Kultura i Rozrywka

Wróć

Pogaństwo Andreia Liankevicha. Fotografie przepustką do rzeczywistości magicznej

2011-04-05 00:00:00
Patrzę na świat, który po cichutku odchodzi. Została tylko jakaś mała wysepka - mówi o swoim cyklu Pogaństwo białoruski fotograf Andrei Liankevich. Zdaniem wielu uczestników piątkowego wernisażu, to najlepsza - jak dotychczas - wystawa fotograficzna w Centrum im. L. Zamenhofa.
A.D.
Fotografie powstały na białoruskiej wsi i - jak podkreśla ich autor - są wizualizacją pracy Iriny Maziuk, która dokumentuje tradycje pogańskie. Ale nie można ich traktować jedynie jako dokumentacji konkretnego miejsca i czasu. To przede wszystkim artystyczne, czarno-białe prace osoby o fascynującej wyobraźni.

Nie wierzcie fotografom
Makatki z wizerunkami Matek Boskich i Lenina, staruszki w chustkach, ludzie w wiankach szaleńczo tańczący wokół ogniska podczas Nocy Kupały, wyryta w kamieniu postać człowieka przypominająca krzyż. Najczęstsze określenia powtarzające się w kontekście cyklu Pogaństwo to: niepokojący, tajemniczy, balansujący na granicy rzeczywistości i sennego marzenia.
U Liankevicha wiejska codzienność zatraca swoją banalną realność. Staje się ona niemal czymś magicznym. Okazuje się, że świat z etnograficznych opracowań żyje gdzieś w zapomnianych białoruskich wioskach. Przez wieki był poddawany chrześcijańskim wpływom. Ale pogańskie obrzędy i rytuały ściśle zespolone ze światem przyrody - wprawdzie w nieco zmienionej formie - przetrwały i są kultywowane.
Zdjęcia Liankevicha pozwalają uwolnić twórczą wyobraźnię. Artysta przekonuje, że nie można wierzyć fotografom, a rzeczywistość nie wygląda tak jak na zdjęciu.
- Wybrałem czarno-białą stylistykę, co już jest dalekie od rzeczywistości - uważa Liankevich. - Poza tym wiele zdjęć jest kwadratowych, a przecież w ten sposób nie patrzymy na świat.

Zwierzęta jak egipscy bogowie
Niektóre kadry sprawiają wrażenie nieudanych: zamazane twarze, zaskakujące, dodatkowe światło. Takie było zamierzenie autora.
- Pomagał mi w tym aparat Kiev z lat 50. XX wieku, który robił wiele błędów - opowiadał Andrei Liankevich. - Czasem myślałem o osiągnięciu jakiegoś efektu i aparat właśnie to robił.
Na wystawę (wyboru prac dokonał fotograf, redaktor naczelny białostockiej Gazety Wyborczej, Grzegorz Dąbrowski) składają się też fotografie... wypchanych zwierząt. Spoglądają na nas nieruchomymi oczyma, szczerzą zęby.
- Długo myślałem, jak pokazać zwierzęta. Zdecydowałem się sfotografować te wypchane. Potraktowałem je jak egipskich bogów - tłumaczył fotograf.
Wystawa, którą artysta otwiera jesienią w Paryżu będzie już wyłącznie poświęcona zwierzętom. Chciałby też wydać zwierzęce zdjęcia w albumie. Jego pierwsze autorskie wydawnictwo prezentuje bowiem fotografie z cyklu Pogaństwo.
Wystawa, uzupełniona multimedialną prezentacją, jest czynna do końca kwietnia. Można ją oglądać od wtorku do niedzieli w godz. 10-17.
andy