Poleci wyżej i szybciej. Historia o spełnianiu marzeń
Jonathan jest mewą, która różni się od członków swojego stada. Zamiast zdobywać pożywienie, woli szybować w przestworzach. Jaką cenę zapłaci za bunt?
Krzysztof Bieliński
Nauka latania - bo o tym spektaklu mowa - otworzyła nowy sezon artystyczny w Białostockim Teatrze Lalek. To filozoficzna opowieść o człowieku, sile marzeń i drzemiącej w nas mocy do ich spełniania. Przedstawienie oparte na podstawie noweli Richarda Bacha Mewa wyreżyserowała Joanna Gerigk.
Każda mewa ma prawo latać
Jonathan Livingston Seagull chce latać. Nie chodzi mu jednak o zwykłe latanie. Chce więcej. Chce latać wyżej, szybciej, piękniej. Kręci w powietrzu młynki, korkociągi, beczki, ćwiczy ślizgi. Rodzice nie są zadowoleni. Pytają: Dlaczego ty nie możesz upodobnić się do reszty stada?. I radzą: Latasz po to, żeby jeść.
Jonathan się nie poddaje, odrzuca konsumpcjonistyczną postawę. Ma pasję i stara się ją rozwijać. Uczy się latać nawet w nocy. Matka narzeka: Mewy nigdy nie latają w ciemności. Jonathan nie jest jednak podobny do innych mew, różni się od reszty stada. Chce latać, by przekraczać granice. Za nieposłuszeństwo zostaje ukarany. Ma żyć samotnie na dalekich skałach - zupełnie jak banita. Są też plusy tej sytuacji - tam dokonuje się jego metamorfoza. Spotyka na swojej drodze przewodnika, który mówi mu, że kiedyś być może będzie umiał latać przez miejsca i czas. Jonathan wznosi się na wyżyny duchowości. Poznaje, czym jest miłość i dobro. Gdy wróci do swojego stada, będzie uczył inne mewy sztuki latania.
Cały spektakl jest ciekawą metaforą. Trzeba doskonalić to, w czym jesteśmy dobrzy. Przypomina też, że każdy człowiek musi ponieść konsekwencje swoich wyborów. Cena, jaką trzeba zapłacić za marzenia czasem jest duża. Jednak nie ma nic cenniejszego, niż bycie w zgodzie z samym sobą.
Lalki z drewna, drutu i gęsich piór
Warstwa wizualna spektaklu jest bardzo atrakcyjna. Niezwykłe są same lalki - wykonane z drewna, drutu i naturalnych gęsich piór - są dużym wyzwaniem dla lalkarzy. Animację ptasią lalką doskonale opanował Mateusz Smaczny. Nie mniej sprawnie wydaje odgłosy mewy. Docenić trzeba też pracę pozostałych aktorów występujących w spektaklu - Barbary Muszyńskiej-Piecki, Kamili Wróbel, Krzysztofa Bitdorfa, Jacka Dojlidko, Krzysztofa Pilata, Błażeja Piotrowskiego i Piotra Wiktorko.
Za scenografię odpowiada Jan Polivka. Jej główną częścią są gigantyczne elementy przypominające okienka umieszczone w burcie statku. Do najbardziej widowiskowych należą sceny, kiedy te konstrukcje zaczynają się obracać, a Jonathan wpada w ich wir.
Ważną rolę w spektaklu pełnią też wizualizacje Krzysztofa Kiziewicza i Michała Dracza, budujące miejsce, w którym dzieje się akcja. Muzyka Sebastiana Ładyżyńskiego obfituje w wiele odgłosów natury, ma też irlandzki rys, a w wielu momentach budzi niepokój.
Najbliższe spektakle 17, 18 i 19 listopada na dużej scenie Białostockiego Teatru Lalek.
Anna Dycha
anna.d@bialystokonline.pl