#PodlaskieRozmowy. Paulla: Publiczność można oszukać tylko raz
– Generalnie uczę się tego, żeby się nie przywiązywać do miejsc. Natomiast rzeczywiście jest tak, że jestem szczęśliwa, kiedy wracam do pewnych rejonów, które są mi bliskie. I wygląda na to, że Białystok stanie się takim miejscem w moim życiu – mówi serwisowi bialystokonline.pl Paulla, która już niebawem powróci do świata muzyki z teledyskiem i singlem pt. Nikt tak nie kocha.
Monika Kujawska
Kamil Piłaszewicz: Tym razem w cyklu zwanym #PodlaskieRozmowy goszczę Paullę. Zanim przejdziemy do clou wywiadu, ciekaw jestem, jak zapatruje się pani na nieustającą popularność?
Paulla: Teraz jest już dobrze. Na początku popularność była bardzo duża i uprzykrzało mi to życie, ponieważ nigdy nie marzyłam o tym, by być się popularną. Chciałam śpiewać dla szerokiej publiczności, tylko że chyba na początku kariery nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jeśli moje utwory będą popularne, to i ja sama stanę się popularna. Będąc nieświadomą tej kwestii, uważałam, że ludzie będą tłumnie przychodzić na moje koncerty, śpiewać moje piosenki, a niekoniecznie interesować się mną i rozpoznawać na ulicy. Niestety okazało się, że takie połączenie jest niemożliwe do zaistnienia.
Przykładowo z Kabatów [dzielnicy Warszawy – przyp. red.] wyprowadziłam się, ponieważ nieważne, czy wyszłam w szlafroku, czy z kawą na balkon, to od razu robiono mi zdjęcia. Było to bardzo uprzykrzające, ale nie zapominajmy, że są też miłe aspekty popularności. Wiadomo, że osoby ze świata kultury są traktowane nieco inaczej, niż tzw. zwykli ludzie. Można wiele rzeczy załatwić, chociaż nie wszystko. Przykładowo kiedy od czasu do czasu jestem zatrzymywana do kontroli drogowej, to policjanci rzadziej wypisują mi mandaty, niż policjantki.
Wracając do pana pytania, popularność jest czymś, co mnie krępuje. Kiedy wchodzę do restauracji, to chciałabym być nierozpoznawalną, ponieważ źle się z tym czuję, że nagle skupia się na mnie wiele par oczu w sytuacji prywatnej. Nie lubię tego, ponieważ z natury jestem bardziej tzw. cichą myszką, niż lubiącą robić wokół siebie szum.
Hit o nazwie „Od Dziś” jest znany, przewrotnie mówiąc, nie od dziś, ale mam wrażenie, że stanowi swego rodzaju zapowiedź, że hity hitami, a lada moment okaże się, że Paulla podbiła rynek muzyczny w 2021 r. Zgodzi się pani ze mną?
- Ojejku, panie Kamilu, bardzo bym chciała! Przyznam się, że jest to moje bardzo duże marzenie! Natomiast odpowiem tak, że ciężko jest czasem prześcignąć siebie. Często utożsamia się wykonawców z jednym utworem. Tymczasem wykonałam wiele innych kawałków, jak chociażby „Prosto w serce”, „Dwa słowa dla życia”, czy „Tak mało o życiu”, które przecież również zyskały status platynowych singli. Natomiast „Od Dziś” stało się takim hitem, że ciężko go przebić, nawet przy pomocy utworów o takiej rozpoznawalności, jakie wymieniłam. Przypomnijmy, że chociażby zespół Kombi jest bardzo mocno kojarzony, wręcz utożsamiany z „Black and white”, czy „Nasze rande vous”. Nawiązuję do nich, bo kiedyś Grzesiek Skawiński powiedział, że ciężko jest mu teraz coś napisać, co by przebiło tamte utwory. Najgorsze jest, że nawet jak się napisze świetny kawałek, to po wydaniu go, ma się wrażenie, że jest minimalnie gorszy, niż ten, z którym słuchacz utożsamia twórcę. Także bardzo bym chciała, żeby stało się, jak pan mówi, ale jest i będzie o to niezmiernie trudno.
