Aktualności

Wróć

Pół roku więzienia za znęcanie się nad trzema kotami

2018-11-20 18:22:59
Hipolit i Marcyś nie żyją, Miszę udało się uratować - te trzy kotki nie miały szczęścia, kiedy trafiły w ręce 28-latka. Jednak krzywdy, które im wyrządził, nie pozostaną bez kary.
pixabay.com
28-latek nie miał litości dla kotów

Białostocka prokuratura oskarżyła młodego mieszkańca miasta o to, że znęcał się nad kotami. Były bite, miały rany na łapkach, rozległe obrażenia, złamania kości, zapalenia, pozdzierane naskórki. Śledczy zarzucili mężczyźnie, że w trakcie niespełna dwóch miesięcy zdechły dwa zwierzaki, trzeciego natomiast - na szczęście - udało się uratować. Ich ciała trafiły do kosza na śmieci, oczywiście zostały tam wrzucone przez opiekuna.

Działo się to prawie dwa lata temu, a dokładnie na przełomie 2016 oraz 2017 roku. Wówczas 28-latek adoptował koty. Przekazały mu je osoby prywatne oraz wolontariusze z Fundacji Kotkowo, bo - jak sami wskazali - wywarł na nich dobre wrażenie. Spełnił on również inne wymagane kryteria. Później jednak okazało się, że zwierzaki zostały pobite i miały rany.

Sprawa wyszła na jaw, kiedy informacje te zostały opisane w mediach społecznościowych przez jedną z kobiet związanych z Fundacją Kotkowo. To dzięki niej udało się ocalić chociaż jednego z trzech kotów. Została przy tym jeszcze oskarżona przez 28-latka, że umieszczając post z apelem, żeby temu człowiekowi nikt nie dawał zwierząt, jednocześnie znęca się nad nim.

Na domiar złego, w trakcie procesu, okazało się - jak zeznała była dziewczyna oskarżonego - że w czasie imprezy sylwestrowej wyświetlał on znajomym filmy, w których zabijane były zwierzęta. Fascynował się nimi i naśladował je.

I dlatego przedstawiciele organu ścigania zabiegali o to, żeby 28-latek trafił na rok do więzienia, przez pięć najbliższych lat nie mógł posiadać żadnych zwierząt oraz zapłacił 10 tys. zł nawiązki na rzecz Fundacji Kotkowo. Białostoczanin natomiast, na samym początku, proponował karę dla siebie w postaci prac społecznych. Przyznał się do wszystkiego i dokonał dobrowolnej wpłaty na rzecz Kotkowa.

Pół roku pobytu za kratkami

We wtorek (20.11) sąd uznał, że mężczyzna jest winny zarzucanych mu czynów i skazał go na sześć miesięcy pozbawienia wolności. Ma on także 10-letni zakaz posiadania wszelkich zwierząt. Został również zobowiązany do wpłacenia łącznie 1,5 tys. zł na rzecz Fundacji Kotkowo oraz białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

- Mając na uwadze cały bezmiar cierpienia, jaki został zadany zwierzętom w tej sprawie, mając na uwadze te aspekty zachowania pana oskarżonego, rodzaj i charakter doznanych (przez koty - przyp. red.) obrażeń, potwierdzony opinią biegłego, sąd uznał, że tylko kara bezwzględna w wymiarze sześciu miesięcy pozbawienia wolności jest karą adekwatną, słuszną i sprawiedliwą - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Alina Dryl z Sądu Rejonowego w Białymstoku.

Dodała również, że zwierzęta, które znają bezdomność i były źle traktowane, zasługują na troskę i opiekę.

Wtorkowe orzeczenie jest nieprawomocne.

- Szkoda, że tylko te trzy koty udało się wyciągnąć, ponieważ oskarżony adoptował więcej zwierząt - wskazuje Ireneusz Żyłowski z białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Jeżeli ktokolwiek widzi, że coś się złego dzieje u sąsiada, niech to zgłasza. Najgorsza jest znieczulica społeczna. Ludzie nie reagują. Wychodzą z założenia, że to, co się dzieje, zostaje u mnie, a to, co się dzieje u sąsiada, to jest jego sprawa - dopowiada.

- Nie jest to może jakiś strasznie wysoki wyrok, chociaż dla tego człowieka na pewno jest to dotkliwa kara, ale jest to wyrok, który może dawać do myślenia osobom, które w przyszłości też się zdenerwują i pomyślą, żeby swojego zwierzaka kopnąć - mówi Agata Kilon, prezes Fundacji Kotkowo.
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl