Kultura i Rozrywka

Wróć

Podlaska Jane Austen. Rozmowa z pisarką Agnieszką Panasiuk [KONKURS]

2021-03-17 07:43:33
Czytając powieści innych polskich autorów, czułam pewien niedosyt. Akcja działa się zawsze daleko, w wielkim mieście, albo w ciekawszym turystycznie regionie, a przecież u nas na Podlasiu też coś powieściowego mogło się w przeszłości wydarzyć. Nie byliśmy i nie jesteśmy białą plamą na mapie. mówi w rozmowie z nami Agnieszka Panasiuk - autorka trylogii Na Podlasiu.
Agnieszka Panasiuk
Przeszłość jest w teraźniejszości i przyszłości. Jak zaczęła się Pani przygoda z pisaniem?

- Moja przygoda z pisaniem sięga dosyć daleko w przeszłość. Od dziecka uwielbiałam czytać. Chyba dzięki temu miałam bujną wyobraźnię i na przerwach w szkole podstawowej potrafiłam opowiadać koleżankom niestworzone historie. W liceum te niezwykłe przygody zwykłych uczennic zaczęłam spisywać. Dziś trudno uznać te bazgroły za coś cennego, ale wtedy dla mnie były to prawdziwe książki. W czasie studiów, a później w pracy, moja pasja ustąpiła miejsca codzienności, aż wróciła ze zdwojoną siłą w 2010 r. Czytając powieści innych polskich autorów, czułam pewien niedosyt. Akcja działa się zawsze daleko, w wielkim mieście, albo w ciekawszym turystycznie regionie, a przecież u nas na Podlasiu też coś powieściowego mogło się w przeszłości wydarzyć. Nie byliśmy i nie jesteśmy białą plamą
na mapie.

Jak długo przygotowywała się Pani do tworzenia sagi Na Podlasiu? Jak wyglądały te przygotowania? Gdzie szukała Pani natchnienia?

- Rozpoczynając pracę nad Antonią w ogóle nie myślałam, że zaczynam przygodę z trzytomową serią Na Podlasiu. Nieodzowną pomoc w odzwierciedlaniu codziennego życia sprzed ponad 100 lat stanowiły książki historyczne, etnograficzne, dotyczące obyczajów i obrzędowości, szczególnie te pozostające w zasobie Działu Regionalnego Miejskiej Biblioteki Publicznej w Białej Podlaskiej. Spory zasób wiedzy odnośnie XIX-wiecznych realiów posiadałam jeszcze ze studiów historycznych i z pracy nad artykułami dla lokalnego tygodnika Słowo Podlasia. W swoich zasobach mam dwa obszerne zeszyty z notatkami, które stanowią moje kompendium wiedzy o przeszłości Południowego Podlasia i są stale aktualizowane. Pomysły często wpadały mi do głowy na spacerze lub gdy znajdowałam kolejną historyczną ciekawostkę w wypożyczonej książce. Nie szukam natchnienia, to ono mnie znajduje.

Dlaczego jako miejsce akcji wybrała Pani właśnie Podlasie?

- Dlatego, że to moje miejsce na ziemi, mój dom, moja mała ojczyzna. Nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej i pisać o miejscach, których nie znam, których nie czuję. Wyjeżdżając, nawet na krótko, zawsze cieszę się, że wracam do siebie. Podlasie mnie inspiruje. Walory tego regionu takie jak historia, przeszłość, osoby zamieszkujące ją przed wiekami, bogactwo przyrodnicze i kulturalne nie zostały jeszcze w pełni odkryte, docenione, zbadane. Moja wyobraźnia ma tutaj duże pole do popisu.

Czy miejsca i postaci, które pojawiają się w Pani książkach są autentyczne? W większym stopniu bazowała Pani na źródłach historycznych czy na własnej wyobraźni?

- W moich powieściach staram się łączyć fikcję literacką i prawdę historyczną. Miejsca akcji oprócz Wierzbicy z Podróży serc to miejscowości autentyczne. Moja wyobraźnia zmieniła tylko opis Franopola, który w opisywanym przeze mnie okresie był niezamieszkałym folwarkiem. W Antonii potrzebowałam jednak dworku położonego gdzieś między Białą Podlaską, a Międzyrzecem Podlaskim i wykorzystałam akurat tą miejscowość. Pozostałe przywoływane przeze mnie miejsca, w których toczy się akcja, istnieją naprawdę, a opisane budynki są aktualnie zabytkami.