Natomiast czego chciałabym uniknąć i zarazem, o co poprosić słuchaczy, to o to, by nie utożsamiali konkretnego hitu z danym wykonawcą, ponieważ jest to bardzo krzywdzące dla nas. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że mam wiele utworów, które są popularne, a zazwyczaj jest tak, że gdy ktoś musi podać utwór, który się ze mną kojarzy, to wybór pada na „Od Dziś”. I to boli. Owszem jest wielu takich wykonawców, którzy faktycznie mają tylko jeden przebój, ale są też tacy, nie tylko w Polsce, którzy mają całą listę hitów, a i tak odbiorcy pamiętają o jednym kawałku. I osoby, które robią to celowo, chcąc w ten sposób jakoś, w ich mniemaniu, nas skrzywdzić, same chciałyby mieć choć jeden taki kawałek na swojej liście. Wbrew pozorom stworzenie nawet jednego hitu nie jest tak proste, jak się wydaje.
Chciałabym jeszcze dodać, że „Od Dziś” uważam za utwór, który jest moim chlebem. Zawsze będzie mi bliski, ale jednocześnie chciałabym, by mój najnowszy singiel stał się, choć w połowie tak rozpoznawalny, jak ten, od którego się rozpoczęła moja kariera.
Odnoszę wrażenie, że o utworze „Od Dziś” powiedziano już tak wiele, że najlepiej będzie oddać miejsce innemu tematowi, a mianowicie temu, że już wiosną pojawi się pani najnowszy singiel pt. „Nikt tak nie kocha”. Z pozoru tytuł brzmi jak wyznanie zakochanych względem siebie. I teraz moją tezę należy rozpatrywać jako przypuszczenie, fantazję, a może jako przypadkowe zdradzenie sensu, idei, który jest zawarty w tym singlu?
- W tym przypadku Adam napisał ten utwór ogólnie o ludziach, którzy się kochają. Bez konkretyzowania na temat tego, kim są bohaterowie teledysku. Jest to utwór bardzo życiowy. Ponownie wyszło na wierzch to za co ja podziwiam Adama Konkola, czyli że potrafi pisać proste teksty, ale nie prostackie. Dzięki temu mamy utwór mówiący o ważnych rzeczach, ale nie jest taki ociosany, przesadnie uproszczony dla mas. Poza tym wydaje mi się, że jest to piosenka, która ma bardzo duże szanse stać się popularną z tego powodu, że wielu ludzi będzie mogło się z nią utożsamiać. Generalnie Adam w tekście chciał przekazać, że nie sztuką jest kochać i szanować siebie, kiedy jest wszystko pięknie, kolorowo. Wyczynem jest, by wytrwać przy sobie wtedy, kiedy jest kiepsko. Dzięki temu tekst tej piosenki jest unikatowy, ponieważ dzisiaj się już nie naprawia tego, co się zepsuje, tylko wyrzuca i zastępuje czymś, kimś nowym.
Natomiast uznałam, że warto by ten temat jeszcze nieco rozszerzyć, tak by w jeszcze większym stopniu opowiedzieć o dzisiejszym świecie, ludzkich relacjach. Sądzę, że nie ma znaczenia to, jak się nazywamy, jaki mamy kolor skóry, jaką religię wyznajemy, praktykujemy, jakie mamy poglądy polityczne, jakiej orientacji seksualnej jesteśmy, jaki mamy status finansowy itp. Wszystkich łączy jedno: miłość. Przyszliśmy i odejdziemy z tego świata z niczym, jeżeli mówimy o rzeczach materialnych. Dlatego też uznałam, że nie ma sensu pokazywać tego uczucia wyłącznie między kobietą a mężczyzną, czy między osobami tej samej płci. Chciałam pokazać, że jest jeszcze taka miłość, jak przyjacielska, rodzicielska, międzypokoleniowa etc. W teledysku chciałam ukazać, że miłość nie zna terminu „granica” i to na wszelkich płaszczyznach. Dzięki temu chcę otworzyć oczy osób, które obejrzą teledysk do „Nikt tak nie kocha”, na temat tolerancji.
