeżdżące na wschód, na Polesie – na Ukrainę, Białoruś.

- Jest nas tam osiem. Jeździmy raz, dwa razy w roku na badania terenowe, które trwają zazwyczaj dwa tygodnie, zwykle latem. Jest to bardzo przyjemny czas do odwiedzania starszych kobiet, śpiewaczek, które już doskonale znamy. Staramy się też jeździć do nieznanych nam wsi, odwiedzać nowe osoby. Nagrywamy pieśni, opowieści. Spędzamy z nimi czas po prostu, bo to jest też bardzo istotne, żeby pobyć z tymi osobami dłużej – opowiada Julita.

Zespół Z Lasu nagrał także płytę.

- W 2019 roku udało się zarejestrować kilkanaście pieśni, a w zeszłym roku ukazała się nasza pierwsza płyta pt.”Głosy kobiet”. Stresuję się, co powiedzą poleskie śpiewaczki, od których znamy te pieśni, czy będzie się im podobało. Mam nadzieję, że latem będziemy mogły zapytać je osobiście.

Przygoda Julity z Polesiem zaczęła się dzięki znajomości z Jagną Knittel i Maniuchą Bikont (badaczki muzyki, śpiewaczki).

- Gdy pracowałam w białostockim skansenie, zaprosiłam ekipę, która jeździła z Jagną w 2008 roku na Polesie. Był to jej pierwszy projekt, w ramach którego zrobiła film pt. Takich pieśni sobie szukam (jest do obejrzenia w Internecie). Zaprosiłam ich, by pokazali film i zaśpiewali tamtejsze pieśni. Potem poszliśmy na obiad i przy tym obiedzie, wspólnie z Maniuchą zaśpiewałyśmy coś z Polesia, a Jagna powiedziała: Ale super razem brzmicie! Jakiś czas potem zaproponowała mi wspólną ekspedycję na ukraińskie Polesie. To było w 2009 roku. I od tamtej pory, co roku tam jeździmy, obowiązkowo latem. Był też taki rok, kiedy te wyjazdy były bardziej intensywne - opowiada Julita.

Jagna Knittel jeździ na Polesie już ponad 20 lat, więc bardzo dobrze zna tamte śpiewaczki. Odwiedzają razem te zaprzyjaźnione i czasami pytają w sąsiednich wsiach, kto tu śpiewa albo czasami też jadą do jakiejś zupełnie nieznanej wsi i pytają w sklepie, czy u sołtysa o najstarsze mieszkanki, czy była tu tradycja śpiewu.

- Jeździmy też śladami innych etnomuzykologów, wiedząc o wybitnych śpiewaczkach albo ciekawych obrzędach, które zachowały się w danych wsiach, jak na przykład wodzenie kusta w Swarycewyczach, w których byłam pierwszy raz w 2009 r. i skąd pochodzą jedne z moich ulubionych pieśni. Część tych znajomości zostało zawartych lata temu, i niestety, niektórych osób nie ma już z nami. Odwiedzamy je na cmentarzu. Mamy je na nagraniach – zachowane pieśni, anegdoty, śmiech, tembry głosów. Część nagrań została udostępniona w internecie (kanał Jagny Knittel na youtube.com) – zachęcam do posłuchania. Dostajemy nieraz podziękowania od dzieci i wnuków zaprzyjaźnionych śpiewaczek, za to, że te pieśni są dostępne, że pamiętamy o ich babciach, że wykonujemy ich repertuar – mówi Julita.

Trudno powiedzieć generalnie, czy akurat tamte zakątki – Polesie Zachodnie i Centralne - są bardziej rozśpiewane, ale jest tam jeszcze sporo śpiewających osób, głównie kobiet. Raz udało nam się trafić do wsi Czornyż, w której to śpiewało trzech panów. Zazwyczaj wiejscy wykonawcy lubią dzielić się swoimi pieśniami, tym, co umieją. To w filmie Jagny Knittel Takich pieśni sobie szukam pada stwierdzenie jednej z najwybitniejszych ukraińskich śpiewaczek, Dominiki Czekun: A co mi z tych pieśni? Przecież ich do grobu nie zabiorę!