Główni bohaterowie moich powieści powstali w mojej wyobraźni, za to postaci epizodyczne, na przykład duchowieństwo, urzędnicy, lekarze, nauczyciele, sklepikarze to autentyczni mieszkańcy Białej i okolic z opisanego przeze mnie okresu. Zabrzmi to może dziwnie, ale wielu z nich jak doktora Daleckiego, doktora Hebdę, aptekarza Teodora Ostrowskiego i jego żonę, rodzinę nauczyciela Stefana Dolińskiego czy radcy Karola Huzarskiego znalazłam na cmentarzu. Uzyskane przeze mnie informacje historyczne na ich temat są dość skromne i skąpe, dlatego ich charaktery powstały w mojej wyobraźni. Niestety nie znalazłam pozostawionych przez nich źródeł pisanych takich jak listy czy pamiętniki. Wystarczyły mi te lakoniczne informacje w jakim okresie żyli w moim mieście, jakie pełnili funkcje, co wnieśli do jego rozwoju.

Co ogólnie czyta Pani najchętniej? Jestem po lekturze Antonii i zaryzykuję twierdzenie, że da się u Pani odnaleźć styl i humor charakterystyczny dla Lucy Maud Montgomery i jej Ani z Zielonego Wzgórza oraz Dumy i uprzedzenia Jane Austen...

- Najchętniej czytam książki obyczajowe, a szczególnie te z wątkiem historycznym np. Anny Szepielak, Mirosławy Karety czy moich koleżanek z wydawnictwa: Moniki Rzepieli, Weroniki Wierzchowskiej i Katarzyny Kieleckiej. Lubię też historyczną literaturę popularnonaukową w stylu Sławomira Kopera, Sławomira Molendy, Iwony Kienzler czy Kamila Janickiego. Nie gardzę klasyką, legendami i podaniami, fantastyką a czasami wracam też do powieści swego dzieciństwa. Po prostu kocham czytać dużo i różnorodnie, co zapewne wpływa na kształtowanie się mojego własnego stylu. Nie ukrywam, że Lucy Maud Montgomery była moją ulubioną autorką gdy sama byłam dzieckiem, a Jane Austen zaczytywałam się w liceum.

Jak długo szukała Pani wydawcy? Ile lat Pani miała, kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się Pani pierwsza książka? Czy trudno jest w dzisiejszych czasach, szczególnie w pandemii, przebić się ze swoją propozycją? Kto był pierwszym recenzentem Pani książek?

- Przyjaciółka namówiła mnie bym przestała pisać do szuflady i wysłałam fragment swojej pierwszej powieści na konkurs literacki. Odważyłam się i posłałam tekst pod roboczym tytułem Kroniki podlaskie na konkurs im. J. I. Kraszewskiego i w 2013 roku otrzymałam nagrodę za tematykę podlaską. To pozwoliło mi uwierzyć w siebie, w swoje zdolności.

Pierwszą czytelniczką Antonii była moja przyjaciółka Joanna. Pozostałe powieści stanowiły moją tajemnicę i ich pierwszym czytelnikiem oraz recenzentem został mój wydawca pan Ireneusz Godawa. Corocznie do końca marca wysyłałam swoje zgłoszenia do około pięciu wydawnictw. W 2019 r. wysłałam trzy swoje książki między innymi do Szarej Godziny. I udało się. Po kilku tygodniach wydawca odpisał, że jest zainteresowany moimi propozycjami. Zawarliśmy umowę i rozpoczęliśmy współpracę. Debiutowałam książką Podróże serc 2 kwietnia 2020 roku, na ponad miesiąc przed swoimi 40. urodzinami.

Czas pandemii nie jest czasem łatwym, ale statystyki pokazują, że ludzie pozbawieni innych form rozrywki wracają do czytania. Mam nadzieję, że rynek książki nie ucierpi i każdy będzie mógł zaprezentować czytelnikom swoją twórczość, choć nie jest to łatwe. Należy jednak być cierpliwym i nie poddawać się.

Czy po sukcesie serii Na Podlasiu zamierza Pani całkowicie oddać się pisaniu i porzuci Pani pracę w administracji państwowej? Jak dotychczas udawało się Pani pogodzić pracę zawodową z pisaniem? Czy przy tylu obowiązkach znalazł się jeszcze czas dla rodziny? Pani bliscy nie są zazdrośni o Antonię, Cecylię i Aleksandrę? 

- Kiedy rozpoczynałam ponownie swoją przygodę z pisaniem, miałam więcej czasu niż obecnie. Tak się złożyło, że zawodowo pracowałam na niepełnym etacie, dorabiałam pisząc artykuły o tematyce historyczno-obyczajowej do lokalnych gazet. Od kilku lat pracuję na pełny etat wyznając zasadę, że sprawy prywatne zostawia się za drzwiami wchodząc do pracy, i staram się tak postępować. Taki tandem wychodzi mi dobrze i nie zamierzam rezygnować ani z pracy zawodowej ani z pisania. Wszystko jest kwestią dobrej organizacji czasu. C

odzienne domowe obowiązki dzielę z moją mamą i siostrą, które nie są zazdrosne o pisanie. Na początku nawet nie wiedziały, że piszę, a teraz stało się to dla nich naturalne. Pisaniem zajmuję się zazwyczaj wieczorem lub w weekendy i jest to dla mnie sama przyjemność. Myślę, że pisanie nie zmieniło mojego życia w jakiś drastyczny sposób. Po prostu zawsze żyłam książkami i tak pozostało.

