PiS twardo przeciw prywaciarzom a miejsc w białostockich przedszkolach wciąż nie ma
Po trwającej ponad 3,5 godziny dyskusji radni przerwali obrady i wciąż nie doszli do porozumienia co do tego, jak zapewnić w tym roku opiekę wszystkim przedszkolakom. PiS konsekwentnie torpeduje pomysł, by miasto dofinansowało przedszkola prywatne.
Ewelina Sadowska-Dubicka
We wtorek, na nadzwyczajnej sesji, radni mieli po raz drugi pochylić się nad uchwałą o dofinansowaniu przedszkoli prywatnych. W myśl zapisu projektu przygotowanego przez magistrat, zainteresowane placówki prywatne otrzymałyby dotację z budżetu miasta w takiej samej wysokości jak samorządowe. Dzięki temu powstałyby dodatkowe miejsca dla dzieci, a rodzice nie zapłaciliby za nie więcej niż w przedszkolu samorządowym (w tej chwili jest to średnio 88 zł miesięcznie).
Szacuje się, że we wrześniu zabraknie około 1430 miejsc w istniejących przedszkolach samorządowych. Po utworzeniu w nich dodatkowych oddziałów wciąż będzie o 1200 za mało. Dlatego powstaną oddziały przedszkolne w szkołach, które zapewnią około 770 miejsc. Dzięki dotowaniu placówek niepublicznych mogłoby być jeszcze 800 miejsc za tzw. złotówkę.
Pomysł ten od początku nie podoba się radnym PiS. Powtarzają to samo, co na sesji przed dwoma tygodniami - by pieniądze zainwestować w przedszkola samorządowe i namawiać rodziców do posyłania dzieci do zerówek w szkole.
Nie oddamy dzieci prywaciarzom
- Dziś te miejsca są wirtualne - mówiła o placówkach prywatnych Agnieszka Rzeszewska (PiS). - W szkołach wiemy, gdzie one są i czym dysponują. A jeśli podwyższyć dotację, to nie na 99% a na 100%, by ogłosić konkurs i w regulaminie ustalić warunki dla przedszkoli prywatnych.
Rzeszewskiej nie podobało się też, że promocja przedszkoli niepublicznych może odbić się na zatrudnieniu nauczycieli w jednostkach samorządowych. Według jej wyliczeń, gdyby zrobić więcej oddziałów dla przedszkolaków w szkołach, nie byłoby potrzebne dotowanie na tak dużą skalę placówek prywatnych.
- Po co wysyłać 6-latki do szkół, skoro uznaliście, że szkoły nie są dla 6-latków. Nie myślałem, że kiedyś będę się powoływać na słowa minister z PiS-u. Zagłosujcie za tą uchwałą i pokażcie, czy w klubie PiS-u jest tyle PiS-u co w rządzie - komentował Zbigniew Nikitorowicz, przywołując słowa minister edukacji, zachęcającej do dotowania placówek niepublicznych.
Szukajmy miejsc w piwnicach
- Radny lepiej wie, gdzie posłać dziecko niż rodzic, który prowadzi za rękę tego 3-latka - ironicznie komentował uwagi z kolei wiceprezydent Poliński. - Na siłę szukajmy. Może w piwnicach w szkołach szukajmy.
W debacie pojawiły się też wątki prywaciarzy, wypędzenia socjalizmu (Dariusz Wasilewski - KTT), spiskowania przeciw radnym (Sebastian Putra - PiS, który twierdził, że prezydent dał za ich plecami obietnice przedszkolom) czy wydawania pieniędzy z 500+ właśnie na przedszkola prywatne, bo rodzice nie chcą posyłać dzieci do szkół (Karol Masztalerz - KTT). Gorąca dyskusja rozgorzała też po tym, jak Paweł Myszkowski (PiS) wytknął, że pod opinią ws. dyskutowanej uchwały wydawanej przez jeden ze związków zawodowych podpisał się radny Tomasz Janczyło (PO).
Pomimo apeli, przeprosin i mówieniu o dobru dziecka, żadnej uchwały nie podjęto, bo na wniosek PiS niespodziewanie przerwano sesję. Dyskusja będzie kontynuowana w najbliższy poniedziałek (21.03). Wtedy radni mają powrócić do prezydenckiego projektu dofinansowania przedszkoli niepublicznych oraz pomysłu PiS, by zapewnić bezpłatne zerówki szkolne.
Ewelina Sadowska-Dubicka
ewelina.s@bialystokonline.pl