W tym tygodniu Krajowa Rada Sądownictwa decydowała o nominacjach na nowych sędziów Sądu Najwyższego. Wśród kandydatów do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych
znajdował się białostocki radca prawny Szczepan Barszczewski. Ostatecznie nominacji nie otrzymał.
Powodem tego nie był raczej
apel działaczy białostockiej Platformy Obywatelskiej, którzy we wtorek podnosili, że Szczepan Barszczewski - osoba związana z partią polityczną Porozumienie - nie powinien zasiadać w Sądzie Najwyższym. Jako dowód przedstawiali zdjęcia, na których widać jak Barszczewski rozmawia przed swoją kancelarią z posłami porozumienia Jackiem Żalkiem i Mieczysławem Baszko.
Już po decyzji KRS, niedoszły sędzia postanowił zareagować na zarzuty członków Platformy. Wysłał w tym celu oświadczenie do mediów.
Zarzuty wobec mnie oparte były na zdjęciach wykonanych z ukrycia pod moją kancelarią radcowską. Pomijając bezprawność i tchórzliwość takiego działania, jest ono zupełnie nielogiczne, gdyż nie sposób wyciągnąć na tej podstawie wniosku o moim rzekomym członkostwie w partii politycznej. W swoich opiniach zdają się mierzyć innych swoją miarą – czytamy w oświadczeniu.
Stwierdza, że wystąpienia członków PO uderzyło w jego dobre imię i chce, żeby przeprosili go za swoje słowa wypłacili pieniądze na cele charytatywne.
Wystąpienie kolegi mecenasa godzi w moje dobre imię i cześć jako radcy prawnego, osłabia etos zawodu, może też naruszać zasady etyki radcy prawnego. W związku z tym wzywam bohatera konferencji prasowej mec. Prokoryma do przeproszenia mnie za pośrednictwem mediów i wpłacenia na rzecz Caritas Archidiecezji Białostockiej 2000 zł, ewentualnie przepracowania 40 godzin w Hospicjum stacjonarnym Dom Opatrzności Bożej przy ul. Jana III Sobieskiego 1 w Białymstoku – żąda Szczepan Barszczewski.
Pytaniem pozostaje jednak, czy w takim razie będzie startował w wyborach z ramienia partii, z której, jak przekazał dziennikarzom, odszedł ok. 2 miesięcy temu.