Wspomniany utwór skomponował Adam Konkol znany publice jako założyciel zespołu ŁZY i tak się zastanawiam, co zadecydowało o tym, że właśnie z nim postanowiła pani współpracować nad „Nikt tak nie kocha”?
- Jeżeli mówimy o względach artystycznych, to z Adamem się bardzo dobrze rozumiemy. Sądzę, że potrafię bardzo dobrze śpiewać jego teksty, ponieważ odnoszę wrażenie, że mam lekkość w wyczuwaniu tego, co chciał zawrzeć w danym utworze, a on wie jak pisać teksty pode mnie. Natomiast uważam, że jest to wypadkowa wielu rzeczy. Tak jak, chociażby w przypadku popularności „Od Dziś”. Kolokwialnie mówiąc, to po prostu to był ten czas, ta wytwórnia, ten kompozytor, ten wykonawca i to wszystko sprawiło, że wtedy się udało.
Odpowiadając na pana pytanie, chciałabym się powołać na słowa mojego przyjaciela ze świata muzyki, który powiedział, że: „Inwestowanie w muzykę, to inwestowanie w chmury”. Często jak rozmawiam z inwestorami, czy mecenasami naszych projektów, to pytają, w jaki sposób można obliczyć zyski z tego, co zrobimy. Zazwyczaj są to osoby ze świata biznesu i niemalże natychmiast rozkładają ręce, słysząc, że nie da się tego obliczyć, ponieważ w świat muzyki nie da się inwestować jak w dochodowe interesy.
Wspomniany Adam Konkol powiedział mi kiedyś, że jeżeli jakiś autor, kręcąc teledysk, czy przygotowując singiel, już myśli o zyskach, to powinien w ogóle przestać robić cokolwiek w tym świecie. Jest tak dlatego, że tutaj tworzyć trzeba z pasji, miłości. Być może trzeba po prostu czuć to coś. Dopiero kiedy odpuszcza się, tj. oczyszcza głowę z myśli o pieniądzach, to można tworzyć hity.
Na swoim przykładzie mogę panu powiedzieć, że kiedy był emitowany program Michała Wiśniewskiego pt. „Drzwi do kariery”, to na casting pojechałam zupełnie nieprzygotowana. Zawsze miałam taką spinkę, czy chociaż pójdzie dobrze, a tutaj totalny luz. Wchodzę na casting, na szybie była nalepiona lista utworów, z których trzeba było coś wybrać. Patrzę i mówię sama do siebie, że nic z niej nie znam. Weszłam jako któraś tam z kolei, pan siedzący przy pianinie zapytał, co wykonam z tej listy i odpowiedziałam, że nic. Zapytał, więc co mu zaśpiewam, podałam tytuł. On na to, że tego nie umie grać, więc zapewniłam, że zaśpiewam a cappella. Zaczęłam, a tu nagle otworzyły się drzwi i wyszła z nich Katarzyna Kanclerz, która wtedy była prezesem ds. marketingu w wydawnictwie, które było związane z programem i tak podpisałam jeden z pierwszych kontraktów z wydawnictwem. Dlatego uważam, że wszystko ma swój czas i właśnie teraz przyszła chwila na stworzenie utworu „Nikt tak nie kocha” z Adamem Konkolem.
Podobne pytanie wiąże się również z miejscem nagrywania teledysku, ponieważ zdecydowała pani, że powstanie on w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Dlatego też ciekawość nie pozwala nie zapytać, dlaczego wybór padł właśnie na to miejsce?