Czy skoro tytułowymi bohaterkami są kobiety, adresuje Pani swoje książki w większym stopniu do pań?

- Jestem kobietą i na razie jakoś nie wyobrażałam sobie, aby głównym bohaterem uczynić mężczyznę. Kobiety, jako XIX-wieczne bohaterki są niedocenione, a był to czas kiedy rozwijała się ich świadomość. Chciały zdobywać wiedzę, czuć się niezależne, nierzadko były zmuszone pracować na swój byt, dbać o swoją przyszłość. Zaczynały brać swój los w swoje ręce. Nie znaczy to, że moje książki są skierowane wyłącznie do pań. Myślę, że zainteresują szerokie grono czytelników, zarówno osób dorosłych, jak i młodzież.

Jeśli ktoś lubi książki obyczajowe z wątkiem historycznym, moje powieści to dla niego odpowiednia lektura. Można się przy nich zrelaksować, przeżyć przygody pełne wzruszeń, a przy okazji dowiedzieć co nieco o regionalnych podlaskich obyczajach, tradycjach, wierzeniach, o codziennym życiu w Białej Podlaskiej i okolicach w drugiej połowie XIX-wieku. Każdy znajdzie w nich coś dla siebie.

Jak mieszkańcy Białej Podlaskiej i regionu reagują na Pani książki? Dostaje Pani listy od czytelników? Ludzie proszą o autografy?

- Aktualna sytuacja epidemiczna nie pozwala na bezpośrednie spotkania z czytelnikami, dlatego nie poznałam jeszcze smaku prawdziwej popularności. Mój debiut literacki przypadł akurat na czas rozwoju pandemii koronawirusa i różnego rodzaju ograniczeń. Czasami nadal trudno mi uwierzyć, że spełnia się moje największe marzenie.

Myślę, że czytelnicy dobrze reagują na moja twórczość, świadczą o tym chociażby pozytywne komentarze i recenzje na stronach i forach internetowych dotyczących czytelnictwa i nie tylko. Opinie wielu osób po lekturze Podróży serc i Na Podlasiu. Antonia świadczą o tym, że chcą oni odwiedzić południowe Podlasie, przejść się uliczkami Białej Podlaskiej, po których wiodły je bohaterki powieści.

Staram się chronić swoje życie prywatne, nie podaję adresu swojego zamieszkania i adresu e-mail do wiadomości publicznej, stąd nie otrzymałam jeszcze żadnego listu. Autografy rozdaję na razie w szerokim gronie rodziny, przyjaciół, znajomych, współpracowników i ich znajomych. Mam nadzieję, że epidemia koronawirusa skończy się szybko i wtedy będę mogła nawiązać bezpośredni kontakt z czytelnikami, spotkać się z nimi, odpowiedzieć na pytania czy po prostu podpisać książki.

Czy planuje Pani kolejne publikacje? Również z akcją w Białej Podlaskiej? A może wyruszy Pani w swoich książkach bardziej na północ, na teren obecnego woj. podlaskiego? Zapraszamy do Białegostoku! A na dobry początek... może jakieś spotkanie autorskie?

- Wspólnie z Szarą Godziną w 2021 r. planujemy wydanie ostatniej części trylogii Na Podlasiu opowiadającej o losach Aleksandry. Aktualnie piszę kolejną powieść z południowym Podlasiem w tle, w której cofam się do lat 30. XIX wieku. Akcja toczy się po upadku powstania listopadowego. Prace są już mocno zaawansowane i myślę, że do końca pierwszego półrocza zostaną ukończone.

Oczywiście nie potrafię żyć bez pisania i mam już wstępne plany na kolejne książki, ale to niech już pozostanie słodką tajemnicą. Nie wykluczam, że bohaterowie tak pokierują moim piórem, że wybiorę się z nimi w podróż na właściwe Podlasie i odwiedzę piękną stolicę regionu zwaną Wersalem Północy. Nie miałam jeszcze okazji odwiedzić Białegostoku. Gdy epidemia się zakończy i wrócimy do normalności, być może odwiedzę miasto ze spotkaniem autorskim.

Co by Pani powiedziała, gdyby ktoś zaproponował ekranizację jednej z Pani powieści?

- Na początku pewnie bym zaniemówiła. Ekranizacja chociaż jednej z moich powieści to nieśmiałe, dopiero kiełkujące marzenie. Na pewno nie byłoby łatwo przenieść realia epoki na ekran, cała oprawa scenograficzna i kostiumy wymagałyby dużego nakładu pracy. Jednak gdyby znalazł się odważny reżyser zgodziłabym się bez wahania.

Dziękuję za rozmowę.

KONKURS
Dorota Mariańska
dorota.marianska@bialystokonline.pl