Kryminalne

Wróć

Policjant był ofiarą, a nie sprawcą bójki. Działał w obronie koniecznej

2015-12-17 00:00:00
Dobiegła końca rozprawa policjanta, który został zaatakowany, gdyż oprawcy pomylili go z kimś innym. Funkcjonariusz nie tylko odparł atak, ale i schwytał oprawców zanim pojawiły się inne patrole. Nie przekroczył swoich uprawnień.
Justyna Fiedoruk
Zaatakowali policjanta, bo myśleli, że obrażał psa

Do zdarzenia doszło w styczniu 2014 roku. Policjant Adam B. wracał wraz z żoną z imprezy urodzinowej znajomej. W pewnej chwili zaatakowało go dwóch nieznanych mu sprawców.
- Adam B. bez żadnego ostrzeżenia i bez żadnego powodu został uderzony w twarz przez Grzegorza D., który, jak później twierdził, pomylił oskarżonego z osobami, które naśmiewały się z jego psa – poinformowała sędzia Małgorzata Sawicka.

Mimo że to policjant został zaatakowany, trafił na ławę oskarżonych. Jego oprawcy stwierdzili bowiem, że dotkliwie ich pobił, zniszczył drzwi do mieszkania próbując ich zatrzymać.

Sąd stwierdził jednak, że Adam B. jest niewinny, ponieważ działał w obronie swojej i towarzyszącej mu żony. To on padł ofiarą występku chuligańskiego, więc miał prawo odpierać atak. Nie znał napastników – ani z życia służbowego, ani prywatnego. Był zaskoczony zaistniałą sytuacją i musiał reagować.

W trakcie bójki żona Adama B. krzyczała do oprawców, że mają do czynienia z funkcjonariuszem policji.
- To w żadnej mierze nie spowodowało, że napastnicy przestali zachowywać się w agresywny sposób, a wręcz przeciwnie – doprowadziło do tego, że ich atak stał się jeszcze bardziej agresywny – mówiła sędzia.

Adam B. próbował zatrzymać swoich oprawców

W trakcie zdarzenia jeden z atakujących mężczyzn zorientował się, że zaszła pomyłka i biją niewłaściwa osobę. Widząc zbliżające się patrole policji, on i jego kolega zaczęli więc uciekać. Adam B. jako doświadczony policjant wiedział, że musi zatrzymać napastników, by później móc ustalić ich tożsamość.

Mężczyźni, którzy wywołali bójkę, zaczęli uciekać i skryli się w mieszkaniu. Wówczas napadnięty policjant wyważył drzwi, wszedł do lokalu i zatrzymał sprawców pobicia.
- Istotne jest też to, że oskarżony nie wiedział, do kogo należy mieszkanie, w którym skryli się sprawcy – czy jest to mieszkanie jednego z nich, czy zupełnie przypadkowe – czytała w uzasadnieniu orzeczenia sędzia.

Chwilę wcześniej do oskarżonego dobiegła policjantka, która także próbowała wejść do mieszkania. Adam B. z doświadczenia zawodowego miał świadomość, że sprawcy pobicia będą mogli próbować uciec z budynku przez balkon (lokal znajdował się na parterze). Zaatakowany policjant rozpylił gaz i zatrzymał swoich oprawców. Niebawem pojawili się inni mundurowi i kontynuowali dalsze działania. Adam B. w tym czasie zajął się żoną, która pod wpływem silnych przeżyć zemdlała.

Sędzia podkreśliła też, że zeznania osób pokrzywdzonych w tej sprawie należy przyjąć z dużą dozą ostrożności, bowiem kreowały one przebieg zdarzeń, który był korzystny tylko dla nich.

Dlatego też sąd bez żadnych wątpliwości uznał Adama B. za osobę niewinną.

Wyrok nie jest prawomocny.
Justyna Fiedoruk
justyna.f@bialystokonline.pl