- Moim głównym założeniem było, żeby zrobić materiał na dużej scenie. Z początku myślałam nie tylko o filharmonii, ale również o teatrze. Wybór padł na tego typu miejsca, ponieważ w teledysku zatańczy chłopak, który jest niepełnosprawny. Wybraliśmy Sylwestra Wilka, którego publiczność kojarzy z bycia finalistą programu „Taniec z gwiazdami” z 2020 roku. Sylwek wystąpi w duecie ze swoją narzeczoną Julią, co uważam, że też dodaje uroku. Do tego Sylwek jest charakterystyczną postacią, bo poza tym, że stracił nogę w wypadku, to ma tunele w uszach, co jest bardzo charakterystyczne, zwłaszcza dla dużych miast w Polsce. Ale to, co chcę pokazać w teledysku, to to, że brak nogi nie przeszkadza w tym, żeby się rozwijać, kochać, czyli po prostu żyć.
Poza tym lubię tworzyć tam, gdzie czuję dobrą energię. Tutaj ją właśnie czuję, dzięki ludziom mieszkającym na Podlasiu. Osoby żyjące na tych terenach są bardzo sympatyczni, serdeczni, gościnni. A dzięki temu, że teledysk będzie kręcony w Operze i Filharmonii Podlaskiej, chcemy pokazać, że dzisiejszy świat jest taki zepsuty, toksyczny w tym sensie, że za wszelką cenę stosuje się do powiedzenia: „Zastaw się, a postaw się”. Widać to choćby na przykładzie organizowania wesel, gdzie zazwyczaj musi być wynajęta wielka sala, wspaniałe suknie… A potem przychodzi zwykłe, tj. codzienne życie i okazuje się, że nie potrafimy w tym wytrwać, bo wychodzi na jaw, że do dnia ślubu wszyscy żyli w takiej bańce, która pękła tuż po i wszystko się raptownie kończy.
Za wspomnianym przesłaniem kryje się wyłącznie chęć ukazania tego, jaki jest współczesny świat?
- Nie, ponieważ kiedy Adam wysłał mi tekst tej piosenki, to pomyślałam od razu o historii mojej babci, która wzięła ślub z dziadkiem tuż po drugiej wojnie światowej. Co ciekawe, moja babcia również wywodzi się ze wschodnich stron. Mówię o tym dlatego, że do dziś pamiętam, jak mi opowiadała o tym, że kiedy brali ślub, to obrączki mieli zrobione z drutów. Babcia miała na sobie garsonkę za dużą o cztery rozmiary, a dziadek jakiś kombinezon roboczy odpowiednio przerobiony, by stanowił, choć namiastkę elegancji. I, mimo że z pozoru brakuje nam tej wystawności, to potrafili żyć szczęśliwie przez wiele lat po ceremonii. Uważam, że pokazali mi, co to jest prawdziwa miłość, bo np. w wieku siedemdziesięciu lat potrafili chodzić na spacery, trzymając się za ręce. Natomiast z opowieści babci wiem, że sąsiadki, które miały huczne wesela, zazwyczaj miały również błyskawiczne rozwody, tak więc...
Miejsce kręcenia teledysku to jedyny element, który ma bezpośredni związek z Podlasiem, samym Białymstokiem?
- Chyba można tak powiedzieć, bo za bardzo Białegostoku nie znam. Kiedy przyjechaliśmy tu po raz pierwszy, to od razu powiedziałam, że jest dużym miastem. Nawet strzeliłam, że pewnie liczy około trzystu tysięcy mieszkańców. Sprawdziliśmy i okazało się, że moje szacunki były trafione. Natomiast to, co bym chciała podkreślić o Białymstoku, to to, że jest tu bardzo piękna architektura. Wiem, że odbiegam od pana pytania, ale nie sposób się nie zachwycić. Jest tak dlatego, że kocham starego typu budownictwo, dzięki którym w Białymstoku macie piękne kamienice. Poza tym stolica Podlasia jest bardzo czystym miastem, co nie jest tak oczywiste, zwłaszcza jak się pojeździ po Polsce. Do tego, po części nawiązując do poprzednich odpowiedzi, zostaliśmy bardzo ciepło i serdecznie ugoszczeni w Hotelu Branickich, więc z pewnością dzięki tej magii, wyjątkowości miejsca i ludzi tu żyjących, będę emanowała tą energią w teledysku. Także w sumie chyba można powiedzieć, że planowane było, by tylko miejsce nagrywania teledysku miało związek z Podlasiem, Białymstokiem, ale znowu się okazuje, że szacunki to jedno, a emocje, magia miejsca i tak dorzucą swoje pięć groszy.