Południce i mroczny serial

Południce to żeński zespół, o którym było najgłośniej za sprawą wydania płyty Południce/Elektronice, na której tradycyjny śpiew przeplata się z muzyką elektroniczną. Wtedy dziewczyny dużo ze sobą śpiewały, koncertowały a capella oraz z producentami muzyki elektronicznej. Występowały z tym projektem na różnych festiwalach w Polsce, a raz nawet we Lwowie (w 2015 roku). Od tamtej pory sporadycznie zdarzają się wspólne śpiewacze spotkania. W tzw. międzyczasie nagrały też pastorałkę z Anią Rusowicz. Śpiewały także na kilku koncertach z jej zespołem. I jest jeszcze serial Kruk, czyli muzyka Bartosza Chajdeckiego, kompozytora, który zaprosił do współpracy Południce.

- Jako pierwszy zadzwonił do mnie producent serialu, Łukasz Dzięcioł, jeszcze pod koniec 2017 r. Opowiedział trochę o serialu. Pytał o ludowe pieśni z Podlasia i poprosił o przesłanie nagrań. Początkowo sądziłam, że na bazie podlaskich pieśni powstaną kompozycje do Kruka. Finalnie okazało się, że mamy z Południcami śpiewać do utworów Bartosza Chajdeckiego, które nie przypominały mi tradycyjnych podlaskich pieśni. Łatwo nie było, ale byłyśmy zadowolone z efektu. Zostałyśmy również zaproszone do śpiewania w drugim sezonie. Jesteśmy właśnie po takich dużych nagraniach, ale jeszcze w maju mamy dograć nowe utwory. Na razie nie możemy zdradzać fabuły, jak również szczegółów muzyki. Ale serial będzie na pewno także mroczny – opowiada Julita.

Pieśń Kołysanka Kruka do pierwszego sezonu jest bardzo przejmująca. Jest to kompozycja Bartosza Chajdeckiego, a słowa, w gwarze, napisały Południce. Akcja serialu rozgrywa się na Podlasiu, dlatego pomyślały,że właśnie język odda klimat regionu.

Batareja i znikający Białystok

Julita gra także w Kapeli Batareja, która powstała w 2017 roku.

- Graliśmy jeszcze w WOAKu [dziś Podlaski Instytut Kultury – przyp.red.] podczas zajęć z tańca tradycyjnego. Fajnie nam się grało. Potem dołączyła do nas Magda Dąbrowska. Teraz jest nas czwórka: Mateusz Tymura, Zbyszek Rusiłowicz, Magda i ja. Zagraliśmy sporo koncertów, przygotowaliśmy także program edukacyjny dla nauczycieli i animatorów w ramach projektu Mały Kolberg, są to tańce i zabawy północno-wschodniej Polski oraz naszych wschodnich sąsiadów. W ramach mojego stypendium Prezydenta Miasta Białegostoku nagraliśmy klip, do utworu Kujawiaczek znalezionego w archiwum, w którym widać różne ciekawe zakątki Białegostoku, których już jest coraz mniej. Albo płoną albo w innych okolicznościach znikają z naszych oczu.

Batareja wykonuje muzykę z Podlasia, z Lubelszczyzny, Suwalszczyzny, z centralnej Polski. Kapela gra podczas różnych wydarzeń, koncertów, warsztatów, jak również na weselach.

Jaka jest muzyka tradycyjna według Ciebie?

- Dla mnie? Niesamowita, nieoczywista, skomplikowana, różna, pełna emocji, żywa, bo za każdym razem wykonanie tego samego utworu będzie inne. To zależy od indywidualnego śpiewaka, muzykanta, od okoliczności, od wrażliwości, którą ta osoba ma. To są też interakcje. To się często tworzy „na moich oczach i uszach”. Podziwiam wiejskich wykonawców, oni nie są kształceni w szkołach muzycznych, mają dobry słuch, talent i pamięć. Ja nie mam takiego twardego dysku, żeby śpiewać z pamięci kilkudziesięciozwrotkową pieśń. A znam śpiewaczki, które bez zająknięcia wykonują takie utwory z pamięci. Dla mnie cenniejsza od zapisu nutowego jest możliwość nauki z nagrania, a już najbardziej wartościowe - śpiewanie z konkretnymi śpiewaczkami, uczenie się bezpośrednio od nich. A takie spotkanie się odbiera nie tylko słuchem, ale innymi zmysłami też. To jest żywy człowiek, z którym się spotykam. Mogę się nauczyć nie tylko śpiewania, ale i w pewnym sensie życia - podsumowuje Julita.
Anna Kulikowska
24@bialystokonline.pl