Po-lin przywraca pamięć
To był niezwykły pokaz. Wypełnione po brzegi kino Forum i oklaski po projekcji.
W piątek dokument Po-lin. Okruchy pamięci Jolanty Dylewskiej miał swoją białostocką premierę. - Ten film nigdy by nie powstał, gdybym nie natrafiła przypadkowo na amatorskie filmy kręcone w latach 30. w polsko-żydowskich miasteczkach - powiedziała przed projekcją reżyserka. Autorami materiałów są Żydzi, którzy wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, ale odwiedzali rodziny w Polsce. Filmy przetrwały tylko dlatego, że emigranci wywozili je z powrotem za ocean.
Przedwojenne miasteczka ożywają
Na taśmach utrwalono sytuacje dnia codziennego. Na rynku w Kałuszynie kupcy otwierają sklepy. Woźnice ładują tałesy, płaszcze, owoce, mleko. W Kolbuszowej cotygodniowy targ. Gwarno, gęsto ustawione stragany i furmanki. Żydzi modlą się w synagodze, w bejt ha-midrasz studiują święte księgi. Chasydów z charakterystycznymi pejsami spotkać można na krakowskim Kazimierzu, w Kocku i Leżajsku. Z ekranu bije wielka radość życia, ogromna energia. Dzieci bawią się, machają do kamery, młode kobiety uśmiechają się. Nie wiedzą, co ich spotka…
Muzyka Michała Lorenca współgra z odgłosami nieistniejącego świata, w które Dylewska zaopatrzyła nieme filmy. Uzupełniła je również o współczesny materiał. Odwiedziła z kamerą 19 miasteczek, z których pochodziły oryginały, odnalazła ludzi pamiętających przedwojenną Polskę, nagrała ich opowieści. O Żydach mówią ciepło, przywołują przyjaźnie, konkretne nazwiska. Nawet wariatów, którzy byli znakiem rozpoznawczym miejscowości. Przyznają, że teraz jest bez nich pusto. Ale czasem im się śnią. Kilkadziesiąt lat temu te dwa światy żyły obok siebie. Do dziś przypomina o tym herb Kolbuszowej. Dwie splecione dłonie, a obok siebie krzyż i gwiazda Dawida.
Ocalić pamięć emocjonalną
Praca nad filmem trwała około 10 lat. W międzyczasie Dylewska zrealizowała kilka filmów fabularnych jako operator. - Najpierw dotarłam do archiwaliów. Niektóre miały bardzo złą jakość. Potem starałam się dowiedzieć czegoś więcej o miasteczkach. Dotarłam do Ksiąg Pamięci spisanych w jidysz przez ocalałych Żydów (z ich fragmentów powstał komentarz filmu czytany przez Piotra Fronczewskiego - przyp.), wertowałam materiały w Żydowskim Instytucie Historycznym - opowiadała po projekcji Jolanta Dylewska. - W jednym z miasteczek poprosiłam o pomoc księdza. Po mszy ogłosił, że pewna pani szuka osób, które chcą porozmawiać o dawnych czasach. Gdy się zgłosili i dowiedzieli, że chodzi o wspomnienia o Żydach, część z nich zrezygnowała.
Intymne relacje Dylewska nagrywała na kamerę mini dvd. Ludzie nie reagowali na nią nieufnie. Zdjęcia synagog i cmentarzy kręciła już na 35 mm. Potem przyszedł montaż. Film uderza wielką dbałością o szczegóły.
Po-lin. Okruchy pamięci ma jednak tylko trzy kopie. - Dystrybutorzy nie wierzyli w to, że wzbudzi zainteresowanie - przyznała reżyserka. Jedna kopia jest bez przerwy wyświetlana w Warszawie - na początku na seans były zapisy. Dwie pozostałe jeżdżą po Polsce. W najbliższych miesiącach planowana jest premiera w Niemczech (film jest wspólną, polsko-niemiecką produkcją). Dokumentem zainteresowane są również Francja i Izrael.
W kinie Forum można go jeszcze zobaczyć w poniedziałek i środę o godz. 20.30 oraz we wtorek i czwartek o godz. 20.
andy