Pytam, gdyż Białystok jak i samo Podlasie znane jest z tego, że zamieszkują je osoby różnego wyznania, pochodzenia, koloru skóry. Patrząc, na jakiego typu statystów pani poszukiwała do tego teledysku, można powiedzieć, że tym samym Paulla chciała ukazać, jak różnorodny jest wspomniany region?
- Tak, bo uwielbiam nie tylko ten region, ale również ludzi tu żyjących. Moim zdaniem żyją tu bardzo serdeczni, gościnni ludzie, ale o ich wyjątkowości stanowi również to, że żyją tu z dnia na dzień. Uwielbiam osoby, które potrafią się cieszyć z tego, co mają. Dlatego zgadzam się z panem, że taki był cel.
Jedni są zwolennikami tezy, że wędrówka jest sensem życia, a drudzy, że mamy stałe miejsca, w które lubimy wracać. Gdyby miała pani opowiedzieć się po którejś ze stron, wybrałaby pani...
- Generalnie to uczę się tego, panie Kamilu, żeby się nie przywiązywać do miejsc. Natomiast rzeczywiście tak jest, że jestem szczęśliwa, kiedy wracam do pewnych rejonów, które są dla mnie bliskie. Jestem osobą wierzącą w energię i uważam, że takie powroty mają bezpośredni związek z energią. Uwielbiam wracać tam, gdzie spotkały mnie miłe, wyjątkowe chwile i za takie miejsce możemy uznać np. Poznań i mój ulubiony hotel na starym mieście. Bardzo lubię również moje rodzinne miasto, Pleszew. Mam nadzieję, że tak samo będzie z Białymstokiem, bo muszę panu się przyznać, że kiedy jadąc do jakiegoś miasta, czuję dobrą energię, to jeszcze przed dotarciem do celu, wiem, że kiedyś tu wrócę. I tak się teraz stało. Kiedy przyjechałam na konferencję prasową przed koncertem walentynkowym emitowanym w telewizji Polsat, okazało się, że będę na niej jedyną artystką. Tak mnie, ciągnęło do tego miasta! Za drugim razem zjawiłam się w Białymstoku już na wspomnianym koncercie i również bardzo ciepło wspominam każdą chwilę tu spędzoną. Minęło kilkanaście dni i jestem z powrotem! (śmiech) Co ciekawe, będę tu gościć jeszcze nie raz, bo będę przyjeżdżać na próby i koncert, który chcemy zorganizować w Operze i Filharmonii Podlaskiej, także mówiąc jednym zdaniem, powiem panu, że uważam, iż Białystok ma magię, energię, która jest mi bliska.
Czyli Białystok możemy uznać za takie stałe, lubiane przez Paullę miejsce?
- Myślę, że tak! (śmiech) Zdecydowanie! Tak jak mówiłam, zostaliśmy za każdym razem bardzo ciepło i serdecznie ugoszczeni. Obojętne, czy to przez obsługę hotelu, czy osoby pracujące przy makijażu etc. Dzięki każdej spotkanej osobie czuję, że to miejsce jest wyjątkowe.
Wracając do tematów związanych z utworem „Nikt tak nie kocha”, to patrząc na nazwiska głównych jego twórców, można powiedzieć, że styl, sposób wyrażania emocji, myśli w tym utworze za pomocą muzyki, słów może być już znajomy dla słuchaczy?
- Tak. Sądzę, że tak. Jest takie powiedzenie, że zwycięskiej drużyny i metod prowadzących do sukcesu się nie zmienia. Adam dodaje do tego jeszcze powiedzenie, że trzeba być totalnie nierozsądnym, by wymieniać kurę znoszącą złote jajka. I to bez znaczenia na co. Mamy swój styl, w którym oboje się bardzo dobrze czujemy. Nie musimy nikogo ani niczego udawać. Oczywiste jest, że idziemy z duchem czasu. Aranż jest współczesny, produkcja na światowym poziomie. Tworząc koncepcję teledysku do „Nikt tak nie kocha”, inspirowaliśmy się zachodnimi sposobami kreacji. Myślę, że najbardziej przybliżę czytelnikom wizję na nasz teledysk, kiedy powiem, że będzie podobny do tego, który stworzyła Adele do utworu „Hello”. Do tego pojawi się, aż dziewięćdziesiąt ścieżek, jeżeli chodzi o podkłady instrumentalne. Także, jak widać, produkcja jest bardzo bogata, nowoczesna, ale nadal utrzymana w moim klimacie.
Nawiązuję do kreowania utworów, ponieważ przed rozmową przesłuchałem kilkukrotnie „Od Dziś” i za każdym razem miałem poczucie, że czy to 2008, czy 2021 r., ten utwór byłby hitem. I dlatego chciałbym dowiedzieć się, jak zapatruje się pani na sformułowania, że Paulla potrafi tworzyć utwory ponadczasowe?
- Ojejku, to jest dopiero duży komplement to, co pan teraz mówi! (śmiech) Z jednej strony można powiedzieć, że jestem odtwórcą tekstów, ale z drugiej uważam, że bycie odtwórcą to też jest sztuka. Przyjęło się stwierdzenie, że może nie tyle łatwiej, co wygodniej jest śpiewać teksty napisane przez siebie, bo ma się wtedy większą znajomość tekstu, tj. z tym co w duszy gra. Natomiast dla mnie więcej uroku ma relacja odtwórca – kompozytor, ponieważ uważam, że szalenie trudno jest tak się dobrać. Wydaje mi się, że z Adamem stanowię dobry duet muzyczny, ale bardzo mi miło z tego powodu, co pan powiedział. Mam nadzieję, że kawałek „Nikt tak nie kocha” też będzie takim utworem, który będzie towarzyszył ludziom tak jak np. „Od Dziś”. Dostałam wiele wiadomości, że ludzie przy „Od Dziś” się zaręczali, wyznawali sobie uczucie, czy zrobili sobie z tego utworu swój kawałek, który wyznaczał im sens życia. I mam nadzieję, że „Nikt tak nie kocha” też zyska podobną rangę, bo bardzo bym chciała, by tak bliski mi kawałek również był ważny, aktualny za ileś lat.
Znanego, lubianego i przypisywanego pani sposobu wyrażania emocji, wypowiadania myśli można się nauczyć? Czy jest to coś, z czym się po prostu trzeba urodzić?
- Uważam, że trudno odpowiedzieć na to pytanie. Śpiewam o miłości, ponieważ jest mi to najbliższy temat. Kiedy śpiewam o tym uczuciu, nie muszę nikogo grać, niczego udawać. Dzięki temu mogę artykułować słowa, odtwarzać je, czy to w sali prób, czy na koncertach, tak by nie tworzyć sztucznego i zarazem mylnego wrażenia, że coś robię na siłę. Oczywiste jest, że na przestrzeni lat się dokształcamy muzycznie i dzięki temu doszkalamy się z takich dziedzin, jak emisja głosu. Natomiast emocje i umiejętność ich artykułowania albo się ma, albo nie. Kiedyś Adam Konkol mi powiedział, że publiczność można oszukać tylko raz i, że później już nie dostaniemy drugiej szansy. Sądzę, że kryje się tu kwintesencja odpowiedzi na pana pytanie. I też odpowiedź na pytanie, dlaczego moje utwory zyskały taką popularność. Po prostu jestem sobą i gram jak czuję.
Kamil Piłaszewicz
24@bialystokonline.pl